Już tego samego dnia miałam większość napisane, lecz stwierdziłam że trochę poczekam z dodawaniem tego tutaj :) Ten rozdział strasznie mi się spodobał, ponieważ przyjemnie mi się go pisało !
Nie zabijajcie mnie tylko ! >.< Wiem, ale już wcześniej uprzedzałam was o wielkim BUM z Minho ♥
Życzę wam miłego czytania i liczę na wasze opinie !
Przyśpieszony oddech, adrenalina i obolałe mięśnie. Biegłem ile sił w nogach, aby jak najszybciej dotrzeć na polanę, na której toczyła się bitwa. Wszędzie wokół mnie mogłem zobaczyć ciała stworzeń, które współpracowały z Nieśmiertelnym. Mieliśmy przewagę, lecz było za wcześnie aby triumfować. Moi przyjaciele potrzebowali pomocy, martwiłem się o każdego z nich, modląc się o to aby nic się im nie stało a szczególnie Minho. Wystające korzenie drzew rozdzierały moje spodnie i raniły skórę. Musiałem biec szybciej, lecz uniemożliwiały mi to letnie buty, które założyłem w pośpiechu. Kilka minut później byłem u celu. Kibum i Onew próbowali przebić się przez ochronę Nieśmiertelnego a Minho i Jonghyun osłaniali ich przed tymi zmutowanymi poczwarami. Na ich twarzach mogłem dostrzec zmęczenie, lecz też ogromną determinację i wolę walki. Wbiegłem w sam środek bitwy i przywołałem do siebie wszystkie cztery żywioły. Złączyłem je w jedno i wycelowałem w ptaszyska, które tworzyły obronną strefę nieśmiertelnego. Kula wystrzeliła z zawrotną prędkością i uderzyła w nie z głośnym hukiem a następnie oślepiła wszystkich zebranych ostrym światłem. Z determinacją spojrzałem na swojego przeciwnika i stanąłem jak wryty. Ten stwór miał moją twarz! Był identyczny! Przecież to niemożliwe... Użyłem żywiołu wody aby spróbować oczyścić podświadomość swoich przyjaciół i pokazać im, że to nie ja za tym stoje.
-Nie dajcie się omamić ! Tego właśnie oczekuje, chce żebyście we mnie zwątpili i stanęli po jego stronie!- krzyknąłem do wszystkich na co Nieśmiertelny zarechotał głośno.
-Lee Taeminie, jednak nie jesteś taki głupi jak sądziłem. Miałem zamiar cię zniszczyć, lecz co powiesz aby do mnie dołączyć ? Zapewniam cię, że zajmiesz godne miejsce u mego boku-oznajmił aksamitnym głosem. Nie był już mną. Przybrał post"ać niskiego chłopca o delikatnych, wręcz kobiecych rysach twarzy. Miał krótkie, różowe włosy i był drobnej postury.
-Nigdy się do ciebie nie przyłącze! Przepowiednie mówią, że muszę cię zniszczyć! Takie jest moje przeznaczenie.-warkn ąłem, kumulując w sobie ogromne pokłady energii.
-Ble, ble, ble ale ty jesteś sztywny a to podobno ja jestem stary. Przeznaczenie w każdej chwili można zmienić. To zależy tylko od ciebie. Jesteś wolnym człowiekiem i możesz decydować o sobie i swojej przyszłości. Jak chcesz żeby ona wyglądała?- zapytał a przed moimi oczyma pojawiła się scenka, gdzie ja stałem obok Nieśmiertelnego, uśmiechając się złowieszczo i patrząc jak inni ludzie biją nam pokłony.
-Nie !-wrzasnąłem, niszcząc całą tą okropną wizję przyszłości która podesłał mi demon.-Nie chce tego! Stoję po stronie miłości i prawdy! Moją przyszłością są przyjaciele i chłopak, nigdy z tego nie zrezygnuję na rzecz ciebie!-odpowiedziałem całkowicie zbijając go z tropu. Wzruszył ramionami z obojętnym wyrazem twarzy i pokręcił głową z dezaprobatą.
-Przyjaciele, rodzina co za oklepane teksty. Czy nie ekscytująca jest wizja iż każdy cię szanuje i zrobi dla ciebie wszystko?-rozmarzył się, posyłając mi znaczące spojrzenie. Pokręciłem głową, próbując wyrzucić z głowy ten obraz. Manipulował mną a ja nie wiedziałem jak to powstrzymać. Trzeba było chodzić na lekcje póki była ku temu okazja.
- Szanuje ?! Chyba gdzie każdy się ciebie boi i zrobi wszystko aby przeżyć. Jeśli o to chodzi, to nie chce tak żyć a teraz wyjdź z mojej głowy! - wrzasnąłem, pocierając skronie. Miałem dość poczucia iż ktoś mną steruje i pokazuje coś, czego nie chce widzieć.
-Szacunek czy strach, co za różnica! Ważne, że robią to co zechce. To się tylko liczy. A może to przez niego tak kurczowo trzymasz się tej wersji o miłości co? A co byś zrobił gdyby od tak po prostu przestał oddychać?- zapytał i posłał w kierunku mojego chłopaka kulę energii. Nie zdążyłem nawet zrobić kroku w jego stronę a ob już leżał nieruchomo trzy metry dalej. Oczy zaszły mi łzami i coś we mnie wybuchło Nie wiem jak to opisać ale momentalnie je stałem sir innym człowiekiem. Zmrużyłem oczy i lekko się zgarbiłem patrząc na Nieśmiertelnego z pogardą. Warknąłem w jego kierunku wtedy już nie kontrolowałem siebie. Żywioły przejęły nade mną władzę. Moje oczy rejestrowały wszystko w spowolnionym tempie. Wiedziałem, że pojedynek się wznowił a twarz mojego przeciwnika wyrażała wściekłość. Starannie odpierał każdy mój atak, tak jakby wiedział co zrobię za chwilę. Pamiętam jak na jednej z lekcji, nauczycielka opowiadała iż niektórzy potrafią czytać z naszej głowę jak z otwartej księgi. Posłałem mu złośliwy uśmieszek i całkowicie zablokowałem dostęp do swojego umysłu, za pomocą żywiołu wiatru, który za każdym razem gdy ten próbował się dostać rozwiewał jego starania. Od tamtej chwili miałem nad nim przewagę, nie obchodziło mnie to co zniszczę przy pojedynku z nim. Dla mnie liczyła się tylko chęć zemsty. Zabił Minho... pozbawił życia jedyną osobę na której tak cholernie mi zależało... nie mogłem mu od tak po prostu odpuścić. To wszystko za daleko się potoczyło abym ze skrucha i spuszczoną głową odszedł. Tak może by zrobił stary Taemin, lecz stałem się kina innym, kimś lepszym i silniejszym. Wiedziałem, że wygram. Musiałem to zrobić dla niego, aby jego śmierć nie była bezsensowna. Zagryzłem dolną wargę i że zdwojoną siłą naparłem na przeciwnika. Wykorzystywałem wszystkie techniki, których nauczyli mnie przyjaciele. Teraz wszystko zależało ode mnie, nikt nie mógł mi pomóc... byłem sam. Ból, który okalał moje serce dawał mi siłę. To wszystko nie tak miało się potoczyć ! Mieliśmy tyle planów a On od tak po prostu to zniszczył. W pewnym momencie moje siły zaczęły rosnąć jeszcze bardziej, kątem oka mogłem dostrzec iż przyjaciele oddają mi część swojej mocy, wspierają mnie. Z żywiołów utworzyłem ogromny miecz i jednym ruchem wbiłem go w miejsce, gdzie powinno znajdować się serce. Nieśmiertelny wrzasnął z bólu i upadł na kolana. Gdybym tego nie widział na własne oczy, nie uwierzyłbym.. On się rozpłynął! Nie zostało po nim nic. Upadłem na kolana i zakryłem twarz dłońmi. Nie miałem siły, najmniejszy ruch sprawiał mi ból. Spojrzałem w stronę przyjaciół i mimo dyskomfortu podbiegłem do nieruchomego ciała Minho i opadłem na ziemię, łapiąc go za zimną dłoń. W moich oczach ponownie pojawiły się łzy i zaczęły spływać po twarzy.
-Minho..- wyłkałem, druga dłonią głaszcząc go po włosach. Nie mogłem uwierzyć, że nie zobaczę już tego charyzmatycznego uśmiechu i miłości, która biła w każdym jego spojrzeniu. Nawet nie zwróciłem uwagi na przytulające mnie osoby, patrzyłem tylko na niego i tę spokojną twarz.
-Taemin.. on nie żyje.. musimy go stąd zabrać.- powiedział Key ze smutkiem i poklepał mnie po ramieniu. Pokręciłem mu mordercze spojrzenie.
- Nie! Zostawcie mnie! To nie może być prawda!- wrzasnąłem, opierając głowę o klatkę piersiową bruneta. Chłopak chyba postanowił dac mi chwilę spokoju ponieważ odsunął się i usiadł kawałek dalej. Nie potrafiłem powstrzymać szlochu, który wydobywał się z moich ust, to było zbyt silne. Nie miałem pojęcia jak dalej będzie wyglądać moje życie
Wszyscy zapewne byli strasznie szczęśliwi z powodu zniszczenia egzystencji Nieśmiertelnego, lecz jakim kosztem? Nikt chyba nie potrafił zrozumieć tego jak się czułem. Nagle zakręciło mi się w głowie i pochłonęła mnie ciemność.**********************♥****************
Nie wiedziałem gdzie się znajdowałem. Miejsce było jasne, przez co musiałem zmrużyć oczy. Rozejrzałem się wokół siebie i na białej ławce zobaczyłem starszego mężczyznę, który uśmiechał się do mnie ciepło. Z lekkim zawahaniem podszedłem bliżej i zająłem miejsce obok starca.- Gdzie ja jestem ? - zapytałem. -Nie mam pojęcia, jestem tylko wytworem twojej wyobraźni.- odpowiedział i wyjął z kieszeni opakowanie jakiś kolorowych landrynek.
-Czy ja umarłem? -zadałem kolejne pytanie, próbując zrozumieć co się dzieje i gdzie jestem. Mężczyzna zachichotał i polował przecząco głową.
-Żyjesz, po prostu zemdlałeś ze zmęczenia.- wytłumaczył, uśmiechając się do mnie pokrzepiająco- Dałeś radę, wiedziałem, że ci się uda. Jestem Kim JungWon, dziadek Jonghyuna. O ile dobrze wiem, jesteś w posiadaniu mojego dziennika. Mam nadzieję, że się przydał.- powiedział pocierając nadgarstek.-Chciałby m ci podziękować za to, że dałeś druga szansę mojemu wnukowi, to dobry chłopak.- dodał, klepiąc mnie po ramieniu.- Będzie dobrze, masz moje słowo.-powiedział i zniknął, zostawiając mnie samego. Wspomnienia momentalnie do mnie powróciły, przez co znowu zacząłem płakać z bezsilności. Nie będzie dobrze, nie bez Minho. Miałem już tego dość.
I jak wam się podobało ? :)
Liczę na wasze komentarze ^^
Został mi do napisania ostatni rozdział + Epilog !
Do zobaczenia wkrótce ! ♥