poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 15 (+18)

Dawno się nie widzieliśmy prawda ? Wiem.. pewnie jesteście na mnie mega ultra wściekli !
Zaczęła się era masowego poprawiania ocen i powiem wam szczerze, że nie wyrabiam. Tak więc w końcu udało mi się spiąć pośladki i napisać ostatni rozdział tego opowiadania :) W najbliższym czasie powinien pojawić się również Epilog i z czasem zacznę nowe opowiadanie. Lubię pisać chociaż może mi to nie wychodzi, lecz muszę dać upust swojej "twórczości".
Zapraszam was do czytania ^^


Pierwszą rzeczą jaką sobie uświadomiłem po odzyskaniu przytomności, był chłód satynowej pościeli na moim ciele, co znaczyło że leżę w szpitalnym łóżku zupełnie nagi.
Kolejną rzeczą było przemożne przeczucie, że najlepiej zrobię nie otwierając oczu i oddychając głęboko. Innymi słowy musiałem udawać, że wciąż śpię. Zachowując maksymalny bezruch, starałem się ocenić stan swojego ciała.
Uruchamiając wszystkie zmysły (oczywiście z wyjątkiem wzroku) poczułem obecność powietrza, wody, ognia i ziemi. Żywiołom brakowało wyrazistości, jakby nie były w pełni wykształcone ale i tak koiły i wzmacniały moje obolałe ciało. Oprócz tego wzbudzały we mnie okropną obawę o przyjaciół. Czy nic im się nie stało ? Jak się czują ?
Obok siebie usłyszałem dźwięk odsuwanego krzesła, przez co mimowolnie się wzdrygnąłem.
- Poruszył się. Niedługo powinien odzyskać przytomność.- powiedziała pielęgniarka, którą słyszałem jakby stała w nogach mojego łóżka. Byłem ciekaw kto jest jeszcze w tym pomieszczeniu, gdzie są moi przyjaciele?
- Czy ma jakieś większe obrażenia ?- usłyszałem obok siebie tak dobrze znany mi głęboki i aksamitny głos.
- Jest poobijany i wycieńczony. Za kilka dni powinien wrócić do pełni sił.- odpowiedziała i opuściła pomieszczenie, uderzając głośno pielęgniarskimi butami o podłogę.
- Nie martw się, piguła powiedziała że wszystko będzie z nim dobrze.- pocieszył do Jonghyun na co Choi prychnął.
- Wiem, że wszystko z nim dobrze, jestem na siebie wściekły ponieważ nie zapewniłem mu bezpieczeństwa gdy tego potrzebował ! Jestem jego strażnikiem a zawaliłem.- huknął, łapiąc mnie za dłoń. Tak dobrze było czuć jego delikatny dotyk i ciepło, które od niego biło.
- Nic więcej nie mogłeś zrobić ! Nie żyłeś ! Kiedy to w końcu dotrze do twojej żabiej, głupiej głowy ?- uniósł się Jonghyun, próbując przekonać Bruneta co do swoich słów.
- On nie jest głupi, po prostu chce wziąć całą winę na siebie.- wymamrotałem, otwierając powoli oczy. Ich spojrzenia od razu skierowały się na mnie, kończąc tym samym tę bezsensowną dyskusję.
- Jak się czujesz ?- zapytał troskliwie Minho, patrząc mi prosto w oczy. Posłałem mu delikatny uśmiech, chcąc choć trochę rozładować napięcie panujące w pomieszczeniu.
- Jakby przebiegło po mnie stado mamutów, ale się trzymam.- odpowiedziałem, ściskając delikatnie jego dłoń. Uśmiechnął się do mnie lekko, lecz w jego oczach nadal mogłem dostrzec poczucie winy.- A teraz wytłumaczcie mi jak to się stało, że żyjesz ?- zapytałem łamiącym się głosem. Jonghyun usiadł na brzegu łóżka i odchrząknął dając nam znać, iż to on odpowie na moje pytanie.
- Zaraz po tym jak straciłeś przytomność, zabraliśmy was do skrzydła szpitalnego. Onew i Key zajęli się opatrywaniem ran uczniów a Ja siedziałem tutaj. Niecałą godzinę później Choi otworzył oczy, wstał dobie od tak po prostu i usiadł obok ciebie. Skontaktowałem się z Onew a on poszperał trochę w książkach i znalazł odpowiedź. Minho ma dar niezniszczalnej powłoki.- rzekł chłopak z dumą.
- On wiedział..- wyszeptałem nie zdając sobie do końca sprawy, że wypowiedziałem te słowa na głos.
Moi towarzysze spojrzeli na mnie, nie rozumiejąc o co mi chodzi.
Zaczerpnąłem więcej powietrza, przygotowując się do opowiedzenia krótkiej historii.
- Rozmawiałem z dziadkiem Jonghyuna. Podziękował mi za podarowanie ci drugiej szansy i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Teraz wiem, że chodziło mu o twój dar, Boże jak się cieszę ! - zaśmiałem się i przytuliłem do piersi Bruneta.
Atmosfera w pomieszczeniu z każdą chwilą stawała się coraz lżejsza i weselsza. Dużo rozmawialiśmy i z czasem mogłem zarejestrować, iż moje siły wracają a żywioły stają się wyraźniejsze.
Pod wieczór Minho udało się przekonać pigułę (jak często nazywał ją Jjong) aby pozwoliła mi wrócić do pokoju. Oczywiście nie obyło się bez charyzmatycznego uśmiechu i proszących oczu smutnego psiaka.
Kobieta po pewnym czasie pękła i kazała nam zmykać ze skrzydła szpitalnego. Z ogromnym uśmiechem na twarzy, rzuciłem się na łóżko Bruneta i wtuliłem się w jego miękką poduszkę. Przez zapach, który otulał moje ciało czułem się jak w domu, gdzie znajdowało się całe moje życie. A był nim Minho.
Położył się obok mnie i przyciągnął do swojej piersi, całując w czoło. Tęskniłem za jego umięśnionymi ramionami, którymi obejmował moje kruche ciało i zapewniał mi bezpieczeństwo.
- Bałem się, że cię stracę.- wymruczałem w jego pierś.
- Teraz się już mnie nie pozbędziesz.- odparł wesoło i pogłaskał po plecach. Zachichotałem i spojrzałem mu prosto w oczy. Dostrzegłem w nich bezgraniczną miłość i zaufanie.
- To dobrze, nie chcę żebyś odchodził.- powiedziałem pewnie i chwyciłem jego dużą, ciepłą dłoń.- ponieważ jesteś mój.- dokończyłem i pocałowałem go niepewnie. Brunet położył mnie na swojej klatce piersiowej i pogłębił czułość wkładając język do moich ust. Minho ogarnęło pożądanie, widziałem to w jego oczach. Westchnąłem czując na wargach powolny, słodki pocałunek. Jego dłoń wślizgnęła się pod moją bluzkę. Dotknięcie było gorące, miałem wrażenie, że przez moje ciało przechodzi prąd, kiedy muskał moją skórę przy kręgosłupie. Jęknąłem czując na brzuchu jego rosnącą erekcję. Zadrżałem spragniony więcej. Przez dłuższą chwilę w pokoju słychać było nasze oddechy, kiedy delikatnie poznawaliśmy swoje ciała.
Ściągnął moją luźną, białą koszulkę i rzucił na podłogę. W ślad za nią poszły spodnie od dresu. Położyłem się na łóżku i rozsunąłem uda, chcąc aby to teraz On był na górze. Jego członek okryty cienką warstwą spodenek, otarł się o wewnętrzną stronę mych ud.
- Zobacz co mi zrobiłeś.- wziął moją rękę i położył na swoim penisie. Nie byłem w stanie udawać nieśmiałości. Pogładziłem twardego od jakiegoś czasu członka i uśmiechnąłem się pod nosem. Ledwie byłem w stanie objąć go palcami, taki był nabrzmiały. Kiedy zamknąłem dłoń na jego główce, zmieniłem pozycję i pocałowałem brzuch Minho. Chłopak zajęczał, gdy przesunąłem językiem po wrażliwej skórze na biodrach. Otoczył mnie ramionami, zmuszając do zmiany pozycji i chwycił się łóżka po obu stronach. W oczach dostrzegłem przebłysk dzikości. Brunet jednym zwinnym ruchem zsunął ze mnie bokserki. Silnym pchnięciem wszedł we mnie aż po nasadę. Wbiłem paznokcie w jego ramiona, kiedy zaczął poruszać się pomiędzy moimi nogami w szybkim, namiętnym rytmie.
- Boże.. Minho..- chwilę później szczytowałem razem ze swoim ukochanym. Otworzyłem z trudem oczy. Moje ciało trzęsło się po niesamowitym orgazmie.- To było.. niesamowite.- wymamrotałem, obejmując go ramionami, żeby przytulić się mocniej.
- To ty jesteś niesamowity.- wyszeptał Choi, całując mnie po szyi.- Mógłbym spędzić w łóżku z tobą całe życie a i tak pozostałbym nienasycony. Kocham cię.- powiedział muskając dłonią mój policzek.
- Ja ciebie też kocham Minho.. Cieszę się, że nasze drogi się połączyły i mogę być tu teraz z tobą.- odpowiedziałem, dotykając delikatnie jego klatki piersiowej. Chłopak zadrżał pod moim dotykiem.
- Jeśli zaraz nie przestaniesz, nie wyjdziesz z tego łóżka do rana.- zagroził unosząc kąciki ust ku górze. Posłałem mu promienny uśmiech i zamknąłem oczy chcąc się zdrzemnąć chociaż na chwilkę.
- Odpoczywaj, obudzę cię gdy tylko wzejdzie słońce.- wyszeptał nakrywając nas kołdrą i całując w czoło. Już prawie odpłynąłem w objęcia Morfeusza, gdy do pokoju wbiegł zdyszany Kai. Złapał się za brzuch i spojrzał na nas próbując złapać oddech.
- Widzę, że ominęła mnie miłosna scenka.- powiedział i podniósł z podłogi moją białą bluzkę po czym rzucił mnie nią w twarz. Westchnąłem zrezygnowany i założyłem na siebie górną część garderoby.
- Co cię tu sprowadza ? - zapytał wyczekująco Choi.
- Dyrektor kazał zwołać wszystkich uczniów i nauczycieli, ponieważ ma ważny komunikat. Macie pięć minut.- oznajmił i już miał wychodzić, gdy w ostatniej chwili się zatrzymał i spojrzał na nas przez ramię.-Następnym razem poinformujcie mnie o swoich planach, może się dołączę ?- rzucił z uśmiechem na twarzy a ja kątem oka zauważyłem, że mięśnie Minho się napinają.
- Nie twoja liga ! - krzyknąłem, gdy zamykał drzwi. Na korytarzu dało się usłyszeć jego głośny śmiech, przez co na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Kai był idiotą, ale kochałem go jak brata i nie wyobrażałem sobie życia bez tego głupka. Tak jak bez Minho.
Ubraliśmy się w pośpiechu i pognaliśmy na salę gimnastyczną, gdzie miał odbyć się apel.
Zajęliśmy miejsca obok Jonghyuna i Key.
- Gdzie JinKi ?- zapytałem Kibuma.
- Pomaga dyrektorowi w organizacji.- odpowiedział. Pokiwałem głową, złapałem Choi za rękę i czekałem aż w końcu wszystko się rozpocznie.
- Witam moi drodzy, zapewne zastanawiacie się dlaczego zwołałem was na spotkanie. Już od dawna w naszym świecie panują zasady, których musimy przestrzegać. Nadeszła pora abym ujawnił jedną z nich. Lee, proszę podaj mi księgę.- poprosił a na scenę dumnym krokiem wkroczył Onew, niosąc średniej wielkości książkę. Podał ją mężczyźnie i zniknął mi z pola widzenia.- Gdy w jednej z naszej placówek pojawi się uczeń o potężnej mocy, niezależnie od tego ile ma lat zostaje ogłoszonym nowym dyrektorem szkoły do której uczęszczał.- skończył czytać i z głośnym hukiem zamknął księgę. Spojrzałem na Jonghyuna nic nie rozumiejąc. Ja dyrektorem ? Przecież nie byłem nawet pełnoletni !
- Taemin, czy mógłbyś do mnie dołączyć.- poprosił mężczyzna a ja posłusznie zająłem miejsce u jego boku.
- Czy chcesz coś powiedzieć ?- zapytał odsuwając się na bok. Zabrałem od niego mikrofon i spojrzałem na Choi, który tylko pokiwał głową, dając mi znak żebym przyjął ten zaszczyt, lecz w jego oczach widać było smutek. Wiedziałem o co mu chodzi. Mieliśmy przecież tyle planów na swoją przyszłość. Chcieliśmy zamieszkać w Seulu i prowadzić normalne życie.
- Dyrektorze z największym szacunkiem ale nie chcę zajmować pańskiego stanowiska. Jest tyle rzeczy, które chciałbym zrobić i uważam, że nie nadaje się do tak poważnej roli. Ponieważ jestem jeszcze dzieckiem. Przy okazji chcę poinformować iż odchodzę. Nauczyłem się tutaj wielu przydatnych technik i dziękuję za to wszystkim, którzy mi pomogli. Choi Minho jako mój strażnik również opuszcza teren szkoły.. to chyba tyle.. dziękuję wam ! - powiedziałem i zbiegłem ze sceny prosto w otwarte ramiona mojego ukochanego. To był początek czegoś pięknego.

JAK WAM SIĘ PODOBAŁO ? 
PROSZĘ O KOMENTARZ ♥ 

wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 14

Cześć ! Nie sądziłam, że tak szybko uda mi się napisać kolejny rozdział :D
Już tego samego dnia miałam większość napisane, lecz stwierdziłam że trochę poczekam z dodawaniem tego tutaj :) Ten rozdział strasznie mi się spodobał, ponieważ przyjemnie mi się go pisało ! 
Nie zabijajcie mnie tylko ! >.<  Wiem, ale już wcześniej uprzedzałam was o wielkim BUM z Minho ♥ 
Życzę wam miłego czytania i liczę na wasze opinie ! 



Przyśpieszony oddech, adrenalina i obolałe mięśnie. Biegłem ile sił w nogach, aby jak najszybciej dotrzeć na polanę, na której toczyła się bitwa. Wszędzie wokół mnie mogłem zobaczyć ciała stworzeń, które współpracowały z Nieśmiertelnym. Mieliśmy przewagę, lecz było za wcześnie aby triumfować. Moi przyjaciele potrzebowali pomocy, martwiłem się o każdego z nich, modląc się o to aby nic się im nie stało a szczególnie Minho. Wystające korzenie drzew rozdzierały moje spodnie i raniły skórę. Musiałem biec szybciej, lecz uniemożliwiały mi to letnie buty, które założyłem w pośpiechu. Kilka minut później byłem u celu. Kibum i Onew próbowali przebić się przez ochronę Nieśmiertelnego a Minho i Jonghyun osłaniali ich przed tymi zmutowanymi poczwarami. Na ich twarzach mogłem dostrzec zmęczenie, lecz też ogromną determinację i wolę walki. Wbiegłem w sam środek bitwy i przywołałem do siebie wszystkie cztery żywioły. Złączyłem je w jedno i wycelowałem w ptaszyska, które tworzyły obronną strefę nieśmiertelnego. Kula wystrzeliła z zawrotną prędkością i uderzyła w nie z głośnym hukiem a następnie oślepiła wszystkich zebranych ostrym światłem. Z determinacją spojrzałem na swojego przeciwnika i stanąłem jak wryty. Ten stwór miał moją twarz! Był identyczny! Przecież to niemożliwe... Użyłem żywiołu wody aby spróbować oczyścić podświadomość swoich przyjaciół i pokazać im, że to nie ja za tym stoje. 
-Nie dajcie się omamić ! Tego właśnie oczekuje, chce żebyście we mnie zwątpili i stanęli po jego stronie!- krzyknąłem do wszystkich na co Nieśmiertelny zarechotał głośno. 
-Lee Taeminie, jednak nie jesteś taki głupi jak sądziłem. Miałem zamiar cię zniszczyć, lecz co powiesz aby do mnie dołączyć ? Zapewniam cię, że zajmiesz godne miejsce u mego boku-oznajmił aksamitnym głosem. Nie był już mną. Przybrał post"ać niskiego chłopca o delikatnych, wręcz kobiecych rysach twarzy. Miał krótkie, różowe włosy i był drobnej postury. 
-Nigdy się do ciebie nie przyłącze! Przepowiednie mówią, że muszę cię zniszczyć! Takie jest moje przeznaczenie.-warkn ąłem, kumulując w sobie ogromne pokłady energii.
-Ble, ble, ble ale ty jesteś sztywny a to podobno ja jestem stary. Przeznaczenie w każdej chwili można zmienić. To zależy tylko od ciebie. Jesteś wolnym człowiekiem i możesz decydować o sobie i swojej przyszłości. Jak chcesz żeby ona wyglądała?- zapytał a przed moimi oczyma pojawiła się scenka, gdzie ja stałem obok Nieśmiertelnego, uśmiechając się złowieszczo i patrząc jak inni ludzie biją nam pokłony.
 -Nie !-wrzasnąłem, niszcząc całą tą okropną wizję przyszłości która podesłał mi demon.-Nie chce tego! Stoję po stronie miłości i prawdy! Moją przyszłością są przyjaciele i chłopak, nigdy z tego nie zrezygnuję na rzecz ciebie!-odpowiedziałem całkowicie zbijając go z tropu. Wzruszył ramionami z obojętnym wyrazem twarzy i pokręcił głową z dezaprobatą. 
-Przyjaciele, rodzina co za oklepane teksty. Czy nie ekscytująca jest wizja iż każdy cię szanuje i zrobi dla ciebie wszystko?-rozmarzył się, posyłając mi znaczące spojrzenie. Pokręciłem głową, próbując wyrzucić z głowy ten obraz. Manipulował mną a ja nie wiedziałem jak to powstrzymać. Trzeba było chodzić na lekcje póki była ku temu okazja. 
- Szanuje ?! Chyba gdzie każdy się ciebie boi i zrobi wszystko aby przeżyć. Jeśli o to chodzi, to nie chce tak żyć a teraz wyjdź z mojej głowy! - wrzasnąłem, pocierając skronie. Miałem dość poczucia iż ktoś mną steruje i pokazuje coś, czego nie chce widzieć. 
-Szacunek czy strach, co za różnica! Ważne, że robią to co zechce. To się tylko liczy. A może to przez niego tak kurczowo trzymasz się tej wersji o miłości co? A co byś zrobił gdyby od tak po prostu przestał oddychać?- zapytał i posłał w kierunku mojego chłopaka kulę energii. Nie zdążyłem nawet zrobić kroku w jego stronę a ob już leżał nieruchomo trzy metry dalej. Oczy zaszły mi łzami i coś we mnie wybuchło Nie wiem jak to opisać ale momentalnie je stałem sir innym człowiekiem. Zmrużyłem oczy i lekko się zgarbiłem patrząc na Nieśmiertelnego z pogardą. Warknąłem w jego kierunku wtedy już nie kontrolowałem siebie. Żywioły przejęły nade mną władzę. Moje oczy rejestrowały wszystko w spowolnionym tempie. Wiedziałem, że pojedynek się wznowił a twarz mojego przeciwnika wyrażała wściekłość. Starannie odpierał każdy mój atak, tak jakby wiedział co zrobię za chwilę. Pamiętam jak na jednej z lekcji, nauczycielka opowiadała iż niektórzy potrafią czytać z naszej głowę jak z otwartej księgi. Posłałem mu złośliwy uśmieszek i całkowicie zablokowałem dostęp do swojego umysłu, za pomocą żywiołu wiatru, który za każdym razem gdy ten próbował się dostać rozwiewał jego starania. Od tamtej chwili miałem nad nim przewagę, nie obchodziło mnie to co zniszczę przy pojedynku z nim. Dla mnie liczyła się tylko chęć zemsty. Zabił Minho... pozbawił życia jedyną osobę na której tak cholernie mi zależało... nie mogłem mu od tak po prostu odpuścić. To wszystko za daleko się potoczyło abym ze skrucha i spuszczoną głową odszedł. Tak może by zrobił stary Taemin, lecz stałem się kina innym, kimś lepszym i silniejszym. Wiedziałem, że wygram. Musiałem to zrobić dla niego, aby jego śmierć nie była bezsensowna. Zagryzłem dolną wargę i że zdwojoną siłą naparłem na przeciwnika. Wykorzystywałem wszystkie techniki, których nauczyli mnie przyjaciele. Teraz wszystko zależało ode mnie, nikt nie mógł mi pomóc... byłem sam. Ból, który okalał moje serce dawał mi siłę. To wszystko nie tak miało się potoczyć ! Mieliśmy tyle planów a On od tak po prostu to zniszczył. W pewnym momencie moje siły zaczęły rosnąć jeszcze bardziej, kątem oka mogłem dostrzec iż przyjaciele oddają mi część swojej mocy, wspierają mnie. Z żywiołów utworzyłem ogromny miecz i jednym ruchem wbiłem go w miejsce, gdzie powinno znajdować się serce. Nieśmiertelny wrzasnął z bólu i upadł na kolana. Gdybym tego nie widział na własne oczy, nie uwierzyłbym.. On się rozpłynął! Nie zostało po nim nic. Upadłem na kolana i zakryłem twarz dłońmi. Nie miałem siły, najmniejszy ruch sprawiał mi ból. Spojrzałem w stronę przyjaciół i mimo dyskomfortu podbiegłem do nieruchomego ciała Minho i opadłem na ziemię, łapiąc go za zimną dłoń. W moich oczach ponownie pojawiły się łzy i zaczęły spływać po twarzy.
-Minho..- wyłkałem, druga dłonią głaszcząc go po włosach. Nie mogłem uwierzyć, że nie zobaczę już tego charyzmatycznego uśmiechu i miłości, która biła w każdym jego spojrzeniu. Nawet nie zwróciłem uwagi na przytulające mnie osoby, patrzyłem tylko na niego i tę spokojną twarz.
-Taemin.. on nie żyje.. musimy go stąd zabrać.- powiedział Key ze smutkiem i poklepał mnie po ramieniu. Pokręciłem mu mordercze spojrzenie.
- Nie! Zostawcie mnie! To nie może być prawda!- wrzasnąłem, opierając głowę o klatkę piersiową bruneta. Chłopak chyba postanowił dac mi chwilę spokoju ponieważ odsunął się i usiadł kawałek dalej. Nie potrafiłem powstrzymać szlochu, który wydobywał się z moich ust, to było zbyt silne. Nie miałem pojęcia jak dalej będzie wyglądać moje życie
Wszyscy zapewne byli strasznie szczęśliwi z powodu zniszczenia egzystencji Nieśmiertelnego, lecz jakim kosztem? Nikt chyba nie potrafił zrozumieć tego jak się czułem. Nagle zakręciło mi się w głowie i pochłonęła mnie ciemność.
**********************♥****************
Nie wiedziałem gdzie się znajdowałem. Miejsce było jasne, przez co musiałem zmrużyć oczy. Rozejrzałem się wokół siebie i na białej ławce zobaczyłem starszego mężczyznę, który uśmiechał się do mnie ciepło. Z lekkim zawahaniem podszedłem bliżej i zająłem miejsce obok starca.- Gdzie ja jestem ? - zapytałem. -Nie mam pojęcia, jestem tylko wytworem twojej wyobraźni.- odpowiedział i wyjął z kieszeni opakowanie jakiś kolorowych landrynek. 
-Czy ja umarłem? -zadałem kolejne pytanie, próbując zrozumieć co się dzieje i gdzie jestem. Mężczyzna zachichotał i polował przecząco głową.
-Żyjesz, po prostu zemdlałeś ze zmęczenia.- wytłumaczył, uśmiechając się do mnie pokrzepiająco- Dałeś radę, wiedziałem, że ci się uda. Jestem Kim JungWon, dziadek Jonghyuna. O ile dobrze wiem, jesteś w posiadaniu mojego dziennika. Mam nadzieję, że się przydał.- powiedział pocierając nadgarstek.-Chciałby m ci podziękować za to, że dałeś druga szansę mojemu wnukowi, to dobry chłopak.- dodał, klepiąc mnie po ramieniu.- Będzie dobrze, masz moje słowo.-powiedział i zniknął, zostawiając mnie samego. Wspomnienia momentalnie do mnie powróciły, przez co znowu zacząłem płakać z bezsilności. Nie będzie dobrze, nie bez Minho. Miałem już tego dość.


I jak wam się podobało ? :) 
Liczę na wasze komentarze ^^ 
Został mi do napisania ostatni rozdział + Epilog ! 
Do zobaczenia wkrótce ! ♥ 

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 13 (+18)

Przepraszam... wiem, że nie było mnie od końcówki lutego ale miałam małe problemy rodzinne przez co nie miałam najmniejszej ochoty na pisanie... miałam po prostu blokadę, nie potrafiłam skleić żadnego sensownego zdania, które przypadłoby mi do gustu :) Mam nadzieję iż nie macie mi tego za złe ♥
Więc oto ogłaszam wam mój comeback ! :* Czekam na wasze opinie :3
Jak pewnie zauważyliście w tytule w tym oto rozdziale pojawi się scenka łóżkowa na którą czekaliście z niecierpliwością (jaasne xd) Rozdział jest beznadziejny a to dlatego, że pisałam go na szybko. Po prostu chciałam wam coś tu wstawić.. muszę wam powiedzieć, że jeszcze 2 rozdziały i koniec tego opowiadania.. ale nie martwcie się mam już napisany prolog i 1 rozdział do kolejnego opowiadania :)
Jeszcze raz zapraszam i czekam na opinie ♥



Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda śmierć ? Jakie uczucia towarzyszą temu zjawisku ? Przecież na każdego z nas, kiedyś przyjdzie pora i nie zdołamy ukryć się przed czujnym okiem śmierci. Życie jest jak paląca się świeczka, gdy gaśnie nasze istnienie znika jak bańka mydlana, zostają tylko wspomnienia, które po sobie zostawiliśmy w sercach najbliższych osób. Czy ktoś zatęskniłby za mną gdybym odszedł ? Ale czy potrafiłbym zostawić swoich przyjaciół bez walki ? Minho nie pozwoliłby mi się poddać, to on był moją siłą i odwagą, która powoli przygasała. Oddalaliśmy się od siebie, mało rozmawialiśmy ponieważ, od bitwy dzieliły nas dni, może tygodnie a my mieliśmy pełne ręce roboty. Szkolenie uczniów, rozszyfrowywanie przepowiedni które pisał Key i nauka z Jonghyunem. Dziennik jego dziadka bardzo pomógł nam w zrozumieniu niektórych sytuacji i dzięki niemu możemy należycie przygotować się do bitwy, którą lada dzień będziemy musieli stoczyć.
Spacerowałem właśnie z Choi po obrzeżach naszej szkoły, trzymając się za ręce. Kai widząc to jacy jesteśmy zabiegani postanowił przejąć od nas wszystkie obowiązki i dać nam wolny wieczór. Wspominałem, że wspaniały z niego przyjaciel ?
- Minho, jak sądzisz... co będzie dalej ? Znaczy wiesz.. po bitwie ?- zapytałem, spoglądając na niego. Był ode mnie o głowę wyższy, przez co musiałem podnieść głowę do góry.
- Przyznam, że myślałem o tym ostatnio.. Chciałbym rzucić szkołę i wrócić do Seulu.. zacząć normalne życie i znaleźć pracę. Oczywiście zabieram cię ze sobą, nie wyobrażam sobie swojego życie bez twojej osoby.- powiedział uśmiechając się pod nosem a mnie pękło serce. Miał już plany a przecież nie miał pewności iż wyjdę z tego starcia cało. Przecież w każdym momencie coś mogło pójść nie tak i mogliśmy stać się ofiarami.
- A co jeśli mi się nie uda ? Co jeśli nie dam rady ?- zapytałem łamiącym się głosem. Chłopak zatrzymał się i chwycił swoimi silnymi dłońmi moje policzki.
- Nie mów tak, dasz radę. Jesteś silny i masz nas. Nikt nie pozwoli aby stała ci się krzywda. Jesteśmy zespołem i mamy coś czego on nie posiada. Miłość i szczęście. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.- oznajmił na jednym wdechu i pocałował mnie czule w czoło. Choi był optymistą a ja w przeciwieństwie do niego patrzyłem na to z realnej perspektywy. Taka była różnica między nami. Moje szanse były wyrównane. Tylko jeden mógł przeżyć. - posiadamy żywioły, które nam pomogą... ostatnio dużo ćwiczyłem aby móc cię chronić.- dokończył, uśmiechając się do mnie pokrzepiająco. Odwzajemniłem gest i pozwoliłem zaprowadzić się do jakiegoś pomieszczenia w którym jeszcze nie byłem. Brunet otworzył drzwi i zapalił światło. Mym oczom ukazało się piękne pomieszczenie w delikatnym odcieniu beżu. Zaprowadził mnie na balkon, gdzie był postawiony stolik z przygotowaną kolacją.
- Kai wpadł na ten pomysł. Chciał abyśmy spędzili trochę czasu razem.- powiedział a na jego twarzy mogłem dostrzec skrępowanie. Nie wierzyłem własnym oczom, tyle zachodu dla mnie ? Spojrzałem na swojego chłopaka przez łzy szczęścia i rzuciłem mu się na szyję.
- Dziękuję Minho. To wiele dla mnie znaczy, kocham cię.- wyznałem i złączyłem nasze usta w czułym pocałunku. W tamtej chwili byliśmy tylko my, nic innego się liczyło. Zapomniałem o Nieśmiertelnym, zbliżającej się bitwie, czy szkoleniu.
- Ja ciebie też kocham, Minne- wyszeptał, pomiędzy pocałunkami. W tamtej chwili podjąłem decyzję co do dzisiejszego wieczoru. Popchnąłem go na drzwi od balkonu, które pod wpływem naszego ciężaru otworzyły się i wpadliśmy do środka. Skierowałem nasze kroki do pierwszego lepszego pomieszczenia, które okazało się być sypialnią. Nadal nie przerywając pocałunku rzuciłem go na łóżko i usiadłem mu na biodrach. Choi chyba chciał mnie powstrzymać, lecz ja uparcie dążyłem do celu.
- Minho nie utrudniaj, chcę tego i czuję, że ty również.- posłałem mu szatański uśmiech i poklepałem go po przyrodzeniu. Więcej nie trzeba było mu mówić. Zmienił naszą pozycję, przez co teraz ja leżałem pod nim i mruczałem za każdym razem gdy mnie dotykał. Nasze ciała wręcz płonęły, ocierając się o siebie. Zdarłem z niego koszulę i rzuciłem gdzieś za siebie. Przyjrzałem się jego idealnie zbudowanej klatce piersiowej i przejechałem po niej delikatnie dłonią. Miałem przed sobą swojego własnego boga, który mnie kochał. Chłopak ponownie złączył nasze usta i wsunął ręce pod moją cienką koszulkę, zadzierając ją do góry. Za pomocą żywiołu wiatry zrzuciłem go z siebie i zacząłem całować jego brzuch zjeżdżając coraz niżej. Jednak moja dominacja nie trwała długo ponieważ Choi zsunął ze mnie spodnie, pozostawiając mnie w samych bokserkach. Całe moje ciało drżało z podniecenia, lecz nie tylko ja odczuwałem tak silne emocje. W oczach bruneta mogłem dostrzec miłość i dziką namiętność, czyli wybuchowe połączenie. Podobał mi się taki Minho, nawet bardzo. Gdy docisnął kolano do mojej erekcji, odruchowo moje biodra uniosły się do góry, chcąc więcej pieszczot. Chłopak widząc moją reakcję, przyssał się do jednego z moich sutków, jednocześnie pobudzając mojego członka jeszcze bardziej. Serce biło mi jak oszalałe a ja myślałem tylko o tym aby w końcu poczuć go w swoim wnętrzu, nie istotny był dla mnie ból, ważne że to on był obok mnie. Wsunąłem ręce w jego spodnie i zacząłem pieścić jego penisa, który z każdą chwilą stawał się coraz większy. Choi mruknął mi w usta przez co poczułem iż moje podniecenie rośnie z każdą kolejną chwilą.
-Nie drażnij się już ze mną... nie chcę dojść w twojej dłoni.. weź mnie teraz !- nakazałem, jęcząc co drugie słowo, ponieważ brunet z każdym kolejnym ruchem poruszał dłonią coraz szybciej. Słysząc moje słowa, jednym sprawnym ruchem pozbył się mojej bielizny oraz swoich ubrań. Wyciągnął z kieszeni spodni tubkę z jakąś substancją i rozsmarował ją sobie na palcach, patrząc na mnie zamglonymi oczami. Rozsunął moje uda i wsadził w moje wnętrze najpierw jeden palec, czekając aż moje ciało przyzwyczai się do intruza. Jęknąłem głośniej pragnąc więcej.- Chcę cię poczuć.- wyjęczałem wijąc się pod nim. Minho posmarował swojego członka substancją, która tak na marginesie pachniała truskawkami i zaczął powoli we mnie wchodzić. Westchnąłem czując podniecający ból i sam przyciągnąłem go bliżej siebie. Był cały we mnie, czułem jak pulsuje, to było niesamowite uczucie. Pokiwałem mu głową, dając znak iż może zacząć się poruszać. Myślałem, że umrę z przyjemności, gdy już za pierwszym razem uderzył w moją prostatę. Zapewne jęki, które wydobywały się z moich ust, słyszało pół szkoły ale w tamtym momencie miałem to głęboko gdzieś.
Choi za każdym razem trafiał w to samo miejsce, doprowadzając mnie tym do euforii. Wspinałem się po drabinie przyjemności z każdym kolejnym ruchem. Czułem, że niewiele mi zostało aby osiągnąć pełne spełnienie.
- Mi...minh... MINHO !- wrzasnąłem na całe gardło, czując jak chłopak dochodzi we mnie dodatkowo ugniatając moje przyrodzenie. Ostatnie pchnięcie i biała ciecz znalazła się na moim podbrzuszu. Jęknąłem, wyginając się w łuk. Przed oczami miałem ciemność. Brunet wysunął się ze mnie i pocałował czule w czoło. Opadliśmy zmęczeni na łóżko, przytulając się do siebie.
- Boże Taemin.. co ty ze mną robisz.- wysapał Minho, nakrywając nas kołdrą.
- Nie wiem, ale strasznie mi się to podoba.- zachichotałem, wtulając się w jego rozgrzany tors. Gdyby nie Kai i jego pomysł zapewne przez długi, długi czas nie doszłoby do takiego zbliżenia. Byłem jego dłużnikiem.
*****************♥*****************
Następnego dnia, z samego rana gdy tylko znalazłem się w klasie, zostałem wciągnięty w wiry pytań od swojego przyjaciela. Chłopak był niezwykle podniecony faktem, iż zniknęliśmy na całą noc nic mu o tym nie mówiąc.
- Jak tam Minne ? Co robiłeś wczoraj ? - zapytał, poruszając sugestywnie brwiami. Kibum i ta jego ciekawość. Jeśli sądził, że będę mu się spowiadać jak jakaś, nastolatka z każdego szczegółu to grubo się mylił.
- Nie mam pojęcia o co ci chodzi- mruknąłem, jednocześnie robiąc skrupulatne notatki. Na dzisiejszej lekcji uczyliśmy się wykorzystywać słabe punkty przeciwnika i wykrywać je, co wcale nie było takie łatwe jak się spodziewałem. Potrzebna była to tego ogromna koncentracja i opanowanie.
- A nie chcesz mi opowiedzieć o waszej wczorajszej u-po-jnej nocy ?- posłał mi szatański uśmiech i oblizał wargi. Czasami Key był jak wrzód na dupie. Za chiny nie można było się go pozbyć. Wywróciłem teatralnie oczami, ignorując jego wypowiedź.- Jak Choi sobie radzi w te klocki ?- zapytał, przybliżając się do mnie z ciekawością wymalowaną na twarzy. Spojrzałem na niego z politowaniem i zamknąłem zeszyt, chowając go do torby.
- Skoro jesteś taki ciekawy to sam sprawdź.- odpowiedziałem i opuściłem klasę, zostawiając go samego.
Usiadłem na schodach przed szkołą i schowałem ręce w kieszenie bluzy. Dzisiejszy dzień był chyba najchłodniejszy, co oznaczało iż zostało mi kilkadziesiąt godzin do wojny. Byłem tak zamyślony, że nie zauważyłem iż ktoś się do mnie dosiadł. Spojrzałem w kierunku intruzów i posłałem im wymuszony uśmiech.
-Zimno dzisiaj- powiedział Kai, pocierając zziębnięte dłonie.- O czym tak myślisz Minne?- zapytał, spoglądając na mnie z wyraźnym smutkiem.
- To niedługo się stanie..- wyszeptałem, patrząc przed siebie.-Nie wiem czy jestem gotowy.- dokończyłem, przeczesując włosy palcami.
- Nauczyłem cię wszystkiego co potrafiłem, reszta też odwaliła kawał dobrej roboty. Nie masz się co martwić, przecież nie będziesz tam sam.- powiedział Jonghyun, klepiąc mnie po kolanie.
-Uczniowie również są bardzo dobrze przygotowani, ćwiczą w każdej wolnej chwili i nie wycofają się.- dodał Kai dumnie wypinając pierś. On jeszcze nie wiedział, że na czas bitwy zostanie umieszczony w bezpiecznym miejscu. Widziałem w tych dużych, brązowych oczach wolę walki i chęć pomocy, lecz nie rozumiał jakie to może być dla niego niebezpieczne.To tak jakby wpuścić owcę do kryjówki lwa, rozumiecie? Tak wiem, byłem egoistą, ale nie mogłem go stracić, gdyby tak się stało odebrałbym sobie życie, był dla mnie jak brat którego nigdy nie miałem.
- Dziękuję wam za wszystko co dla mnie zrobiliście. Jesteście najlepsi.- powiedziałem, przytulając każdego z osobna. Byłem im naprawdę bardzo wdzięczny za zaangażowanie i poświęcenie.
- Hola, hola młody ! Czy ty się z nami żegnasz ?!- zapytał oburzony Jonghyun i zdzielił mnie z otwartej dłoni w głowę.- Damy radę i przestań głupio gadać, bo będę zmuszony wyperswadować ci to w inny sposób.- warknął blondyn po chwili wybuchając głośnym śmiechem. Czy już wspominałem jak bardzo ich uwielbiam?


No i to by było na tyle..
Mówiłam, pisane na szybko i beznadziejne..
Następny powinien być wstawiony o wiele szybciej, tylko najpierw muszę go napisać xd
Ale znowu nie mam weny..
Do następnego ! ♥

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 12

Witam kochani, długo pisałam ten rozdział ale gdy już go skończyłam to klawiatura mi się zepsuła i nie miałam jak go tutaj opublikować. Pisało mi się go strasznie ciężko ale dzięki waszym komentarzom dałam radę ♥ W tej części Jonghyun zdradzi część swojej przeszłości i oto jedno BUM na które zapewne czekaliście :D Cóż chyba każdy zauważył, że zbliżamy się do końca opowiadania, prawda ? Ale mam pomysł na kolejne opowiadanie, lecz wam nic nie powiem :P
Zapraszam do czytania i oczywiście proszę o wasze opinie ♥



Biegłem przez ciemny las, co chwila potykając się o wystające korzenie drzew. Miałem zabłocone ubranie a z mojego czoła spływały kropelki potu. Nie miałem pojęcia, gdzie podążam ale coś ciągnęło mnie w głąb tego lasu. Czułem każde uderzenie swojego serca. Wbiegłem na polankę i zobaczyłem w oddali jakąś osobę. Z ciekawości zacząłem się powoli zbliżać do owej postaci, lecz gdy ujrzałem jego twarz stanąłem w miejscu.
- Już niedługo się spotkamy- powiedział i zniknął.
Zerwałem się do pozycji siedzącej i próbowałem złapać oddech. Oparłem głowę na dłoniach, czując jak drżą. Nie mam pojęcia co miał znaczyć ten sen. Widziałem jego twarz, bałem się go a przecież nie mogłem. Strasz to pierwsza oznaka słabości a ja musiałem być silny by wygrać.
- Dlaczego nie śpisz Taeminie? - zapytał zaspany Minho, przecierając oczy. Była dopiero trzecia nad ranem. Pogłaskałem go po policzku i wtuliłem się w jego pierś.
- Przed chwilą się przebudziłem, to nic śpij dalej.- skłamałem i przykryłem nas kołdrą. Nie chciałem żeby się martwił, przecież to tylko głupi sen, prawda ? To tylko moja wyobraźnia płata mi figle... chociaż w tym  świecie niczego nie można być pewnym.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Z głośnym westchnieniem ulgi, odłożyłem skórzany pamiętnik i schowałem go pod materacem swojego łóżka. Bardzo kreatywna kryjówka tak na marginesie. W końcu udało mi się przeczytać zapiski mężczyzny i to właśnie dzięki nim, podjąłem pewne bardzo trudne dla mnie decyzje. Miałem całkiem sporo planów co do Jonghyuna. Narzuciłem na siebie bluzę i powolnym krokiem udałem się na dach budynku. Pogoda z dnia na dzień stawała się coraz gorsza. Nad całą szkołą unosiła się mgła a chłodny wiatr owiewał moje policzki. Wiele osób zachorowało, więc frekwencja na lekcjach malała. Wszystko zaczynało się komplikować i to poważnie. Rozejrzałem się w okół siebie i skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej. On znowu się ze mną droczył. Westchnąłem zrezygnowany i tupnąłem nogą.
- Jonghyun ! Wiem, że tu jesteś ! Koniec zabawy, śpieszę się !- powiedziałem, czekając na jego reakcję. Czasami ten chłopak był śmiertelnie poważny a niekiedy zachowywał się jak pięcioletnie dziecko, które chce zrobić kawał starszemu bratu. Sądziłem, że to przez samotność, która doskwierała mu przez te wszystkie lata, więc nie zwracałem na to jakiejś szczególnej uwagi. Po paru minutach, niecały metr ode mnie pojawił się uśmiechnięty od ucha do ucha blondyn.
- Nie odwiedzasz mnie ostatnio za często.- wypomniał mi, robiąc minę smutnego psiaka. Wywróciłem oczami i usiadłem po turecku, zamykając oczy.
- Mam strasznie dużo zajęć a teraz posłuchaj mnie uważnie. Mam pewien pomysł, więc stój i nie ruszaj się.- powiedziałem stanowczo a on wykonał moje polecenie. Złączyłem swoje dłonie i przyłożyłem je do serca. Byłem bardzo podekscytowany tym eksperymentem. Przywołałem do siebie wszystkie cztery żywioły i wycelowałem je w chłopka. Każdy z nich miał nie tylko niszczycielskie działania, ale też potrafiły regenerować jak tamtą polankę. Rozkazałem im wsiąknąć we wnętrze Jonghyuna i zacząć działać. Otworzyłem oczy i przyglądałem się temu zjawisku z otwartą buzią. Światło, które otaczało chłopaka raziło w oczy, przez co musiałem je przysłonić dłonią. Nagle uniósł się do góry i powoli zaczął się kręcić. Po chwili żywioły do mnie powróciły a blondyn zaczął spadać. Gdyby nie moja szybka reakcja, mógłby spaść i sobie coś połamać. Poklepałem go po policzku i czekałem aż odzyska przytomność. Minuty mijały a on nadal leżał bezwładny w moich ramionach, nie wiedziałem co mam teraz zrobić. W takich chwilach przydałaby się mądrość Onew. Machnąłem ręką i za pomocą żywiołu wody, zaczerpnąłem z pobliskiego stawu trochę zimnej cieczy i ochlapałem nią twarz blondyna. Po chwili odzyskał przytomność i zaczął kaszleć.
- Co się stało?- zapytał zdezorientowany i zaczął się nerwowo rozglądać. Westchnąłem głośno, czując jak kamień spada mi z serca. Czyli, że mi się udało ? Jonghyun znowu był człowiekiem i mógł mi pomóc w wojnie. Uśmiechnąłem się do niego szeroko i mocno przytuliłem.- Czekaj młody, co ty zrobiłeś?!- zapytał ponownie, nie kryjąc paniki. Pomogłem mu wstać i schowałem ręce do kieszeni. Przez całe to siedzenie na betonie, niemiłosiernie zmarzłem.
- Za pomocą żywiołów przywróciłem ci życie i chciałbym abyś towarzyszył mi podczas starcia z Nieśmiertelnym- oznajmiłem, przyglądając się twarzy chłopaka. Na tę informację jego oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu po czym zaczął nerwowo chodzić w kółko.
- Nie, nie, nie ! To nie tak miało być! Byłem tak blisko! - mówił sam do siebie, ciągnąc się za końcówki włosów. Spojrzałem na niego podejrzliwym wzrokiem i cofnąłem się odruchowo o dwa kroki.
- O czym ty mówisz?- wyszeptałem, przerywając jego monolog. Chłopak podniósł na mnie wzrok a zauważając, zwiększoną odległość pomiędzy nami, podszedł i złapał mnie za ramiona.
- Nie Taemin, nie zrozum mnie źle, oczywiście że ci pomogę i jestem ci wdzięczny za to, że postanowiłeś dać mi drugą szansę, lecz ja byłem tak blisko aby odpokutować swoje wcześniejsze zachowanie i opuścić ten świat.- powiedział a ja nadal nie rozumiałem co miał na myśli. Czy to właśnie dlatego tkwił w tej szkole przez pół wieku? Podrapałem się po skroni, próbując go rozgryźć lecz z marnym skutkiem.- Nie wiesz o czym mówię.. dobrze, opowiem ci . Byłem egoistą, zadufanym w sobie dupkiem, który wykorzystywał wszystkich a nic od siebie nie dawał. Po tym jaki mój żywioł mnie wypalił, nie mogłem przejść dalej z powodu mojej przeszłości. Musiałem komuś pomóc, nie chcąc niczego w zamian. Był tylko jeden problem, nikt nie wiedział o moim istnieniu. Później pojawiłeś się ty i w końcu miałem szansę aby wyrwać się z tej pustki. Teraz już nic na to nie poradzimy.- wymruczał a mi dosłownie szczęka opadła. Zepsułem mu wszystko a miał okazję pójść dalej.
- Ja, przepraszam.- odpowiedziałem, łamiącym głosem.
- Nie obwiniaj się Minee, to moja wina. Mogłem ci o tym powiedzieć wcześniej, ale cóż nie pomyślałem, że będziesz chciał mnie ożywić.- zaśmiał się i przeczesał włosy dłonią.- potraktujmy to jako drugą szansę, dobrze ?- zapytał z uśmiechem a ja pokiwałem głową. Chłopak poklepał mnie po ramieniu i skierował się w kierunku wyjścia. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się gdzie podąża.- No idziesz, czy nie? Chcę poznać twojego chłopaka.- oznajmił z uśmiechem na ustach. Zachichotałem pod nosem i ruszyłem za nim. Jonghyun obserwował wszystko w okół nas z głupkowatym uśmieszkiem. Miałem wrażenie, że cieszył się z nowego życia. Byłem ciekaw reakcji Minho na tę wiadomość. Przemierzaliśmy kolejne korytarze, kierując się do sektora z sypialniami, oczywiście nie obyło się bez ciekawskich spojrzeń i szeptów dziewczyn na temat nowego chłopaka. Otworzyłem drzwi od mojego pokoju i spojrzałem na Choi, siedzącego przy biurku. Szybkim krokiem zmniejszyłem odległość pomiędzy nami i dałem mu buziaka w policzek.
- Gdzie byłeś?- zapytał, obracając się w moją stronę na obrotowym krześle i sadzając mnie sobie na kolanach.
- Spotkałem się z Jonghyunem i nie zgadniesz co udało mi się zrobić! Chodź zobacz!- powiedziałem z entuzjazmem i pociągnąłem go w stronę przedpokoju. Brunet spojrzał na mnie pytająco i podrapał się po głowie.
- Minee, kto to jest?- zapytał obserwując blondyna swoim badawczym wzrokiem. Opuściłem bezradnie ręce i głośno westchnąłem.
- To jest Jonghyun.- zaśmiałem się a niecałą minutę później Minho najnormalniej w świecie zemdlał.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
- Czekaj bo nie do końca rozumiem. Za pomocą żywiołów udało ci się przywrócić mu życie?- zapytał JinKi bacznie mnie obserwując. Przytaknąłem głową i spojrzałem na Choi, który siedział obok mnie, wszystko dokładnie analizując. Zaraz po tym jak brunet stracił przytomność, przenieśliśmy go na kanapę a ja pobiegłem po Onew i Kibuma. Najstarszy zadawał całą masę pytać, na które z reguły nie potrafiłem odpowiedzieć. Ze strony biernego obserwatora ta sytuacja musiała wydawać się komiczna, lecz nam nie było do śmiechu. Chyba tylko Jonghyun siedział niewzruszony na podłodze i przeglądał dziennik ostatniego wybrańca.
- Przecież mogło ci się coś stać!- oburzył się Key, kręcąc głową. Wzniosłem oczy ku górze, mając nadzieję że w końcu przestaną marudzić. Przecież się udało więc o co im chodzi?
- Przepraszam, że przeszkadzam w waszej iście interesującej rozmowie, ale skąd macie dziennik mojego dziadka?- zapytał Jonghyun z grymasem na twarzy.

piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 11

Pojawiam się ponownie :3 Powinniście dziękować mojej mamie bo tylko dzięki niej napisałam ten rozdział tak szybko :D Już tłumaczę, jestem przeziębiona i mama zabroniła mi wręcz wychodzić wczoraj z domu i ze złości na nią zaczęłam pisać :) Dzisiaj czuję się zdecydowanie lepiej więc mogę opuścić dom <3 Ale wracając do rozdziału. Fajnie mi się go pisało ale nie dzieje się w nim nic specjalnego ;3 Mimo to chciałabym wam go pokazać, miłego czytania życzę. A jeszcze jedno co do sceny seksu mam ją już napisaną teraz muszę jakoś wkleić ją do akcji :D Komentujcie kochani ! Bardzo mnie to motywuje jak widzicie :D



- To wszystko da się rozplanować. Musimy skoncentrować się na tym co najważniejsze, czyli przygotować Taemina. Kai twoje zadanie jest proste, będziesz kontrolował pogodę i informował nas o jakimkolwiek ochłodzeniu. Zabawa się skończyła, od teraz każda chwila ma znaczenie. - wytłumaczył JinKi następnego dnia. Zaraz po przeczytaniu przepowiedni, skontaktowaliśmy się z nim prosząc o jakąkolwiek pomoc. Ten z troski o swojego chłopaka wsiadł w pierwszy pociąg i wrócił do Seongnam. Musieliśmy działać.
- Jest nas tylko czworo, nie damy rady sami pokonać Kruków a co dopiero Nieśmiertelnego. W zapiskach, które znalazła moja matka, była mowa o armii tych kreatur a musimy zwrócić uwagę na to, że są silniejsze niż kiedyś - powiedział Minho, nerwowo chodząc po pokoju. Nawet Key, czując powagę sytuacji siedział cicho i myślał.
- Przecież jestem jeszcze ja ! Nie pozwolę aby coś stało się Taeminowi ! - oburzył się Jongin, uderzając pięścią o stolik.
- Jesteś tylko człowiekiem, nic nie zdziałasz a tylko rozproszysz uwagę młodego.- podsumował z poważną miną Onew. Nie wiem co byśmy bez niego zrobili, On potrafił wszystko logicznie zaplanować i uspokoić nasze skołatane nerwy.
- Skoro mamy coraz mniej czasu, może powiemy prawdę reszcie szkoły i poprosimy o pomoc ? Oczywiście trzeba by było ewakuować osoby niezainteresowane, aby je chronić. - odezwałem się pierwszy raz od rozpoczęcia rozmowy. Cała czwórka skierowała twarze w moją stronę, rozważając tę propozycję.
- Minne ma rację, skoro ja nie mogę wam pomóc, poproście osoby, które potrafią robić takie tegesy jak wy- poparł mnie Kai na co reszta przytaknęła głowami.
- Dobry pomysł, mogę wykorzystać swoje stanowisko w szkole i ogłosić apel na hali a wtedy wszystko im powiesz.- mruknął JinKi, przyglądając się mi uważnie.- Czy jesteś gotowy aby w końcu się ujawnić ? - zapytał obserwując mą twarz wyczekująco.
- Nie mam innego wyjścia, czasu pozostało nam naprawdę mało i nie ma co zwlekać z decyzją. Według mnie im szybciej, tym lepiej- oznajmiłem pewnie, aż sam siebie nie poznawałem.
- Tak więc, postanowione, lekcje wciąż trwają, więc lecę wszystko załatwić, bądź gotowy za piętnaście minut. Bummie chodź ze mną, musisz mi pomóc.- poprosił i razem ze swoim chłopakiem opuścili pomieszczenie.
- To może ja pójdę sprawdzić tę pogodę..- wymruczał Kai, także wychodząc z pokoju. Wziąłem trzy uspokajające oddechy i spojrzałem na zamyślonego Minho. On po chwili także skupił wzrok na mnie.
- Wszystko będzie dobrze, zachowaj pewność siebie i pamiętaj czego nauczył cię Jonghyun. Nie pozwolę aby coś ci się stało. Kocham cię Taeminie. - powiedział przyciągając mnie do siebie i łącząc nasze usta w pocałunku.
- Ja ciebie też kocham, Minho. Chyba powinniśmy udać się na halę, wszystko musi być dopracowane, nie mogę popełnić żadnego błędu. - wyznałem, po czym chwyciłem go za rękę i opuściliśmy pokój. To zabawne jak ten czas szybko płynie, jeszcze niedawno stałem na dziedzińcu i zastanawiałem się co mnie tu czeka a teraz muszę przemawiać przed całą szkołą, szukając pomocy. Po wejściu do środka zobaczyliśmy jakiś mięśniaków, którzy ustawiali scenę. Jak widać JinKi postanowił iść na całość. Niecałe dziesięć minut później wszystko było już gotowe a kilka klas zajęło wyznaczone miejsca.
- Za pięć minut zaczynamy, skup się. - powiedział Onew, wyłaniając się zza kolumny. Pokiwałem głową, koncentrując swoje myśli oraz energię. Miałem tylko jedną szansę. Po chwili zostałem brutalnie wepchnięty na sam środek drewnianej sceny. Odchrząknąłem i spojrzałem w tłum przede mną.
- Cześć, jestem Lee Taemin i chciałem was poprosić o pomoc. Każdy z was zna zapewne legendę o Nieśmiertelnym i jego armii Kruków oraz o Wybrańcu, który będzie kontrolował wszystkie cztery żywioły a jego zadaniem będzie pokonanie go. Cóż sądziliście pewnie iż nie stanie się to teraz. W tym roku, podczas najchłodniejszego dnia, On się odrodzi i nastanie wojna. Teraz pewnie zastanawiacie się kim jest ów Wybraniec. Podczas mojego pobytu tutaj ujawniły się moje zdolności nad ogniem oraz wiatrem. W późniejszym czasie Ziemia a przyjaciel pomógł mi zapanować nad wodą. Sam nie dam rady pokonać armii Kruków oraz Nieśmiertelnego. Dlatego też zgłaszam się z prośbą do was.- powiedziałem głośno, tak żeby każdy mógł mnie usłyszeć. Byłem z siebie dumny, ponieważ podczas tej długiej wypowiedzi, nie zająknąłem się ani razu. Na sali rozległ się szum rozmów. Chyba nie każdy był przekonany do moich talentów.
- Skąd mamy mieć pewność, że nie kłamiesz ? Udowodnij to.- usłyszałem czyjś głos z tłumu. Przymknąłem powieki i złożyłem dłonie jak do modlitwy. Wiedziałem, że to co chciałem teraz zrobić, wymagać ode mnie będzie, ogromnego pokładu energii, lecz wierzyłem że dam radę. Przywołałem wszystkie cztery żywioły jednocześnie, powodując na sali ogromne poruszenie.
- Taemin !! Nie wszystkie jednocześnie ! - krzyknął Minho, wbiegając na scenę. Nawet na niego nie spojrzałem, byłem pewny tego co robię. Nie mógł mnie teraz powstrzymać, to było zbyt ważne.
- Wiem co robię.- powiedziałem stanowczo. Musiałem skoncentrować się aby utrzymać żywioły jak najdłużej a nawet zwiększyć ich siłę. Jeżeli uwierzą w to, że wygramy staną po naszej stronie a właśnie tego potrzebowaliśmy, sojuszników.
- Taemin starczy ! Zobaczyli co chcieli, teraz możesz przestać ! - krzyknął Choi, szarpiąc mnie za ramię.
- STOP !! - wrzasnąłem a po żywiołach nie było śladu. Wszyscy patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczami aby po chwili opaść na jedno kolano z pięścią ułożoną na sercu. Zorientowałem się, że ktoś zajął miejsce obok mnie i także oddał pokłon.
- Oto Wybraniec ! Ta szkoła została stworzona żeby w przyszłości pomóc wygrać tę bitwę ! Jesteśmy zobowiązani aby udzielić ci wsparcia.- oznajmił dyrektor, przywódczym tonem na co większość obecnych przytaknęła głowami. Pokłoniłem się przed nimi i zawołałem swoich przyjaciół. Musieliśmy wszystko wyjaśnić, aby nie było zbędnych nieporozumień.
- To jest Kim Kibum, jego talent to panowanie nad ogniem, lecz ukazał się też u niego dar proroctwa. - pokazałem na chłopaka, który z dumnie uniesioną głową wystąpił przed szereg.- Następny jest Choi Minho, złożył mi przysięgę wierności i stał się moim strażnikiem.- Brunet oszczędził sobie wystąpienia i tylko oddał pokłon.- Zrozumiem jeśli ktoś nie będzie chciał brać udziału w wojnie, panie Dyrektorze czy będzie taka możliwość aby odesłać niezainteresowanych do domu ? Nie chcę żeby robili coś przeciwko sobie.- zapytałem mężczyznę, który spojrzał z surowością na tłum przed nami.
- Oczywiście, lecz mam nadzieję iż takich osób będzie niewiele. Nie po to uczyliśmy was wszelkich technik abyście się poddali. To nie jest zabawa, walczymy o przyszłość tego świata. Tak więc, Taeminie czy mógłbyś zacząć udzielać dodatkowych lekcji, chętnym osobom ? - poprosił, przez co zbił mnie z tropu. Przecież ja sam musiałem się jeszcze wiele nauczyć !
- Zrobimy tak, nauczę was tego co sam umiem a wy mnie tego czego jeszcze nie zdążyłem opanować! - oznajmiłem z uśmiechem na twarzy. Cieszyłem się, że udało mi się znaleźć szybko jakieś rozwiązanie. Po chwili na hali rozległy się głośne brawa.- Zaczynamy od jutra ! Jeśli mogę panie Dyrektorze to chciałbym zwolnić wszystkich uczniów z lekcji aby należycie wypoczęli i jutro byli gotowi do ćwiczeń.- oznajmiłem, na co otrzymałem aprobatę mężczyzny. Skłoniłem się i za pomocą wiatru otworzyłem wielkie drzwi, dając im znać iż mogą już iść. Gdy wszyscy już opuścili budynek odetchnąłem z ulgą. Udało mi się! Załatwiłem tę sprawę i mogliśmy kontynuować plan Onew. Przeczesałem włosy palcami z szerokim uśmiechem na twarzy. Po chwili poczułem, że ktoś mnie podnosi i mocno przytula. Tym kimś był Minho, a któż by inny.
- Udało ci się Minne ! Byłeś wspaniały- powiedział brunet całując mnie w czoło.
- Nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca, to dopiero początek - powiedziałem poważnie i złączyłem nasze usta w pocałunku.
- Jestem z ciebie dumny - wymruczał mi w usta.
********
I jak wam się podobało ? Zostawcie komentarze ! :3 Mogę wam zdradzić że w tym opowiadaniu stanie się coś co zatrzyma wasze serca :D A ma to związek z Jonghyunem oraz Minho ^-^ Więcej nie zdradzę ale będzie to wielkie BUM ! :D

wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 10

No więc witam was po długiej przerwie. Pisałam ten rozdział kupę czasu i nie jestem z niego zadowolona. Nie miałam okazji aby się porządnie skoncentrować ponieważ zbliża się koniec semestru a co za tym idzie, wystawianie ocen. Przyznaję się iż rozdział jest tragiczny ale kolejny powinien być lepszy :) Akcja nabrała tempa i coś zaczęło się dziać :D Pod koniec rozdziału zadam wam pytanie i liczę na wasze odpowiedzi, a teraz zapraszam :D


Patrzyłem tępo na tę dwójkę i nie wiedziałem co mam zrobić. Z jednej strony chciałem wybiec z pokoju, lecz z drugiej wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał z nim wszystko wyjaśnić. Zamknąłem za sobą drzwi po czym zbliżyłem się do chłopaków. Brunet podszedł do mnie, objął ramieniem i musnął mój policzek palcem, posyłając mi pełne wsparcia spojrzenie. Spuściłem wzrok na swoje buty, lekko zestresowany zaistniałą sytuacją. Pomyśleć, że jeszcze jakiś miesiąc temu spacerowałbym po ruchliwym Seulu, nie wiedząc nic o Nieśmiertelnym, przepowiedni i całej tej szkole. Wtedy nie poznałbym Minho. Ta myśl uderzyła we mnie niczym młot. Czy gdybym miał wybór aby zmienić swoje przeznaczenie, potrafiłbym zrezygnować z tych ludzi, którzy mnie otaczają ?
- Coś ty taki milczący ? - zapytał Jongin, zbliżając się do mnie. Spojrzałem w jego brązowe oczy i mocno go przytuliłem. Nie chciałem żeby odchodził, tylko on przypominał mi o moim starym życiu. Kochałem go jak brata i za wszelką cenę go chronił.
- Nie zostawiaj mnie. - wyszeptałem, kurczowo trzymając się jego sweterka. Chłopak zarechotał głośno i pocałował mnie w czubek głowy.
- Chyba nie sądzisz, że po tym co usłyszałem zostawię cię samego.- powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. Po chwili rozległo się głośne trzaśnięcie drzwiami, przez co zorientowałem się, że Choi opuścił pomieszczenie. - Idź za nim, może w końcu sobie wszystko wyjaśnicie. - dodał i popchnął mnie w kierunku wyjścia. Zdezorientowany pobiegłem przed siebie, mając nadzieję że uda mi się znaleźć bruneta. Kai wiedział o czymś co ukrywał przede mną Choi. Teraz nie mogłem się już wycofać i musiałem go za wszelką cenę odszukać. Przemierzałem kolejne korytarze, nerwowo się rozglądając. Skoro nie było go w szkole, to gdzie się podział ? No jasne ! Polanka. Zerwałem się z miejsca i nie zwracając uwagi na złowrogie spojrzenia uczniów, których stratowałem, biegłem do celu. Bo to on był moim celem. Ujrzałem go skulonego obok jednego z ogromnych drzew. Chciałem do niego podejść, przytulić, lecz moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. W tamtym momencie ważyły chyba z tonę. Wziąłem trzy uspokajające oddechy i ukucnąłem obok niego, obejmując ramieniem.
- Minho co się stało ? - zapytałem przyglądając się jego smutnej twarzy. Nie rozumiałem dlaczego jego nastrój tak szybko się zmienił.
- Wszystko jest okej Minne, nie musisz się martwić. - mruknął próbując odepchnąć mnie od siebie. Chyba nie sądził że tak szybko mu odpuszczę.
- Nie jestem głupi Choi ! Przecież widzę, że coś cię gryzie ! - uniosłem się i aby podkreślić stanowczość swojej wypowiedzi tupnąłem nogą jednocześnie wstając. Dobry Taemin się skończył. - Będę tu stał tak długo, dopóki nie powiesz mi prawdy. Wyczuję kiedy kłamiesz, przez naszą więź. - powiedziałem, wykorzystując jego słowa. Minho spojrzał na mnie zaskoczony, wstał i przyparł mnie do drzewa z zawziętością w oczach.
-Chcesz wiedzieć co się stało? Zakochałem się w pewnym dzieciaku.. bardzo potężnym dzieciaku. Uwielbiam w nim wszystko. Ten delikatny głos, ciepło które od niego bije gdy się do mnie przytula i siłę która w nim drzemie. Jest idealny w każdym calu. Jestem o niego cholernie zazdrosny. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Wiesz jaka jest najszczęśliwsza chwila w moim życiu ? Moment w którym zasypia w mych ramionach. Wyznał na jednym wdechu i przywarł do moich ust. Nie był to jakiś drapieżny pocałunek,tylko delikatny i pełen uczuć. Zarzuciłem mu ręce za szyję i przyciągnąłem go do siebie bliżej. Nadal do mnie nie docierało to co powiedział. Przez dotyk jego ust w moim brzuchu pojawiło się milion trzepoczących motyli. Zatraciłem się w jego bliskości, nawet nie zauważyłem gdy nasze usta się rozdzieliły a chłopak zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku. Gdyby nie deszcz stalibyśmy na tej polance jeszcze długi, długi czas. Uwielbiałem deszcz, zawsze sądziłem że oczyszcza ten świat i nadaje mu świeżości. Może to głupie, ale każdy jest dziwny na swój sposób. Taki Minho, czasami potrafi zamknąć się w sobie na tydzień i do nikogo się nie odzywać a niekiedy nie potrafi zamknąć jadaczki i nadrabia czas, który spędził na milczeniu. Wbiegliśmy do małej altanki, która znajdowała się na szkolnym ogrodzie i spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Przez moment chciałem aby ta chwila trwała wieczni, lecz przypomniałem sobie o swoim przeznaczeniu, psując całą aurę szczęścia.
- Coś się stało ? Jeśli przestraszyłem cię tym wyznaniem to przepraszam - powiedział lekko zdenerwowany i odsunął się ode mnie o krok.
- Nie to nie tak, że nic do ciebie nie czuję. Ja też się w tobie zakochałem. Uwielbiam, gdy jesteś blisko mnie, gdy mnie przytulasz dając poczucie bezpieczeństwa. Tylko, że czeka nas wojna a sam wiesz, że tylko jeden z nas przeżyje - wyznałem nerwowo, bawiąc się palcami i obgryzając dolną wargę. Chłopak delikatnie chwycił mnie za brodę i zmusił abym na niego spojrzał. W jego oczach dostrzegłem troskę, czułość i strach.
- I to będziesz ty. Nie jesteśmy na tej wojnie sami. Będziemy się wspierać i nie pozwolimy aby ten demon wygrał. Miłość przezwycięża wszystko, jest silniejsza od nienawiści.- wytłumaczył ze spokojem. Miał rację, musieliśmy się trzymać razem, ponieważ w pojedynkę nic nie zdziałamy. Może i Nieśmiertelny był potężny ale my mieliśmy coś czego on nigdy nie doświadczył. Miłość. Choi pogłaskał mnie po policzku i przyciągnął do siebie. - Pamiętaj siedzimy w tym wszystkim razem. Nikt nie pozwoli aby stała ci się krzywda. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. - wyszeptał mi do ucha. - Zaczyna coraz mocniej padać, może wracajmy już ? Nie chcę żebyś się przeziębił.- zaproponował, patrząc na deszcz.
- Zostańmy jeszcze chwilkę, lubię gdy pada, działa to na mnie uspokajająco. Nic mi nie będzie.- zapewniłem go, na co przytaknął głową. Przyglądałem się jak bezbarwne krople uderzają o ziemię. Odetchnąłem głęboko, ciesząc się świeżym powietrzem i złapałem Choi za rękę. Odwzajemnił mój uścisk i uśmiechnął się do mnie, odsłaniając idealnie proste oraz białe zęby. Czy ten chłopak, musiał być tak perfekcyjny ? Przecież musiał mieć jakiś słaby punkt. Nikt nie jest idealny. Pociągnąłem Bruneta na zewnątrz i podniosłem głowę w kierunku nieba, ciesząc się chłodnymi kroplami na twarzy.
- Minne będziesz chory..- powiedział śmiertelnie poważnie.
- Minho ! Przestań marudzić i zacznij cieszyć się chwilą ! -mruknąłem nadymając policzki niczym małe dziecko, które nie może dostać ukochanej zabawki od rodziców. Chłopak pokręcił głową z niedowierzaniem i się uśmiechnął. Chyba porzucił maskę opanowanego ochroniarza, ponieważ rzucił się na mnie z bananem na twarzy i zaczął mną kręcić. Wybuchnąłem głośnym śmiechem, widząc jego minę. Ile szczęścia potrafi dać osoba, która odwzajemnia twoje uczucia.
- Zawsze chciałem zrobić jedno.- wyszeptał mi do ucha, gdy w końcu odstawił mnie na ziemię. Spojrzałem na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi. - To- wyszeptał mi w usta, po czym złączył nasze wargi w delikatnym pocałunku. Kto by pomyślał, że ten opanowany wielkolud ma też romantyczną stronę. W tamtym momencie byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Jako pierwszy przerwałem pocałunek i wtuliłem się w jego umięśnioną pierś. Czując ciepłe dłonie chłopaka na swoich plecach, zagryzłem dolną wargę aby powstrzymać uśmiech cisnący mi się na usta.
- Chyba powinniśmy już wracać, nie wypada zostawiać Kai'a samego na tak długi czas.- stwierdził przypominając mi o obecności przyjaciela. Powolnym krokiem skierowaliśmy się do pokoju. Z przemoczonych włosów zaczęła mi kapać woda na twarz, powodując irytujące łaskotanie. Po przekroczeniu progu Minho kazał mi zdjąć te przemoczone ubrania, martwiąc się zapewne o mój stan zdrowia. Podszedłem do okna aby rozwiesić ciuchy na kaloryferze, lecz to co zobaczyłem prawie przyprawiło mnie o zawał serca. Odskoczyłem jak oparzony i z szeroko otwartymi oczami, przyglądałem się kreaturze na zewnątrz. Przekrwione oczy stworzenia przeszyły mnie i czułem jakby ktoś próbował wyrwać mi duszę. Upadłem na podłogę wydając z siebie gardłowy krzyk. Ból który pochłonął moje ciało, był tak ogromny, że nie potrafiłem ruszyć chociażby palcem. Czułem jak każda moja komórka w moim wnętrzu płonie. Nie potrafiłem zerwać kontaktu wzrokowego z tą bestią choć bardzo tego chciałem. W tamtym momencie myślałem o śmierci, może ona w końcu zakończyłaby tę katorgę. Na całe szczęście, chwilę później która była dla mnie była wiecznością, przybiegł Minho i za pomocą swojego żywiołu odpędził bestię. Odetchnąłem głęboko ciesząc się, że ból zaczął odchodzić. Mimo moich protestów chłopak podniósł mnie i ułożył w swoim łóżku.
- Muszę ci coś powiedzieć. - wyszeptałem, łapiąc go za nadgarstek - pewnie uznasz że zwariowałem ale wysłuchaj mnie do końca. Jakiś czas temu spotkałem kogoś na dachu, ma na imię Jonghyun i kiedyś kontrolował wodę...- przerwałem aby zaczerpnąć powietrza i pozwolić mu przyswoić informacje.
- Nie rozumiem, kontrolował ? - zapytał marszcząc czoło.
- Pięćdziesiąt lat temu został wypalony przez swój żywioł. Teraz jako duch spędza czas w tej szkole, ponieważ nie może iść dalej. Obiecał mi, że pomoże mi opanować wodę. Dlaczego widzę go tylko ja ? - zapytałem drżącym głosem. Brunet usiadł na łóżku i spojrzał na mnie uspokajająco.
- Jesteś Wybrańcem, w przepowiedni była mowa o dodatkowych talentach, może to jest twój dar ? Kto wie, niezbadane są wyroki przeznaczenia.- pogłaskał mnie po głowie, uśmiechając się delikatnie. - Powiedz mi gdy będziesz do niego szedł, pójdę wtedy z tobą. - oznajmił na co tylko przytaknąłem. Wolałem mieć go teraz blisko siebie, kto wie co może się wydarzyć. Skoro te ptaszyska zwiększyły swą siłę to oznacza, że moc nieśmiertelnego rośnie.
- A co tu tak cicho ?! Bardzo podoba mi się ta szkoła, jakie wy tu macie dziewczyny ! Już zdobyłem dwa numery a dopiero zaczynam się rozkręcać ! - do pokoju wpadł uśmiechnięty od ucha do ucha Kai. Razem z Minho spojrzeliśmy po sobie zaskoczeni. Chłopak w podskokach podszedł do nas i umieścił swój kościsty tyłek pomiędzy nas. Podniosłem się do pozycji siedzącej i klepnąłem go w ramię.
- To nie jest czas na twoje podrywy - mruknąłem, spoglądając bezradnie na Choi. Miałem nadzieję, że chociaż on pomoże mi przemówić temu bezmózgiemu podrywaczowi do rozumu.
- CHŁOPAKI ! MAMY POWAŻNY PROBLEM !!! - krzyknął Key, wpadając do pomieszczenia niczym tornado. Wymachiwał jakimś kawałkiem kartki, cały czerwony na twarzy.
- Co się stało Bummie ? - zapytałem zmęczony obecnością tylu osób w pomieszczeniu. Najchętniej schowałbym się pod kołdrą i przeczekał całe to zamieszanie, które ma miejsce w moim życiu.
- Napisałem dzisiaj coś, wygląda mi na wiadomość lub jakąś przepowiednię. No sam zobacz. - oznajmił zdenerwowany, podając kartkę Brunetowi.
" Mroźne dni nadchodzą,
On jest już wystarczająco silny aby walczyć, lecz czeka.
Chce aby Wybraniec nabrał mocy, aby był godnym przeciwnikiem.
Jest pewny wygranej. Tym razem nie przegra. "
- No to jesteśmy w dupie - mruknąłem, zakrywając sobie twarz poduszką.

~♥~
No więc jest :D Podobało się ? Zostaw komentarz ! ♥
A teraz pytanie dla was, czy w którymś rozdziale chcecie scenę erotyczną ? Ja jestem skłonna ją napisać lecz czekam tylko na wasze odpowiedzi :) Przepraszam za brak przecinków ale klawiatura mi się psuje i niektóre klawisze po prostu nie działają.. Jeszcze raz zapraszam do komentowania ♥