wtorek, 24 grudnia 2013

Świąteczna historia - LuKai

Czesc ! No więc oto mój prezent :D Opowiadanie świąteczne LuKai. Pierwszy raz chyba zdążyłam napisać coś w określony termin. Ale cóż zarwałam nockę dla was ale one-shot się ukarze :D Mam nadzieję, że podobał wam się 9 rozdział Tajemnic Przeznaczenia a teraz coś takie z innej beczki.Dodaję z telefonu więc przepraszam za liczne błędy które się na pewno pojawią :D Zapraszam ♥



Święta od zawsze kojarzyły mi się z tandetą. Cała ta wymuszona aura, która wprowadzała w trans głupich oraz naiwnych ludzi. Byli oni jak roboty, zaprogramowanymi na kupowanie a właściciele sklepów tylko zacierali ręce widząc jak szybko towar znika z półek a przecież to był zwykły dzień. Nie rozumiem co fajnego jest w marnowaniu pieniędzy na tonę jedzenia, skoro można by je odłożyć i zainwestować w wakacje gdzieś za granicą. Albo to całe składanie sobie życzeń, dzieląc się opłatkiem które zazwyczaj wyssane są z palca na poczekaniu to jeszcze nieszczere. Czasami widząc w centrum handlowym tych wszystkich ludzi opętanych wizją promocji, miałem ochotę uderzyć głową o ścianę. Lecz spójrzmy prawdzie w oczy, te ceny są takie same jak wcześniej. Święty Mikołaj, to była chyba największa bzdura wymyślona przez człowieka. Czy naprawdę te małe dzieci wierzą, że jakiś brodaty, grubas obdaruje je prezentami, których najbardziej pragną ? Nie wiem, ale mnie to podchodzi już pod pedofilię. Wzniosłem oczy ku górze, zastanawiając się czy ten dupek siedzący tam u góry, całkiem postradał zmysły albo czy dobrze się bawił. Schowałem ręce do kieszeni i skierowałem się do pierwszego, lepszego baru z koktajlami. Myślicie pewnie, że straszny ze mnie maruda i zrzęda prawda ? Może i tak, ale kiedy wy spędzacie wieczór wigilijny z rodziną ja siedzę sam w domu i oglądam telewizję. Pewnie stąd moja zgorzkniałość. Nawet nie zorientowałem się iż na kogoś wpadłem, gdyby nie mocny i strasznie bolesny upadek na ziemię.
- Kurwa.. uważaj jak chodzisz.- warknąłem, otrzepując ubrania z lekkiego kurzu.
- Przepraszam, ja nie zauważyłem cię przez te torby.- wyjąkał chłopak, próbując pozbierać wszystkie swoje zakupy. Zmierzyłem go ostrym spojrzeniem, lecz musiałem przyznać, że był bardzo uroczy. Włosy w kolorze ciemnego blondu, opadały mu lekko na twarz zasłaniając oczy, skórę natomiast miał mlecznobiałą a głos niczym anioł. Otrząsnąłem się ze swoich myśli i zacząłem pomagać mu chować wszystko co wypadło podczas naszego małego wypadku.
- Nic się nie stało, jestem Kai. - uspokoiłem go, posyłając mu jeden ze swoich najlepszych uśmiechów.
- A ja Luhan, w ramach przeprosin dałbyś zaprosić się na kawę ? - zapytał lekko skrępowany, próbując zakryć słodkie rumieńce, które pojawiły się na jego twarzy. Zachichotałem i przytaknąłem głową, niosąc połowę rzeczy Szatyna. weszliśmy do jednej z kawiarenek i zajęliśmy miejsce przy oknie. W całym pomieszczeniu unosił się cudowny zapach cynamonu i świeżo zaparzonej kawy. Chłopak zamówił waniliowe latte a ja zadowoliłem się mocną kawą rozpuszczalną z odrobiną mleka.
- No więc... to jak spędzasz tegoroczne święta ? - zapytał szatyn, mieszając swój gorący napój. Wiedziałem, że zadał to pytanie tylko dlatego aby przerwać krępującą ciszę, która utworzyła się pomiędzy nami.
- Nie mam nikogo bliskiego, więc pewnie będzie to spotkanie z moim starym znajomym telewizorem. A ty?-powiedziałem z przekąsem, próbując swojej kawy.
- Jak to tak ? Przecież to najwspanialszy dzień w roku! Mamy okazję spotkać się ze znajomymi czy też rodziną ! Nikt nie powinien być tego wieczora sam ! Ja zostaję w Korei, moi rodzice mieszkają w Chinach a loty zostały odwołane przez trudne warunki atmosferyczne. Postanowiłem urządzić wigilię u siebie w sumo i zaprosić przyjaciół, którzy też zostają. Nie chcę aby ktokolwiek kogo znam był sam w ten piękną noc. - odpowiedział co jakiś czas popijając swoje latte. Oniemiałem, ten chłopak robił wszystko aby inni nie czuli się samotni.
- Masz wielkie serce Lulu.- wyszeptałem, nie mogąc oderwać wzroku od jego twarzy i tych hipnotyzujących, brązowych oczu w których krył się tajemniczy błysk.
- A może chciałbyś spędzić święta ze mną i moimi przyjaciółmi ? - zaproponował, totalnie mnie zaskakując mnie tym zaproszeniem. Znaliśmy się może jakieś piętnaście minut a on od tak zaprosił mnie na wspólne spędzenie wigilii.
- No nie wiem..-mruknąłem, pierwszy raz nie wiedziałem co powiedzieć.
- Kai nie masz się czego wstydzić ! Może i nie znamy się długo, lecz zdążyłem cię już bardzo polubić ! Nie pozwolę abyś siedział sam ! Bardzo mi zależy abyś się pojawił - powiedział dopijając resztę kawy. Po kilku minutach ciągłych próśb szatyna, zgodziłem się. Chłopak ucieszył się jak małe dziecko po czym wymieniliśmy się numerami telefonu. Na pożegnanie przytuliłem go mocno do siebie i pomachałem idąc w swoją stronę. Założyłem słuchawki na uszy i wróciłem do domu. Od progu przywitało mnie radosne szczekanie Rudiego. Pogłaskałem pupila po łebku i rzuciłem mu piłeczkę za którą ochoczo pobiegł. Zaśmiałem się na ten widok i skierowałem się do kuchni aby zrobić sobie obiad. Skoro Lulu zaprosił mnie na święta to powinienem kupić mu jakiś prezent prawda ? co za ironia, stanę się jedną z tych zamroczonych robotów. Otworzyłem lodówkę i westchnąłem głośno. Oczywiście, przez spotkanie z Szatynem zapomniałem zrobić zakupy. Wyciągnąłem telefon i napisałem krótkiego sms-a.
"Do:Lulu
Od: Kai
Co powiesz na obiad ? :) " Nasypałem suchej karmy psu i nalałem świeżej wody. Psiak, gdy tylko usłyszał charakterystyczny dźwięk swoich misek przybiegł z wywalonym jęzorem i zaczął pochłaniać swój obiad. Rudi był jedynym stworzeniem, które mnie nie opuściło. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk sms-a.    "Od:Luhan
Do: Kaaai :D
Jasne, spotkajmy się przed kawiarnią co wcześniej za godzinę." Oczytałem wiadomość z wielkim uśmiechem na twarzy i szybko pomknąłem do łazienki. Nie wiem dlaczego ale zależało mi aby dobrze prezentować się przed chłopakiem. Ułożyłem włosy i umyłem dokładnie zęby. Niczym tornado wybiegłem z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Do galerii handlowej miałem całkiem spory kawałek drogi a jak to mówiła zawsze moja mama, lepiej być za wcześnie niż się spóźnić. W połowie drogi przypomniałem sobie, że nie wyprowadziłem psa na spacer. Przeczesałem włosy palcami i coś tak czułem, że po powrocie czeka mnie nieprzyjemne sprzątanie. Przecisnąłem się przez tłum przy wejściu i wjechałem ruchomymi schodami na pierwsze piętro. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to stojący obok kawiarni Luhan. Spojrzałem na zegarek, no ale przecież miałem jeszcze piętnaście minut. Z wielkim uśmiechem na twarzy, przytuliłem go mocno.
- Cześć Lulu - przywitałem się, z niechęcią wypuszczając go z moich objęć. Nie jestem pewny ale na jego twarzy przez moment mogłem dostrzec grymas. Czyżby on też czuł wobec mnie coś więcej niż przyjaźń ? O ile można to nazwać przyjaźnią.
- Może zjemy obiad w tej nowej restauracji na parterze ? - zapytał, posyłając mi nieśmiały uśmiech. Chwyciłem go za rękę i udaliśmy się w kierunku miejsca, które zaproponował szatyn. Pomieszczenie to w porównaniu do kawiarni, było strasznie zatłoczone. Cóż jak widać, bydło podczas tych całych zakupów nieźle zgłodniało. Pochłaniali swoje zamówienia niczym wygłodniałe zwierzęta, brudząc wszystko w okół siebie. Spojrzałem na nich z politowaniem i zajęliśmy jedyne wolne miejsce przy drzwiach. Mam nadzieję, że całe to stado zdąży wyjść i będę mógł spokojnie porozmawiać z Luhanem bo w sumie na tym najbardziej mi zależało. Chciałem zbliżyć się do chłopaka jak najbardziej aby odegrać w jego życiu szczególną rolę. Dziwne prawda ? Nie znałem go długo, z resztą co ja mówię ! Znaliśmy się niecały dzień  a ja już chciałem spędzać z nim więcej czasu. Czy to normalne ? Przetarłem twarz dłońmi i po długich debatach w końcu zdecydowaliśmy się co zamówić. Przy okazji dowiedziałem się iż chłopak nie jada mięsa. Na jedzenie nie czekaliśmy długo, kelnerka podając mi mój talerz, wsunęła pod niego karteczkę ze swoim numerem telefonu. Ludzie chyba przez te całe święta naprawdę postradali zmysły.
- Lulu powiedz mi co lubisz - poprosiłem zaczynając jeść. Chłopak zamyślił się na chwilę, przykładając widelec do ust.
- Uwielbiam czytać, ale tylko jeśli jest to coś romantycznego. Często śpiewam i tańczę ale tylko dla siebie. Jakoś nigdy nie było okazji do występu publicznego. - odpowiedział przeżuwając jakąś zieleninę. Luhan tańczył ! Momentalnie na myśl przyszło mi ogłoszenie, które widziałem wczoraj.
- Nie było okazji mówisz ? Mam pewien pomysł ale musisz mi zaufać. - powiedziałem radośnie. Sam chciałem wziąć w nim udział, ale solowe występy jakoś mnie nie kręciły.
- Ufam ci Kai.- oznajmił szczerze, delikatnie się przy tym rumieniąc. On był taki uroczy. Po zjedzonym posiłku zaciągnąłem go na drugie piętro, gdzie miał odbyć się konkurs.
- Proszę nas zapisać. - nakazałem, ponurej kobiecie która chyba wcale nie cieszyła się ze swojej pracy.
- Jak się nazywacie ? - zapytała oschle, nie ukazując przy tym, żadnych głębszych emocji.
- LuKai.- powiedziałem bez chwili zastanowienia. Podała mi nasze numerki, które przykleiliśmy sobie na bluzkach.
- Oszalałeś ?! Przecież my nie mamy nic przygotowanego ! Tylko się ośmieszymy ! - pisnął Luhan łapiąc mnie za rękaw koszulki.
- Spokojnie, znasz słowa i układ do piosenki SHINee Sherlock ? - chłopak przytaknął głową, niecierpliwie czekając na moje dalsze instrukcje. - Ty weźmiesz partie wokalne a ja zajmę się rapem, dobrze ? - szatyn ponownie pokiwał głową idąc za mną na scenę.
- Jesteś szalony. - mruknął, nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie dzieje.
- To dopiero jedna z tych stron, które niedługo poznasz. - przyciągnąłem go do siebie obejmując ramieniem. Czekając na swoją kolej, powtórzyliśmy sobie tekst piosenki. Gdy zostaliśmy wezwali na scenę jako LuKai, chłopak spojrzał na mnie i zaśmiał się głośno.
- Głupek - mruknął mi do ucha i ruszył na scenę. Przywitaliśmy się ze wszystkimi, po czym rozpoczęliśmy występ. Szatyn był bardzo skupiony, natomiast ja robiłem wszystko odruchowo, jak maszyna.
Po skończonym pokazie, zostawiłem kobiecie, która nas zapisywała swój numer telefonu, tak w razie co. Na pożegnanie mocno go przytuliłem i poprosiłem aby podał mi swój adres. Przecież wigilia już za trzy dni. Przez Luhana zaczynałem lubić święta.

~♥~

Zapakowałem dokładnie prezent dla Luhana i ruszyłem w drogę, chowając podarek do torby a kopertę do kieszeni. Przez ostatnią nic spadła chyba z tona śniegu, przez co trudno było poruszać się po oszklonych chodnikach. Szatyn mieszkał tylko kilka ulic dalej, więc postanowiłem pokonać tę drogę pieszo. Kori na ulicach były dzisiaj tragiczne a wolałem się nie spóźnić. Zapukałem kilkakrotnie w mahoniowe drzwi, czekając na reakcję kogokolwiek z wewnątrz. Otworzył mi uśmiechnięty od ucha do ucha Lulu. Miał na sobie fartuszek ze świętym mikołajem i rogi renifera na głowie. Wywróciłem oczami na ten widok, chłopak chyba bardzo chciał stworzyć świąteczny nastrój. Przekroczyłem próg mieszkania i rozebrałem buty oraz kurtkę. Wręczyłem mu prezent oraz kopertę.
- Otworzysz dopiero po kolacji. - wyszeptałem mu do ucha, a widząc jego miną zachichotałem.
- Jemioła.- wyszeptał skrępowany patrząc w górę. Posłałem mu promienny uśmiech i zamknąłem jego usta w delikatnym pocałunku.
- Chyba polubię święta. - powiedziałem w końcu się od niego odrywając.

Komentujcie kochani ! To wiele dla mnie znaczy ♥ 

Rozdział 9

Hoł Hoł Hoł ! Witam was serdecznie :D No więc tak miałam inne plany związane z tym rozdziałem ale widząc wasze komentarze siedziałam wczoraj do godziny 2:30 i kończyłam oto ten rozdział. Mam oczywiście dla was świąteczny prezent :) Tak więc pierwszy raz w historii tego bloga pojawią się dwa posty za jednym razem ♥ A teraz się usprawiedliwię dlaczego tak długo nie było notki, ponieważ mam małe problemy w domu i tymczasowo mieszkam i Babci a tam komputera nie wzięliśmy ze sobą i jeśli chcę coś dodać to muszę specjalnie iść do domu.. a jakoś niespecjalnie chcę widzieć się z ojcem więc po prostu nie było notki. Próbowałam dodać z telefonu lecz z tego też nic nie wyszło. Mam nadzieję iż rozdział wam się spodoba :) Zapraszam serdecznie do czytania i liczę na wasze komentarze :D Przecież mamy święta ♥



- Spokojnie Kai, wszystko ci wyjaśnimy. - powiedział Minho ostrożnie zbliżając się do chłopaka.
- Przestań pieprzyć Choi. Co ty chcesz mi tu do cholery wyjaśniać ? Uprawiacie tutaj jakieś pierdolone czary ! Sorka Taemin ale ja się wypisuję. Żegnam ! - wrzasnął i uciekł w kierunku szkoły. Upadłem na kolana, chowając twarz w dłoniach. I co ja miałem teraz zrobić ?
- Minho, biegnij za nim ! - wyłkałem, trzęsąc się jak galaretka. Brunet nie zważając na moje słowa usiadł obok mnie i mocno przytulił. Byłem zły na niego, że nie wykonał tego o co prosiłem, ale w głębi serca cieszyłem się, ponieważ nie zostawił mnie wtedy kiedy go najbardziej potrzebowałem. Cholera, zacząłem zachowywać się jak jakaś nastolatka w okresie dojrzewania. Co się ze mną dzieje ? Spojrzałem mu prosto w oczy i uśmiechnąłem się przez łzy. Miałem szczęście mając kogoś takiego jak on. Byłem wdzięczy losowi za to, że postawił na mojej drodze tego upartego wielkoluda. Objąłem go za szyję i schowałem się w jego ramionach. Nawet nie poczułem jak chłopak mnie podnosi. Uniosłem głowę do góry i spojrzałem w kierunku szkoły. Zastanawiałem się czy Jongin zabrał już swoje rzeczy i wrócił do domu czy jednak postanowił z nami porozmawiać. Miałem nadzieję, że choć trochę ochłonął. Wtuliłem się w Bruneta i zamknąłem oczy. Dopiero teraz odczułem skutki zużytej przeze mnie energii. Musiałem powstrzymać swój organizm przed zaśnięciem, nie chciałem pokazywać ile wysiłku kosztowało mnie przywrócenie temu miejscu życia a przede wszystkim nie chciałem go martwić. Poczułem jak kładzie mnie na łóżku i szczelnie okrywa kołdrą. Czyli on wiedział.
- Zdrzemnij się Minne, mamy jeszcze dwie godziny do zajęć.- wyszeptał i pogłaskał mnie delikatnie po włosach.
- Poszukaj Kai'a - wymruczałem i oddałem się błogiej ciemności. W końcu mogłem odpocząć.

~♥~
Obudził mnie irytujący dźwięk budzika. Niechętnie opuściłem ciepłe łóżko, po czym rozejrzałem się po pokoju szukając Choi. Niestety nigdzie go nie było. Wzruszyłem ramionami i poszedłem doprowadzić się do względnego porządku. Spakowałem potrzebne mi książki i skierowałem swoje kroki na stołówkę. Gdy dostrzegłem Kibuma, siedzącego w jednym ze stolików, momentalnie się uśmiechnąłem. Stęskniłem się za nim. Od czasu szpitala nie miałem okazji aby zamienić z nim chociaż słowo. Usiadłem obok przyjaciela, zabierając jedną z przepysznie wyglądających kanapek. 
- Hej ! Mogłeś sobie zrobić ! - powiedział oburzony, popijając herbatę. 
- Też cię kocham Bummie. - odparłem posyłając mu buziaka. - Gdzie JinKi ? - zapytałem przeżuwając kanapkę. Key rzadko kiedy pokazywał się bez swojego chłopaka, byli jak papużki nierozłączki. 
- Dzisiaj jest zebranie wszystkich szkół naszego typu, a dyrektor w końcu docenił jego osiągnięcie i wysłał jako reprezentanta naszej placówki. - odpowiedział z dumą w głosie. Posłałem mu pełne uznania spojrzenie. 
- A co tam u ciebie i Minho ? On chyba coś do ciebie czuje. Miałem okazję obserwować jego zachowanie, gdy leżałeś nieprzytomny. - powiedział tak cicho, abym tylko ja mógł go usłyszeć. Zakrztusiłem się ostatnim kęsem śniadania a chcąc pozbyć się drapiącego uczucia w gardle, wypiłem połowę herbaty Kibuma. 
- Taemin jesteś bezczelny ! Najpierw kanapka a teraz nawet mi herbatkę wypijasz ?! - oburzył się, rozmasowując sobie skronie. Patrzyłem na niego z szeroko otwartymi oczami, nie mogąc przyjąć do wiadomości jego słów. - No co się tak gapisz ? Gdybyś ty nic do niego nie czuł, to nie pozwalałbyś na te czułe gesty.- stwierdził i przetarł usta chusteczką. Jak zawsze idealny. Prychnąłem po czym zabrałem swoją torbę i ruszyłem za chłopakiem. Pierwszą lekcję mieliśmy razem, z resztą jak wszystkie dzisiaj. Zajęliśmy miejsce w ostatniej ławce pod oknem. Pani profesor przybyła jak zwykle punktualnie, równo z dzwonkiem.
- Witam klaso, na dzisiejszej lekcji omówimy sposoby aby utrzymać w sobie energię żywiołu na dłuższy czas. -  oznajmiła kobieta, miło się do nas wszystkich uśmiechając. Podniosłem energicznie głowę słysząc jej słowa. Czyli jednak był jakiś sposób, to mogło mi się bardzo przydać. Otworzyłem zeszyt na pierwszej, lepszej czystej stronie chcąc robić skrupulatne notatki. 
- Tak więc, każdy z was ma pewnie jakąś osobę, lub też wspomnienie, które wywołuje jakąś silną reakcję w waszym ciele. Coś co wywołuje silne emocje. To jest głęboko zakorzenione w naszej psychice i wystarczy to tylko dobrze wykorzystać. - wyjaśniła i pokazała na dziewczynę w pierwszej ławce.- Gdybyś miała tak na szybko przywołać jedno wspomnienie, co by to było ? - zapytała czekając na jej odpowiedz. Dziewczyna spłonęła szkarłatnym rumieńcem, wzruszając nieśmiało ramionami. 
- Radość, gdy mój tata wrócił po dwóch latach z wojska. - wymamrotała, próbując schować się za czarnym szalikiem. Wywróciłem oczami, odkładając długopis na bok. 
- Bardzo dobrze ! To teraz może ty, Taemin.- pogratulowała jej i spojrzała wyczekująco w moją stronę. Które wspomnienie wywoływało u mnie ogromne emocje ? Wszystkie wiązały się z Minho, gdy mnie przytulał, gdy przyglądał się mojej twarzy tymi swoimi dużymi, żabimi oczami które uwielbiałem. Tylko on wywoływał u mnie przeróżne emocje, których nigdy nie doznałem. 
- Obecność osoby na której mi zależy- oznajmiłem pewnie a wszystkie twarze skierowały się w moją stronę. Kibum prychnął pod nosem, uśmiechając się do siebie. Chyba dopiero dzięki tej kobiecie, uświadomiłem sobie pewne informacje. W końcu byłem gotowy aby otwarcie mówić o swoich uczuciach do Choi. Ten chłopak miał coś w sobie, co poruszało moje serce. Te ciemnobrązowe oczy i radosny uśmiech, którym zawsze potrafił poprawić mi humor. Może i nie znaliśmy się jakoś specjalnie długo, lecz gdzieś w głębi czułem, że możemy być sobie pisani. Jejku.. moje życie coraz bardziej przypominało tanie romansidło a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Przetarłem twarz dłońmi, kątem oka zerkając na Kim'a. Chłopak uśmiechał się tajemniczo i pisał coś zawzięcie na wyrwanej kartce. Zawstydzony spuściłem wzrok, skołowany faktem iż cała klasa nadal się na mnie gapi. Kobieta przywołała klasę do porządku i powróciła do swojego monologu. Chwilę później między moimi palcami wylądowała mała, starannie złożona karteczka. 
" Zrozumiałeś w końcu ? Jeśli chcesz mogę ci pomóc w zdobyciu serca twojego żabiego księcia. To tylko kwestia odpowiedniego podejścia"  przeczytałem a po chwili karteczka spłonęła nie parząc mych dłoni. Nauczycielka nawet nie zdążyła poczuć dymu ponieważ skinąłem palcem, przywołując delikatny wietrzyk, który rozwiał wszelkie dowody używania ognia. Coraz lepiej szło mi opanowywanie wszystkich żywiołów. W sumie umiejętność panowania nad wodą, jakoś specjalnie się nie ujawniła, więc pewnie za jakiś czas Minho ponownie zaprowadzi mnie do lasu i będzie próbował pomóc. Przez chwilę zastanowiło mnie gdzie, podziewał się Choi ale puściłem to w niepamięć bo może miał jakieś sprawy do załatwienia.Po dzwonku niechętnie przeszliśmy z Kibumem do kolejnej klasy. Oparłem się o ścianę i przymknąłem oczy. Profesor Xiao musiał gdzieś wyjść więc postanowiłem trochę odpocząć, lecz zerwałem się z miejsca i wybiegając z klasy gdy wpadłem na pewien pomysł. Skoro miałem trochę czasu a Minho jak na razie nie dawał znaku życia mogłem załatwić ostatnią niedokończoną sprawę. Pobiegłam na samą górę budynku i otworzyłem drzwi od dachu. Rozejrzałem się w okół siebie, szukając tego chłopaka/ducha. 
- Jonghyun ! - krzyknąłem, nerwowo się rozglądając. Chłopak zmaterializował się centralnie przed moją twarzą z uśmiechem na ustach. 
- No w końcu mnie odwiedziłeś ! Myślałem, że zapomniałeś już o starym kumplu ! - zaśmiał się i okrążył mnie dokładnie się przyglądając. - No, no, no wyglądasz lepiej niż ostatnio.- mruknął, drapiąc się po brodzie. Zmierzyłem go kpiącym spojrzeniem i skrzyżowałem ramiona na piersi. 
- Coś widzę, że żarty cię dziś trzymają. Przez ciebie byłem w szpitalu, ale miałem całkiem sporo czasu aby przemyśleć pewne sprawy. Nad jakim żywiołem sprawowałeś kontrolę ? - zapytałem przestępując z nogi na nogę. Spojrzał na mnie zdezorientowany. Chyba moje pytanie zbiło go lekko z tropu. Podrapał się po głowie, niszcząc idealnie ułożone włosy. Usiadł na murku i spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. 
- Panowałem nad żywiołem wody.- mruknął, tracąc swój dobry humor. Wiedziałem, że kazałem wrócić chłopakowi do przeszłości o której nie chciał pamiętać, ale ja musiałem wiedzieć. Skoro potrafił kontrolować wodę to równie dobrze mógłby mi pomóc, a Choi miałby jeden problem z głowy. Key miał problem aby znaleźć odpowiednią i zaufaną osobę a skoro Jonghyuna widzę tylko ja, tajemnica zostanie zachowana. 
- Mam do ciebie prośbę... wiem, że to trochę wielka sprawa ale czy mógłbyś mi pomóc opanować żywioł wody ? - poprosiłem, siadając obok niego. Chłopak przetarł twarz dłońmi, głośno wzdychając. 
- Dobrze, chociaż spędzę trochę czasu z kimś, kto mnie widzi i będę mógł z tobą porozmawiać.- zgodził się, posyłając mi promienny uśmiech. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę a później pobiegłem do swojego pokoju po ostatnie mleko bananowe, które leżało na jednej z półek. Otworzyłem z rozmachem drzwi i niczym tornado wpadłem do pomieszczenia, patrząc oniemiały na chłopaka przede mną. 
- Co.. ty tu robisz ? - wyjąkałem. 
- Też się cieszę, że cię widzę Minne - odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. 

Są święta ! Zostaw komentarz bo 10 rozdział stoi w miejscu... ♥ 

środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 8

No więc pojawiam się kochani ! ♥ Niestety ten rozdział pisało mi się strasznie opornie ale dzięki waszym komentarzom jako tako pokonałam brak weny i zmusiłam się do pisania. Przyznam się bez bicia iż skiepściłam całkowicie ten rozdział ale jest dłuższy tak jak obiecałam ! :) Mam nadzieję iż mimo tego że jest beznadziejny to wam się spodoba >.< (jakie bezsensu zdanie) ostatnio nie potrafię skleić żadnego zdania które miałoby jakiś sens... nie wiem czy ja mam znowu jakiś kryzys czy co ? No ale pisałam go strasznie długo i poświęciłam na prawdę wiele czasu aby móc wam tu coś wstawić ♥
Proszę o komentarze i miłego czytania wam życzę ♥♥






Choi od piętnastu minut chodził w tę i z powrotem, próbując zrozumieć moje słowa. Nie docierało do niego dlaczego Jongin postanowił zaszczycić nas swoją obecnością, tutaj w Seongnam. Wiele razy próbowaliśmy skontaktować się z chłopakiem, aby wyjaśnić mu iż ta wizyta jest całkowicie niepotrzebna, lecz jak na złość odrzucał każde moje połączenie. Nie było sensu nagrywać mu się na pocztę, ponieważ on i tak nigdy nie odsłuchiwał wiadomości. Z bezradności kopnąłem pierwszy lepszy kamień i czekałem na to, aż Brunet coś wymyśli.
- Mam pomysł ! Kai przyjeżdża tutaj, tylko ze względu na twoje bezpieczeństwo. Musimy mu pokazać, że są tutaj również ludzie, którzy się o ciebie troszczą i nie pozwolą aby stało ci się coś złego. Muszę porozmawiać z Kibumem, żeby zaczął zachowywać się jak na troskliwą Ummę przystało, JinKi będzie tym odpowiedzialnym a ja zagram twojego chłopaka. - oznajmił drapiąc się po skroni. Powoli zaczynałem czuć się jak w jakimś tanim romansidle.
- Dlaczego ty ? - zapytałem drżącym głosem. Nie to, że miałem coś przeciwko, tylko że sam nie wiedziałem jakie relacje łączą mnie i Bruneta.
- Ponieważ Key i Onew są parą a nie chcemy wprowadzić zamieszania w ich związku, prawda ? Nie możemy też wtajemniczyć żadnej osoby z zewnątrz, nie ufam ludziom z tej szkoły. Jak myślisz, kiedy możemy się go tu spodziewać ? - spytał, siadając obok mnie. Korzystając z okazji oparłem głowę o jego ramię i głośno westchnąłem.
- Znając jego możliwości, możemy spodziewać się go nawet dzisiaj wieczorem. - odpowiedziałem, tępo gapiąc się w przestrzeń. Chcąc nie chcąc, musieliśmy ruszyć tyłki i wrócić do pokoju, aby dopracować plan. Rzuciłem się na łóżko, wtulając się w swoją poduszkę. Wyciągnąłem dziennik z torby, którą dał mi Minho, zanim poszedł porozmawiać z Kibumem. Otworzyłem na pierwszej stronie, po czym zagłębiłem się w lekturze. Notatki były prowadzone lekko chaotycznie, tak jakby ich autor chciał przekazać w nich zbyt wiele informacji. Pewien fragment szczególnie zwrócił moją uwagę.
" Mam coraz mniej czasu. Czuję jak zła energia ogarnia szkołę. Ludzie zaczynają być dla siebie nieprzyjemni. Wiem, że on gdzieś tu jest, ale nie wiem kiedy będzie chciał zaatakować. Tak wiele muszę się jeszcze nauczyć. Mój przysięgły nie żyje, poległ w walce z Krukami. Dla niego muszę pokonać Nieśmiertelnego. Ku jego pamięci. Zemszczę się"
Czytając zapiski, mogłem poczuć jaka nienawiść ogarniała autora wspominając śmierć swojego przyjaciela. Nawet nie zauważyłem, gdy na zewnątrz zrobiło się ciemno, gdyby nie to że do pokoju wbiegł zdyszany Minho. Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem, chowając notes do szuflady.
- Miałeś rację, Kai już przyjechał. Skąd wiedział, że akurat tutaj się uczysz ? - zapytał próbując złapać oddech. Zerwałem się z łóżka, przez co zakręciło mi się w głowie i z powrotem opadłem na miękki materac. Brunet momentalnie znalazł się obok mnie i złapał za rękę.
- Może Jongin przyjdzie tutaj ? Miałeś odpoczywać.- powiedział z wyrzutem, patrząc na mnie smutno. Coś w głębi podpowiadało mi, że chłopak się martwił, lecz nie mogłem pokazać Jonginowi, że coś jest ze mną nie tak. Pokiwałem głową sprzeciwiając się Choi i próbując wstać. Minho westchnął i pociągnął mnie do góry.
- To jest Kai, on wie wszystko. Nie mogę dawać mu podstaw do tego aby został tutaj dłużej niż to konieczne. - oznajmiłem poważnie, zakładając kurtkę, którą podał mi Brunet. Złapałem go za rękę i wyszliśmy z pokoju. Grę czas rozpocząć. Widząc z daleka jakąś postać z torbą na ramieniu, momentalnie przykleiłem na twarz uśmiech i pobiegłem w jego stronę, chcąc zachować wszelkie pozory normalności. Jednak wymagało to ode mnie zużycia ogromnej ilości sił. Rzuciłem się na chłopaka, mocno go przytulając.
- Kaii~ - pisnąłem mu do ucha, czując jak mną kręci.
- Minee.. tak dobrze znów cię widzieć- powiedział z uśmiechem i odstawił mnie na miejsce, lecz gdy spojrzał na Choi stał się na nowo poważny. - A to pewnie twój kolega ? Mam rację ? - zapytał przyglądając mu się podejrzliwie. Brunet podszedł do nas i objął mnie ramieniem, wywołując na na moim ciele gęsią skórkę. Wiedziałem co to znaczy, energia zaczęła gromadzić się w moich dłoniach. Spojrzałem na Minho, mając nadzieję iż coś wymyśli.
- Jestem Minho. Chłopak Taemina.- odpowiedział krótko, posyłając mu swój doskonale wyćwiczony, charyzmatyczny uśmiech. Jongin wytrzeszczył oczy i spojrzał na nas, zaskoczony, lecz nie skomentował tego. Zaprosiliśmy go do naszego pokoju a ja poprosiłem Bruneta aby zrobił nam gorącej czekolady. Chciałem mieć chwilę aby porozmawiać sam na sam z przyjacielem. Usiedliśmy więc na moim łóżku, po czym głośno odchrząknąłem.
- Ten cały Minho, jakoś dziwnie wygląda..- zaczął Kai. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi. czy z Brunetem było coś nie tak ?
- W jakim kontekście ? - zapytałem siadając po turecku. Od mojego wyjazdu z Seulu, chłopak wiele się nie zmienił. No może trochę odrosły mu włosy po jego dawnym nieudanym eksperymencie. W głębi serca tęskniłem za tym głupolem, ale wiedziałem że nie jest w tej szkole bezpieczny.
- Nie wiem. Patrzy na ciebie jakbyś był jego własnością. I jeszcze ten wzrok, nie przeraża cię ? - zapytał, udając że dostaje dreszczy na samo wspomnienie. Na jego słowa wybuchnąłem głośnym śmiechem, teatralnie łapiąc się za brzuch.
- Nie przesadzaj, nie jest taki zły. Troszczy się o mnie a to chyba najważniejsze. - powiedziałem, wykonując pierwszą część planu. Chociaż wcale nie mijałem się z prawdą. Choi nie pozwoliłby aby coś mi się stało i martwił się o mnie. Kai tylko pokiwał głową, przyjmując do wiadomości moje słowa.
- Jak długo to zostajesz ? Nie to żebym cię wyganiał, ale muszę ci załatwić przepustkę. Nie można tutaj od tak, sobie wejść.- zapytałem, przerywając cieszę jaka stworzyła się pomiędzy nami.
- Parę dni, ale ... - zaczął lecz przerwał mu Minho, wchodzący do pomieszczenia z parującymi kubkami. Uśmiechnąłem się na jego widok i zabrałem od niego napój, całkowicie zapominając o niedokończonej wypowiedzi przyjaciela. Brunet pocałował mnie w policzek i usiadł za mną przytulając się do moich pleców. Całe moje ciało zareagowało na ten kontakt a energia kumulowała się coraz bardziej. Nie rozumiałem jak to jest możliwe, że udawanie przychodziło mu z taką łatwością. Ja zanim coś zrobiłem, musiałem przemyśleć to kilka razy, aby to wszystko wyglądało w miarę wiarygodnie.
- Hmm.. to gdzie będę spał ? - zapytał lekko skrępowany chłopak. Czyżby obecność mojego chłopaka tak na niego wpływała ? Czekaj, co ?! Czy ja właśnie.. ze mną jest chyba coraz gorzej.
- Możesz spać na tym łóżku. Taemin i tak śpi ze mną.- odparł spokojnie Choi, wyrywając mnie tym zdaniem z zamyślenia. W tym momencie, mogłem się założyć iż moje serca zatrzymało się na parę sekund. Miałem spać z nim w jednym łóżku ? Bałem się, że przez takie zachowanie mogłem się w nim naprawdę zakochać a wtedy miałbym nie lada problem. Przetarłem oczy i ziewnąłem przeciągle, opierając się wygodniej o chłopaka.
- Minee, jesteś zmęczony. Miałeś dzisiaj ciężki dzień, idź pierwszy do łazienki. Jutro trzeba wcześnie wstać.- powiedział troskliwie głaszcząc mnie po policzku, przez co spłonąłem rumieńcem. Przytuliłem Kai'a, zabrałem ubrania i udałem się pod prysznic. Odkręciłem gorącą wodę, chcąc aby moje ciało choć trochę się odprężyło. W mojej głowie panował istny mętlik. Zachowanie Minho budziło we mnie emocje, których nigdy wcześniej nie doznałem. Przetarłem twarz dłońmi i po wykonaniu wszelkich czynności opuściłem pomieszczenie. Z widocznym zwątpieniem skierowałem się ku części mieszkalnej Bruneta. Zwinąłem się w kłębek, kładąc się na samym brzegu łóżka aby nie przeszkadzać chłopakowi za bardzo. Jakiś czas później, poczułem jak obok mnie ugina się materac a silne ramiona przyciągają mnie do umięśnionego i rozgrzanego ciała.
- Dobranoc- wyszeptał i pocałował mnie w czoło.

-------------♥♥♥-----------
- Wstawaj- ze snu wyrwał mnie czyjś spokojny głos. Zakryłem głowę poduszką, mając nadzieję iż ów osobnik zauważy, że nie mam najmniejszej ochoty wstawać i da mi święty spokój. Natręt jednak nie dał za wygraną i zaczął budzić mnie bardziej natarczywie. Jęknąłem, niechętnie otwierając oczy. Nade mną wisiał uśmiechnięty od ucha do ucha Minho. Dosłownie wyciągnął mnie z łóżka i wepchnął do łazienki w międzyczasie podając mi ubrania, które miałem założyć. Otumaniony i nadal zaspany, spojrzałem w lustro zastanawiając się dlaczego chłopak tak wcześnie zrzucił mnie z cieplutkiego wyrka. Leniwie doprowadziłem swoje ciało do względnego porządku i dałem się zaciągnąć w głąb lasu. Zatrzymaliśmy się przy ogromnym, przewróconym drzewie, które Choi poklepał.
- Czytałem trochę o żywiole ziemi, aby ci trochę pomóc. Wiem, że miałeś odpoczywać, ale czułem że twoja energia coraz bardziej się kumuluje. Nie możemy pozwolić aby żywioł cię wypalił, a ty musisz ćwiczyć. Pobyt Jongina nie powinien ci tego uniemożliwiać. - powiedział delikatnie się do mnie uśmiechając. Pokiwałem głową, całkowicie się z nim zgadzając.
- Tak więc, dotknij tego drzewa i zamknij oczy. Musisz znaleźć jego serce i na nowo obudzić je do życia. - wyjaśnił a ja powoli wykonywałem jego polecenie. Przymknąłem powieki dostrzegając miejsce o którym mówił chłopak. Wyobraziłem sobie iż z moich dłoni wydobywa się światło, które wnika w korę drzewa. Po chwili korzenie wbiły się w glebę a potężne drzewo podniosło się do pionu. Z otwartą buzią przyglądałem się temu zjawisku. Byłem zaskoczony, iż w tak krótkim czasie udało mi się zrobić takie ogromne postępy. Odwróciłem się do Minho, ciesząc się jak wariat. Nie mogłem uwierzyć, że się udało. Posłałem mu promienny uśmiech i szybkim krokiem pokonałem dzielącą nas odległość.
- Widziałeś ?! Mogę coś jeszcze zrobić ? - zapytałem ekscytując się własnym dokonaniem. Choi pokiwał głową z uśmiechem nie dowierzając moim słowom.
- Jak się czujesz ? - zapytał, przyglądając mi się dokładnie, chcąc się upewnić, że wszystko gra.
- Super ! Mam jeszcze masę energii, wykonując to ćwiczenie nawet się nie zmęczyłem. - odpowiedziałem dziarsko.
- Skoro tak, to jedno małe ćwiczenie nie zaszkodzi. - stwierdził pogodnie i złapał mnie za rękę, powodując kolejny przypływ energii. Dlaczego jego dotyk tak na mnie działał ? Chłopak zaprowadził mnie w miejsce, które wyglądało jak istne pole bitwy. Wszystko w okół nas było spalone i zniszczone.
- Co się tu stało ? - zapytałem, ledwo mogąc wydusić z siebie słowa.
- Kiedyś przychodziłem tutaj, aby odpocząć po ciężkim dniu w szkole. Jeszcze przed twoim przyjazdem jakiś uczeń, przyszedł tutaj ćwiczyć swoje zdolności panowania nad ogniem. Stracił kontrolę a skutki tej bezmyślności, masz przed sobą. -  odpowiedział smutniejąc. Przypomniało mi się jak sam chciał abym poćwiczył kontrolę nad ogniem w lesie, ale postanowiłem nie przywoływać tych wspomnień i siedzieć cicho. Nie czekając na jakiekolwiek wskazówki chłopaka, przykucnąłem i obiema dłońmi dotknąłem ziemi. Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie piękną, małą polankę a wszędzie w okół rosnącą trawę i drzewa. Mogłem spostrzec jak z moich dłoni ponownie wypływa światło a wszystko nabiera takiego wyglądu jakiego chciałem. Serio zaczynałem lubić ten żywioł.
- Taemin coś ty zrobił. ?! Całkowicie zmieniłeś to miejsce.- wyrzucił z siebie zszokowany Choi. Wstałem otrzepując ręce z ziemi i spojrzałem na niego niepewnie.
- Przepraszam, nie o to ci chodziło ? - zapytałem łamiącym się głosem. Czułem się jakbym go zawiódł.
- Nie masz za co Minee, to miejsce jest jeszcze piękniejsze niż wcześniej. - odparł i spojrzał na mnie z .. uwielbieniem ? Nie, to nie mogło być to. Brunet mocno mnie do siebie przytulił.
- CO TO MA KURWA BYĆ ?! - oboje odwróciliśmy się w stronę, z którego słychać było krzyk. Naszym oczom ukazał się Kai. No to mamy przerąbane.

Podobało się ? :) Zostaw komentarz.. Dla mnie to wiele znaczy ♥