niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 2

Witam was wszystkich po mojej długiej nieobecności :)
Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czyta tego bloga i nie zrezygnowaliście ze śledzenia dalszych przygód Taemina.
Co do rozdziału, myślałam że wyjdzie lepiej ale cóż wena raz jest raz jej nie ma.
Serdecznie witam nowych obserwatorów i niezmiernie się ciesze iż jest nas już tu 17  ♥
Zapraszam do lektury i proszę o komentarze, bo to one każą mi wziąć się do roboty :]

Spojrzałem na mężczyznę w kapturze i rozszerzyłem oczy w przerażeniu. Postać przede mną miała twarz pokrytą, wieloma bliznami i mocno przekrwione oczy. Mężczyzna wyciągnął rękę w moim kierunku, mamrocząc niezrozumiałe dla mnie słowa.
Nie myśląc wiele, rzuciłem się do ucieczki, pragnąc jak najszybciej stracić go z pola widzenia.
Nawet się nie zorientowałem, gdy znalazłem się w jakimś małym zagajniku należącym do szkoły.
Usiadłem na starym pniu, próbując złapać oddech, lecz z marnym skutkiem. Dźwięki wydobywające się z głębi lasku wcale mi w tym nie pomagały. Ciemność panującą w zagajniku, rozpraszała pełnia księżyca, która choć trochę ułatwiała mi drogę powrotną do internatu.
Mimo tego, iż nikogo wokół nie widziałem, nadal gdzieś w głębi siebie czułem niepokój, czułem że ktoś lub coś mnie obserwuje, przez co każdy mój ruch był sztywny i niepewny.
Gdy wchodziłem po schodach, usłyszałem głośny trzepot skrzydeł, a po chwili na jednym z pomników wylądował wielki czarny ptak. Jego duże czerwone ślepia bacznie obserwowały mą postać, nie pozwalając na jakikolwiek ruch. Jak zahipnotyzowany patrzyłem na stworzenie, wyciągając rękę w jego kierunku. Już prawie dotykałem czarnego jak noc dzioba, gdy nagle ktoś mnie odepchnął i zaatakował poczwarę. Wyrwany z transu, przyglądałem się biernie jak nieznajomy okłada ciosami ptaka. Przez chwilę chciałem krzyczeć, aby przestał go ranić, lecz później zrozumiałem reakcję chłopaka i jak to wszystko mogło wyglądać.
Z mocno bijącym sercem, podniosłem się z ziemi i skierowałem się do internatu, próbując wyrzucić z głowy obraz czarnego ptaka, który tak bardzo przypominał człowieka. Może i zrobiłem źle zostawiając tajemniczego wybawiciela, ale z drugiej strony, chłopak sam zainterweniował, nie prosiłem się o pomoc, więc nie powinienem odczuwać wyrzutów sumienia z tego powodu.
Wpadłem do pokoju niczym tornado, ignorując chamskie uwagi mojego współlokatora, po czym usiałem przy biurku i włączyłem laptopa.
- Mówię do ciebie ! Jesteś w moim pokoju, więc podlegasz moim zasadom! Pierwszego dnia złamałeś panujące tutaj reguły..- energicznie wstałem z krzesła i naparłem na niego.
- Nie będę już dłużej siedział cicho i tańczył tak jak ty mi zagrasz! Mam dosyć pomiatania mną! Przestań traktować mnie jak gorszego bo wcale taki nie jestem! Nie jesteś pępkiem świata, uświadom to sobie!- krzyknąłem i odruchowo machnąłem rękoma w jego kierunku, przez co chłopak z wielką siłą, wylądował na ścianie, mamrocząc jakieś przekleństwa z bólu.
Zszokowany spojrzałem na swoje dłonie, po czym chwyciłem kurtkę i po raz drugi wybiegłem z pokoju, zostawiając zdezorientowanego bruneta samego w pomieszczeniu.
Zatrzymałem się przed drzwiami wychowawcy, po czym zapukałem kilkakrotnie. Po usłyszeniu zaproszenia, wkroczyłem do środka i usiadłem na drewnianym krześle, przed biurkiem nauczyciela.
- Słucham, jaka sprawa cię do mnie sprowadza o tak późnej porze ?- zapytał, odkładając na bok arkusz kartek.
- Dzieje się ze mną coś złego. Przed chwilą pokłóciłem się z Minho, a chwilę później tak jakby, jakaś siła odepchnęła go i rzuciła o ścianę !- odpowiedziałem i upiłem łyk soku pomarańczowego ze szklanki. Od całego tego zamieszania strasznie zaschło mi w ustach.
- Lee, czy ty nadal nie wiesz w jakiej szkole się znajdujesz ? - zapytał, lecz widząc moją minę, tylko pokiwał głową i głęboko westchnął.- To nie jest jakaś tam placówka edukacyjna, każdy z uczniów uczęszczających tutaj, posiada dar panowania nad jednym z żywiołów. Zostałeś tutaj przyjęty, ponieważ twoi rodzice poręczyli iż jesteś wyjątkowy. Jak widać twój dar zaczyna dawać o sobie znać, gdy twoje emocje są silnie pobudzone. Możesz spokojnie wrócić do pokoju i o nic się nie martwić to wszystko, jest jak najbardziej normalne.- zapewnił, a ja jak otępiały opuściłem pomieszczenie, byłem całkowicie wyrwany z rzeczywistości. Nawet, gdy wróciłem do pokoju, to wrzaski i pretensje lokatora znajdowały się na drugim planie. Każdy dźwięk jakby został wyciszony. To dlatego rodzice zniknęli i wysłali mnie tutaj ? Bali się tego co mogłem zrobić pod napadem szału ? A co jeżeli to tylko głupie żarty ? Nie, to raczej odpada, jaki profesor miałby z tego pożytek ? Zasypany lawiną niekończących się pytań, zasnąłem czując delikatne mrowienie w palcach.

Otworzyłem zaspane oczy i podniosłem się do  pozycji siedzącej. Coś strasznie śmierdziało spalenizną, więc rozejrzałem się po pomieszczeniu.
Choi leżał skulony, obok mojego łóżka, a obok niego znajdowała się moja spalona kołdra.
- Co to.. ma być ?- mruknąłem próbując zrozumieć co się tu wydarzyło. Po chwili chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem.
- Muszę poprosić o zmianę współlokatora.- warknął, przymykając lekko powieki.
- Myślisz, że mi też uśmiecha się mieszkanie z takim egoistą ? - zapytałem podniesionym tonem.
- Nie o to chodzi. Nie mam zamiaru co noc gasić pożaru, który rozniecasz przez sen- odpowiedział ze spokojem, co mnie lekko zaskoczyło. Mój wzrok mimowolnie skierował się do okrycia na ziemi. Momentalnie zrobiło mi się głupio, iż tak na niego naskoczyłem.
- Przepraszam, nie wiedziałem- mruknąłem cicho i niewyraźnie.
- Bez znaczenia. Idę pierwszy do łazienki.- powiedział i opuścił pomieszczenie.
Po wykonaniu wszystkich porannych czynności, spakowałem do torby książki, które znalazłem koło mojego łóżka, narzuciłem na siebie niebieską bluzę i skierowałem się do pokoju Onew.
Popchnąłem drewniane drzwi, a scena jaka się przede mną rozgrywała była przeurocza.
Chłopak przytulał jakiegoś blondyna, całując go czule w czoło. Obaj spojrzeli w moją stronę i uśmiechnęli się lekko skrępowani. Może dla innych to było wstrętne i nienormalne, ale ja akceptowałem związki homoseksualne. Jeżeli ktoś, kogoś naprawdę kocha, to nie powinny mu przeszkadzać cechy fizyczne, takie jak wzrost, wiek, czy też płeć. Nie rozumiałem ludzi, którzy widząc takie pary najchętniej splunęli by im prosto w twarz. Posłałem im promienny uśmiech, po czym podskoczyłem ku blondynowi o kocim spojrzeniu.
- Jestem Lee Taemin, miło mi cię poznać. Onew nie chwalił się, że ma takiego uroczego chłopaka- powiedziałem radośnie i podałem mu rękę na powitanie.
Chłopak spojrzał na mnie lekko zaskoczony, lecz po chwili na jego twarzy także pojawił się szczery uśmiech.
- Kim Kibum, ale mów mi Key. Natomiast Jinki nie wspominał mi, że ma takiego słodkiego przyjaciela. Dlaczego nie widziałem cię tu wcześniej ?- zapytał opierając się o swojego chłopaka.
- Nie mogłeś mnie tu widzieć, ponieważ dopiero wczoraj zostałem tu przeniesiony.- spojrzałem na zegarek i zamknąłem drzwi. Skierowałem się ku sypialni po czym oparłem o biurko.
- Musze się wam o coś zapytać. czy kiedykolwiek w całej historii tej szkoły, była osoba, która posiadała więcej niż jedno powiązanie z żywiołem ? - zapytałem, patrząc na nich wyczekująco. Nie wiem dlaczego, ale czułem iż to oni udzielą mi szczegółowych odpowiedzi.
- Wiesz, istnieją legendy na ten temat, ale nic nie można brać z tego na poważnie.- odparł niepewnie Jinki.
- Gdy byłem mały, mój dziadek zawsze do snu, opowiadał mi tę samą historię. Z tego co mi mówił, nasza rodzina, została zobowiązana do przekazywania jej w dalsze pokolenie, tak długo aż nie narodzi się osoba, która będzie posiadać moc panowania nad wszystkimi żywiołami. To właśnie ona pokona zło, które czai się w czeluściach piekieł, z dnia na dzień, jego potęga rośnie, a wybrańcowi zostaje coraz mniej czasu, aby opanować swój dar i stawić czoła przeznaczeniu - powiedział zamyślony Kibum. Rozszerzyłem oczy w przerażeniu. To nie mogłem być ja, nie potrafię przecież kontrolować wszystkich żywiołów.
- Wczoraj wieczorem, odrzuciłem Minho z taką siłą, że przeleciał na drugą stronę pokoju i uderzył o ścianę, natomiast dzisiaj rano obudziłem się, a na podłodze leżała spalona kołdra. Nie rozumiem co się tu dzieje.- mruknąłem bezsilnie.
- Ogień i Wiatr.- wymamrotał blondyn.
- Bummie pamiętasz może, tę opowieść ? - zapytał Onew, przyglądając się twarzy chłopaka z ciekawością.
- Oczywiście ! Tego się nie da się zapomnieć! - rzekł pewnie. Usiadłem na biurku i uważnie przysłuchiwałem się ich rozmowie. To o czym teraz, rozmawialiśmy mogło nam się przydać w przyszłości.
Jinki spojrzał na zegarek wiszący na ścianie i zerwał się na równe nogi.
- Myślę, że powinniśmy teraz iść na lekcje. Minee przyjdź tu po kolacji dobrze ?- upewnił się i potargał mi włosy. Razem opuściliśmy internat i rozdzieliliśmy się do klas.