wtorek, 24 grudnia 2013

Świąteczna historia - LuKai

Czesc ! No więc oto mój prezent :D Opowiadanie świąteczne LuKai. Pierwszy raz chyba zdążyłam napisać coś w określony termin. Ale cóż zarwałam nockę dla was ale one-shot się ukarze :D Mam nadzieję, że podobał wam się 9 rozdział Tajemnic Przeznaczenia a teraz coś takie z innej beczki.Dodaję z telefonu więc przepraszam za liczne błędy które się na pewno pojawią :D Zapraszam ♥



Święta od zawsze kojarzyły mi się z tandetą. Cała ta wymuszona aura, która wprowadzała w trans głupich oraz naiwnych ludzi. Byli oni jak roboty, zaprogramowanymi na kupowanie a właściciele sklepów tylko zacierali ręce widząc jak szybko towar znika z półek a przecież to był zwykły dzień. Nie rozumiem co fajnego jest w marnowaniu pieniędzy na tonę jedzenia, skoro można by je odłożyć i zainwestować w wakacje gdzieś za granicą. Albo to całe składanie sobie życzeń, dzieląc się opłatkiem które zazwyczaj wyssane są z palca na poczekaniu to jeszcze nieszczere. Czasami widząc w centrum handlowym tych wszystkich ludzi opętanych wizją promocji, miałem ochotę uderzyć głową o ścianę. Lecz spójrzmy prawdzie w oczy, te ceny są takie same jak wcześniej. Święty Mikołaj, to była chyba największa bzdura wymyślona przez człowieka. Czy naprawdę te małe dzieci wierzą, że jakiś brodaty, grubas obdaruje je prezentami, których najbardziej pragną ? Nie wiem, ale mnie to podchodzi już pod pedofilię. Wzniosłem oczy ku górze, zastanawiając się czy ten dupek siedzący tam u góry, całkiem postradał zmysły albo czy dobrze się bawił. Schowałem ręce do kieszeni i skierowałem się do pierwszego, lepszego baru z koktajlami. Myślicie pewnie, że straszny ze mnie maruda i zrzęda prawda ? Może i tak, ale kiedy wy spędzacie wieczór wigilijny z rodziną ja siedzę sam w domu i oglądam telewizję. Pewnie stąd moja zgorzkniałość. Nawet nie zorientowałem się iż na kogoś wpadłem, gdyby nie mocny i strasznie bolesny upadek na ziemię.
- Kurwa.. uważaj jak chodzisz.- warknąłem, otrzepując ubrania z lekkiego kurzu.
- Przepraszam, ja nie zauważyłem cię przez te torby.- wyjąkał chłopak, próbując pozbierać wszystkie swoje zakupy. Zmierzyłem go ostrym spojrzeniem, lecz musiałem przyznać, że był bardzo uroczy. Włosy w kolorze ciemnego blondu, opadały mu lekko na twarz zasłaniając oczy, skórę natomiast miał mlecznobiałą a głos niczym anioł. Otrząsnąłem się ze swoich myśli i zacząłem pomagać mu chować wszystko co wypadło podczas naszego małego wypadku.
- Nic się nie stało, jestem Kai. - uspokoiłem go, posyłając mu jeden ze swoich najlepszych uśmiechów.
- A ja Luhan, w ramach przeprosin dałbyś zaprosić się na kawę ? - zapytał lekko skrępowany, próbując zakryć słodkie rumieńce, które pojawiły się na jego twarzy. Zachichotałem i przytaknąłem głową, niosąc połowę rzeczy Szatyna. weszliśmy do jednej z kawiarenek i zajęliśmy miejsce przy oknie. W całym pomieszczeniu unosił się cudowny zapach cynamonu i świeżo zaparzonej kawy. Chłopak zamówił waniliowe latte a ja zadowoliłem się mocną kawą rozpuszczalną z odrobiną mleka.
- No więc... to jak spędzasz tegoroczne święta ? - zapytał szatyn, mieszając swój gorący napój. Wiedziałem, że zadał to pytanie tylko dlatego aby przerwać krępującą ciszę, która utworzyła się pomiędzy nami.
- Nie mam nikogo bliskiego, więc pewnie będzie to spotkanie z moim starym znajomym telewizorem. A ty?-powiedziałem z przekąsem, próbując swojej kawy.
- Jak to tak ? Przecież to najwspanialszy dzień w roku! Mamy okazję spotkać się ze znajomymi czy też rodziną ! Nikt nie powinien być tego wieczora sam ! Ja zostaję w Korei, moi rodzice mieszkają w Chinach a loty zostały odwołane przez trudne warunki atmosferyczne. Postanowiłem urządzić wigilię u siebie w sumo i zaprosić przyjaciół, którzy też zostają. Nie chcę aby ktokolwiek kogo znam był sam w ten piękną noc. - odpowiedział co jakiś czas popijając swoje latte. Oniemiałem, ten chłopak robił wszystko aby inni nie czuli się samotni.
- Masz wielkie serce Lulu.- wyszeptałem, nie mogąc oderwać wzroku od jego twarzy i tych hipnotyzujących, brązowych oczu w których krył się tajemniczy błysk.
- A może chciałbyś spędzić święta ze mną i moimi przyjaciółmi ? - zaproponował, totalnie mnie zaskakując mnie tym zaproszeniem. Znaliśmy się może jakieś piętnaście minut a on od tak zaprosił mnie na wspólne spędzenie wigilii.
- No nie wiem..-mruknąłem, pierwszy raz nie wiedziałem co powiedzieć.
- Kai nie masz się czego wstydzić ! Może i nie znamy się długo, lecz zdążyłem cię już bardzo polubić ! Nie pozwolę abyś siedział sam ! Bardzo mi zależy abyś się pojawił - powiedział dopijając resztę kawy. Po kilku minutach ciągłych próśb szatyna, zgodziłem się. Chłopak ucieszył się jak małe dziecko po czym wymieniliśmy się numerami telefonu. Na pożegnanie przytuliłem go mocno do siebie i pomachałem idąc w swoją stronę. Założyłem słuchawki na uszy i wróciłem do domu. Od progu przywitało mnie radosne szczekanie Rudiego. Pogłaskałem pupila po łebku i rzuciłem mu piłeczkę za którą ochoczo pobiegł. Zaśmiałem się na ten widok i skierowałem się do kuchni aby zrobić sobie obiad. Skoro Lulu zaprosił mnie na święta to powinienem kupić mu jakiś prezent prawda ? co za ironia, stanę się jedną z tych zamroczonych robotów. Otworzyłem lodówkę i westchnąłem głośno. Oczywiście, przez spotkanie z Szatynem zapomniałem zrobić zakupy. Wyciągnąłem telefon i napisałem krótkiego sms-a.
"Do:Lulu
Od: Kai
Co powiesz na obiad ? :) " Nasypałem suchej karmy psu i nalałem świeżej wody. Psiak, gdy tylko usłyszał charakterystyczny dźwięk swoich misek przybiegł z wywalonym jęzorem i zaczął pochłaniać swój obiad. Rudi był jedynym stworzeniem, które mnie nie opuściło. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk sms-a.    "Od:Luhan
Do: Kaaai :D
Jasne, spotkajmy się przed kawiarnią co wcześniej za godzinę." Oczytałem wiadomość z wielkim uśmiechem na twarzy i szybko pomknąłem do łazienki. Nie wiem dlaczego ale zależało mi aby dobrze prezentować się przed chłopakiem. Ułożyłem włosy i umyłem dokładnie zęby. Niczym tornado wybiegłem z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Do galerii handlowej miałem całkiem spory kawałek drogi a jak to mówiła zawsze moja mama, lepiej być za wcześnie niż się spóźnić. W połowie drogi przypomniałem sobie, że nie wyprowadziłem psa na spacer. Przeczesałem włosy palcami i coś tak czułem, że po powrocie czeka mnie nieprzyjemne sprzątanie. Przecisnąłem się przez tłum przy wejściu i wjechałem ruchomymi schodami na pierwsze piętro. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to stojący obok kawiarni Luhan. Spojrzałem na zegarek, no ale przecież miałem jeszcze piętnaście minut. Z wielkim uśmiechem na twarzy, przytuliłem go mocno.
- Cześć Lulu - przywitałem się, z niechęcią wypuszczając go z moich objęć. Nie jestem pewny ale na jego twarzy przez moment mogłem dostrzec grymas. Czyżby on też czuł wobec mnie coś więcej niż przyjaźń ? O ile można to nazwać przyjaźnią.
- Może zjemy obiad w tej nowej restauracji na parterze ? - zapytał, posyłając mi nieśmiały uśmiech. Chwyciłem go za rękę i udaliśmy się w kierunku miejsca, które zaproponował szatyn. Pomieszczenie to w porównaniu do kawiarni, było strasznie zatłoczone. Cóż jak widać, bydło podczas tych całych zakupów nieźle zgłodniało. Pochłaniali swoje zamówienia niczym wygłodniałe zwierzęta, brudząc wszystko w okół siebie. Spojrzałem na nich z politowaniem i zajęliśmy jedyne wolne miejsce przy drzwiach. Mam nadzieję, że całe to stado zdąży wyjść i będę mógł spokojnie porozmawiać z Luhanem bo w sumie na tym najbardziej mi zależało. Chciałem zbliżyć się do chłopaka jak najbardziej aby odegrać w jego życiu szczególną rolę. Dziwne prawda ? Nie znałem go długo, z resztą co ja mówię ! Znaliśmy się niecały dzień  a ja już chciałem spędzać z nim więcej czasu. Czy to normalne ? Przetarłem twarz dłońmi i po długich debatach w końcu zdecydowaliśmy się co zamówić. Przy okazji dowiedziałem się iż chłopak nie jada mięsa. Na jedzenie nie czekaliśmy długo, kelnerka podając mi mój talerz, wsunęła pod niego karteczkę ze swoim numerem telefonu. Ludzie chyba przez te całe święta naprawdę postradali zmysły.
- Lulu powiedz mi co lubisz - poprosiłem zaczynając jeść. Chłopak zamyślił się na chwilę, przykładając widelec do ust.
- Uwielbiam czytać, ale tylko jeśli jest to coś romantycznego. Często śpiewam i tańczę ale tylko dla siebie. Jakoś nigdy nie było okazji do występu publicznego. - odpowiedział przeżuwając jakąś zieleninę. Luhan tańczył ! Momentalnie na myśl przyszło mi ogłoszenie, które widziałem wczoraj.
- Nie było okazji mówisz ? Mam pewien pomysł ale musisz mi zaufać. - powiedziałem radośnie. Sam chciałem wziąć w nim udział, ale solowe występy jakoś mnie nie kręciły.
- Ufam ci Kai.- oznajmił szczerze, delikatnie się przy tym rumieniąc. On był taki uroczy. Po zjedzonym posiłku zaciągnąłem go na drugie piętro, gdzie miał odbyć się konkurs.
- Proszę nas zapisać. - nakazałem, ponurej kobiecie która chyba wcale nie cieszyła się ze swojej pracy.
- Jak się nazywacie ? - zapytała oschle, nie ukazując przy tym, żadnych głębszych emocji.
- LuKai.- powiedziałem bez chwili zastanowienia. Podała mi nasze numerki, które przykleiliśmy sobie na bluzkach.
- Oszalałeś ?! Przecież my nie mamy nic przygotowanego ! Tylko się ośmieszymy ! - pisnął Luhan łapiąc mnie za rękaw koszulki.
- Spokojnie, znasz słowa i układ do piosenki SHINee Sherlock ? - chłopak przytaknął głową, niecierpliwie czekając na moje dalsze instrukcje. - Ty weźmiesz partie wokalne a ja zajmę się rapem, dobrze ? - szatyn ponownie pokiwał głową idąc za mną na scenę.
- Jesteś szalony. - mruknął, nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie dzieje.
- To dopiero jedna z tych stron, które niedługo poznasz. - przyciągnąłem go do siebie obejmując ramieniem. Czekając na swoją kolej, powtórzyliśmy sobie tekst piosenki. Gdy zostaliśmy wezwali na scenę jako LuKai, chłopak spojrzał na mnie i zaśmiał się głośno.
- Głupek - mruknął mi do ucha i ruszył na scenę. Przywitaliśmy się ze wszystkimi, po czym rozpoczęliśmy występ. Szatyn był bardzo skupiony, natomiast ja robiłem wszystko odruchowo, jak maszyna.
Po skończonym pokazie, zostawiłem kobiecie, która nas zapisywała swój numer telefonu, tak w razie co. Na pożegnanie mocno go przytuliłem i poprosiłem aby podał mi swój adres. Przecież wigilia już za trzy dni. Przez Luhana zaczynałem lubić święta.

~♥~

Zapakowałem dokładnie prezent dla Luhana i ruszyłem w drogę, chowając podarek do torby a kopertę do kieszeni. Przez ostatnią nic spadła chyba z tona śniegu, przez co trudno było poruszać się po oszklonych chodnikach. Szatyn mieszkał tylko kilka ulic dalej, więc postanowiłem pokonać tę drogę pieszo. Kori na ulicach były dzisiaj tragiczne a wolałem się nie spóźnić. Zapukałem kilkakrotnie w mahoniowe drzwi, czekając na reakcję kogokolwiek z wewnątrz. Otworzył mi uśmiechnięty od ucha do ucha Lulu. Miał na sobie fartuszek ze świętym mikołajem i rogi renifera na głowie. Wywróciłem oczami na ten widok, chłopak chyba bardzo chciał stworzyć świąteczny nastrój. Przekroczyłem próg mieszkania i rozebrałem buty oraz kurtkę. Wręczyłem mu prezent oraz kopertę.
- Otworzysz dopiero po kolacji. - wyszeptałem mu do ucha, a widząc jego miną zachichotałem.
- Jemioła.- wyszeptał skrępowany patrząc w górę. Posłałem mu promienny uśmiech i zamknąłem jego usta w delikatnym pocałunku.
- Chyba polubię święta. - powiedziałem w końcu się od niego odrywając.

Komentujcie kochani ! To wiele dla mnie znaczy ♥ 

Rozdział 9

Hoł Hoł Hoł ! Witam was serdecznie :D No więc tak miałam inne plany związane z tym rozdziałem ale widząc wasze komentarze siedziałam wczoraj do godziny 2:30 i kończyłam oto ten rozdział. Mam oczywiście dla was świąteczny prezent :) Tak więc pierwszy raz w historii tego bloga pojawią się dwa posty za jednym razem ♥ A teraz się usprawiedliwię dlaczego tak długo nie było notki, ponieważ mam małe problemy w domu i tymczasowo mieszkam i Babci a tam komputera nie wzięliśmy ze sobą i jeśli chcę coś dodać to muszę specjalnie iść do domu.. a jakoś niespecjalnie chcę widzieć się z ojcem więc po prostu nie było notki. Próbowałam dodać z telefonu lecz z tego też nic nie wyszło. Mam nadzieję iż rozdział wam się spodoba :) Zapraszam serdecznie do czytania i liczę na wasze komentarze :D Przecież mamy święta ♥



- Spokojnie Kai, wszystko ci wyjaśnimy. - powiedział Minho ostrożnie zbliżając się do chłopaka.
- Przestań pieprzyć Choi. Co ty chcesz mi tu do cholery wyjaśniać ? Uprawiacie tutaj jakieś pierdolone czary ! Sorka Taemin ale ja się wypisuję. Żegnam ! - wrzasnął i uciekł w kierunku szkoły. Upadłem na kolana, chowając twarz w dłoniach. I co ja miałem teraz zrobić ?
- Minho, biegnij za nim ! - wyłkałem, trzęsąc się jak galaretka. Brunet nie zważając na moje słowa usiadł obok mnie i mocno przytulił. Byłem zły na niego, że nie wykonał tego o co prosiłem, ale w głębi serca cieszyłem się, ponieważ nie zostawił mnie wtedy kiedy go najbardziej potrzebowałem. Cholera, zacząłem zachowywać się jak jakaś nastolatka w okresie dojrzewania. Co się ze mną dzieje ? Spojrzałem mu prosto w oczy i uśmiechnąłem się przez łzy. Miałem szczęście mając kogoś takiego jak on. Byłem wdzięczy losowi za to, że postawił na mojej drodze tego upartego wielkoluda. Objąłem go za szyję i schowałem się w jego ramionach. Nawet nie poczułem jak chłopak mnie podnosi. Uniosłem głowę do góry i spojrzałem w kierunku szkoły. Zastanawiałem się czy Jongin zabrał już swoje rzeczy i wrócił do domu czy jednak postanowił z nami porozmawiać. Miałem nadzieję, że choć trochę ochłonął. Wtuliłem się w Bruneta i zamknąłem oczy. Dopiero teraz odczułem skutki zużytej przeze mnie energii. Musiałem powstrzymać swój organizm przed zaśnięciem, nie chciałem pokazywać ile wysiłku kosztowało mnie przywrócenie temu miejscu życia a przede wszystkim nie chciałem go martwić. Poczułem jak kładzie mnie na łóżku i szczelnie okrywa kołdrą. Czyli on wiedział.
- Zdrzemnij się Minne, mamy jeszcze dwie godziny do zajęć.- wyszeptał i pogłaskał mnie delikatnie po włosach.
- Poszukaj Kai'a - wymruczałem i oddałem się błogiej ciemności. W końcu mogłem odpocząć.

~♥~
Obudził mnie irytujący dźwięk budzika. Niechętnie opuściłem ciepłe łóżko, po czym rozejrzałem się po pokoju szukając Choi. Niestety nigdzie go nie było. Wzruszyłem ramionami i poszedłem doprowadzić się do względnego porządku. Spakowałem potrzebne mi książki i skierowałem swoje kroki na stołówkę. Gdy dostrzegłem Kibuma, siedzącego w jednym ze stolików, momentalnie się uśmiechnąłem. Stęskniłem się za nim. Od czasu szpitala nie miałem okazji aby zamienić z nim chociaż słowo. Usiadłem obok przyjaciela, zabierając jedną z przepysznie wyglądających kanapek. 
- Hej ! Mogłeś sobie zrobić ! - powiedział oburzony, popijając herbatę. 
- Też cię kocham Bummie. - odparłem posyłając mu buziaka. - Gdzie JinKi ? - zapytałem przeżuwając kanapkę. Key rzadko kiedy pokazywał się bez swojego chłopaka, byli jak papużki nierozłączki. 
- Dzisiaj jest zebranie wszystkich szkół naszego typu, a dyrektor w końcu docenił jego osiągnięcie i wysłał jako reprezentanta naszej placówki. - odpowiedział z dumą w głosie. Posłałem mu pełne uznania spojrzenie. 
- A co tam u ciebie i Minho ? On chyba coś do ciebie czuje. Miałem okazję obserwować jego zachowanie, gdy leżałeś nieprzytomny. - powiedział tak cicho, abym tylko ja mógł go usłyszeć. Zakrztusiłem się ostatnim kęsem śniadania a chcąc pozbyć się drapiącego uczucia w gardle, wypiłem połowę herbaty Kibuma. 
- Taemin jesteś bezczelny ! Najpierw kanapka a teraz nawet mi herbatkę wypijasz ?! - oburzył się, rozmasowując sobie skronie. Patrzyłem na niego z szeroko otwartymi oczami, nie mogąc przyjąć do wiadomości jego słów. - No co się tak gapisz ? Gdybyś ty nic do niego nie czuł, to nie pozwalałbyś na te czułe gesty.- stwierdził i przetarł usta chusteczką. Jak zawsze idealny. Prychnąłem po czym zabrałem swoją torbę i ruszyłem za chłopakiem. Pierwszą lekcję mieliśmy razem, z resztą jak wszystkie dzisiaj. Zajęliśmy miejsce w ostatniej ławce pod oknem. Pani profesor przybyła jak zwykle punktualnie, równo z dzwonkiem.
- Witam klaso, na dzisiejszej lekcji omówimy sposoby aby utrzymać w sobie energię żywiołu na dłuższy czas. -  oznajmiła kobieta, miło się do nas wszystkich uśmiechając. Podniosłem energicznie głowę słysząc jej słowa. Czyli jednak był jakiś sposób, to mogło mi się bardzo przydać. Otworzyłem zeszyt na pierwszej, lepszej czystej stronie chcąc robić skrupulatne notatki. 
- Tak więc, każdy z was ma pewnie jakąś osobę, lub też wspomnienie, które wywołuje jakąś silną reakcję w waszym ciele. Coś co wywołuje silne emocje. To jest głęboko zakorzenione w naszej psychice i wystarczy to tylko dobrze wykorzystać. - wyjaśniła i pokazała na dziewczynę w pierwszej ławce.- Gdybyś miała tak na szybko przywołać jedno wspomnienie, co by to było ? - zapytała czekając na jej odpowiedz. Dziewczyna spłonęła szkarłatnym rumieńcem, wzruszając nieśmiało ramionami. 
- Radość, gdy mój tata wrócił po dwóch latach z wojska. - wymamrotała, próbując schować się za czarnym szalikiem. Wywróciłem oczami, odkładając długopis na bok. 
- Bardzo dobrze ! To teraz może ty, Taemin.- pogratulowała jej i spojrzała wyczekująco w moją stronę. Które wspomnienie wywoływało u mnie ogromne emocje ? Wszystkie wiązały się z Minho, gdy mnie przytulał, gdy przyglądał się mojej twarzy tymi swoimi dużymi, żabimi oczami które uwielbiałem. Tylko on wywoływał u mnie przeróżne emocje, których nigdy nie doznałem. 
- Obecność osoby na której mi zależy- oznajmiłem pewnie a wszystkie twarze skierowały się w moją stronę. Kibum prychnął pod nosem, uśmiechając się do siebie. Chyba dopiero dzięki tej kobiecie, uświadomiłem sobie pewne informacje. W końcu byłem gotowy aby otwarcie mówić o swoich uczuciach do Choi. Ten chłopak miał coś w sobie, co poruszało moje serce. Te ciemnobrązowe oczy i radosny uśmiech, którym zawsze potrafił poprawić mi humor. Może i nie znaliśmy się jakoś specjalnie długo, lecz gdzieś w głębi czułem, że możemy być sobie pisani. Jejku.. moje życie coraz bardziej przypominało tanie romansidło a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Przetarłem twarz dłońmi, kątem oka zerkając na Kim'a. Chłopak uśmiechał się tajemniczo i pisał coś zawzięcie na wyrwanej kartce. Zawstydzony spuściłem wzrok, skołowany faktem iż cała klasa nadal się na mnie gapi. Kobieta przywołała klasę do porządku i powróciła do swojego monologu. Chwilę później między moimi palcami wylądowała mała, starannie złożona karteczka. 
" Zrozumiałeś w końcu ? Jeśli chcesz mogę ci pomóc w zdobyciu serca twojego żabiego księcia. To tylko kwestia odpowiedniego podejścia"  przeczytałem a po chwili karteczka spłonęła nie parząc mych dłoni. Nauczycielka nawet nie zdążyła poczuć dymu ponieważ skinąłem palcem, przywołując delikatny wietrzyk, który rozwiał wszelkie dowody używania ognia. Coraz lepiej szło mi opanowywanie wszystkich żywiołów. W sumie umiejętność panowania nad wodą, jakoś specjalnie się nie ujawniła, więc pewnie za jakiś czas Minho ponownie zaprowadzi mnie do lasu i będzie próbował pomóc. Przez chwilę zastanowiło mnie gdzie, podziewał się Choi ale puściłem to w niepamięć bo może miał jakieś sprawy do załatwienia.Po dzwonku niechętnie przeszliśmy z Kibumem do kolejnej klasy. Oparłem się o ścianę i przymknąłem oczy. Profesor Xiao musiał gdzieś wyjść więc postanowiłem trochę odpocząć, lecz zerwałem się z miejsca i wybiegając z klasy gdy wpadłem na pewien pomysł. Skoro miałem trochę czasu a Minho jak na razie nie dawał znaku życia mogłem załatwić ostatnią niedokończoną sprawę. Pobiegłam na samą górę budynku i otworzyłem drzwi od dachu. Rozejrzałem się w okół siebie, szukając tego chłopaka/ducha. 
- Jonghyun ! - krzyknąłem, nerwowo się rozglądając. Chłopak zmaterializował się centralnie przed moją twarzą z uśmiechem na ustach. 
- No w końcu mnie odwiedziłeś ! Myślałem, że zapomniałeś już o starym kumplu ! - zaśmiał się i okrążył mnie dokładnie się przyglądając. - No, no, no wyglądasz lepiej niż ostatnio.- mruknął, drapiąc się po brodzie. Zmierzyłem go kpiącym spojrzeniem i skrzyżowałem ramiona na piersi. 
- Coś widzę, że żarty cię dziś trzymają. Przez ciebie byłem w szpitalu, ale miałem całkiem sporo czasu aby przemyśleć pewne sprawy. Nad jakim żywiołem sprawowałeś kontrolę ? - zapytałem przestępując z nogi na nogę. Spojrzał na mnie zdezorientowany. Chyba moje pytanie zbiło go lekko z tropu. Podrapał się po głowie, niszcząc idealnie ułożone włosy. Usiadł na murku i spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. 
- Panowałem nad żywiołem wody.- mruknął, tracąc swój dobry humor. Wiedziałem, że kazałem wrócić chłopakowi do przeszłości o której nie chciał pamiętać, ale ja musiałem wiedzieć. Skoro potrafił kontrolować wodę to równie dobrze mógłby mi pomóc, a Choi miałby jeden problem z głowy. Key miał problem aby znaleźć odpowiednią i zaufaną osobę a skoro Jonghyuna widzę tylko ja, tajemnica zostanie zachowana. 
- Mam do ciebie prośbę... wiem, że to trochę wielka sprawa ale czy mógłbyś mi pomóc opanować żywioł wody ? - poprosiłem, siadając obok niego. Chłopak przetarł twarz dłońmi, głośno wzdychając. 
- Dobrze, chociaż spędzę trochę czasu z kimś, kto mnie widzi i będę mógł z tobą porozmawiać.- zgodził się, posyłając mi promienny uśmiech. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę a później pobiegłem do swojego pokoju po ostatnie mleko bananowe, które leżało na jednej z półek. Otworzyłem z rozmachem drzwi i niczym tornado wpadłem do pomieszczenia, patrząc oniemiały na chłopaka przede mną. 
- Co.. ty tu robisz ? - wyjąkałem. 
- Też się cieszę, że cię widzę Minne - odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. 

Są święta ! Zostaw komentarz bo 10 rozdział stoi w miejscu... ♥ 

środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 8

No więc pojawiam się kochani ! ♥ Niestety ten rozdział pisało mi się strasznie opornie ale dzięki waszym komentarzom jako tako pokonałam brak weny i zmusiłam się do pisania. Przyznam się bez bicia iż skiepściłam całkowicie ten rozdział ale jest dłuższy tak jak obiecałam ! :) Mam nadzieję iż mimo tego że jest beznadziejny to wam się spodoba >.< (jakie bezsensu zdanie) ostatnio nie potrafię skleić żadnego zdania które miałoby jakiś sens... nie wiem czy ja mam znowu jakiś kryzys czy co ? No ale pisałam go strasznie długo i poświęciłam na prawdę wiele czasu aby móc wam tu coś wstawić ♥
Proszę o komentarze i miłego czytania wam życzę ♥♥






Choi od piętnastu minut chodził w tę i z powrotem, próbując zrozumieć moje słowa. Nie docierało do niego dlaczego Jongin postanowił zaszczycić nas swoją obecnością, tutaj w Seongnam. Wiele razy próbowaliśmy skontaktować się z chłopakiem, aby wyjaśnić mu iż ta wizyta jest całkowicie niepotrzebna, lecz jak na złość odrzucał każde moje połączenie. Nie było sensu nagrywać mu się na pocztę, ponieważ on i tak nigdy nie odsłuchiwał wiadomości. Z bezradności kopnąłem pierwszy lepszy kamień i czekałem na to, aż Brunet coś wymyśli.
- Mam pomysł ! Kai przyjeżdża tutaj, tylko ze względu na twoje bezpieczeństwo. Musimy mu pokazać, że są tutaj również ludzie, którzy się o ciebie troszczą i nie pozwolą aby stało ci się coś złego. Muszę porozmawiać z Kibumem, żeby zaczął zachowywać się jak na troskliwą Ummę przystało, JinKi będzie tym odpowiedzialnym a ja zagram twojego chłopaka. - oznajmił drapiąc się po skroni. Powoli zaczynałem czuć się jak w jakimś tanim romansidle.
- Dlaczego ty ? - zapytałem drżącym głosem. Nie to, że miałem coś przeciwko, tylko że sam nie wiedziałem jakie relacje łączą mnie i Bruneta.
- Ponieważ Key i Onew są parą a nie chcemy wprowadzić zamieszania w ich związku, prawda ? Nie możemy też wtajemniczyć żadnej osoby z zewnątrz, nie ufam ludziom z tej szkoły. Jak myślisz, kiedy możemy się go tu spodziewać ? - spytał, siadając obok mnie. Korzystając z okazji oparłem głowę o jego ramię i głośno westchnąłem.
- Znając jego możliwości, możemy spodziewać się go nawet dzisiaj wieczorem. - odpowiedziałem, tępo gapiąc się w przestrzeń. Chcąc nie chcąc, musieliśmy ruszyć tyłki i wrócić do pokoju, aby dopracować plan. Rzuciłem się na łóżko, wtulając się w swoją poduszkę. Wyciągnąłem dziennik z torby, którą dał mi Minho, zanim poszedł porozmawiać z Kibumem. Otworzyłem na pierwszej stronie, po czym zagłębiłem się w lekturze. Notatki były prowadzone lekko chaotycznie, tak jakby ich autor chciał przekazać w nich zbyt wiele informacji. Pewien fragment szczególnie zwrócił moją uwagę.
" Mam coraz mniej czasu. Czuję jak zła energia ogarnia szkołę. Ludzie zaczynają być dla siebie nieprzyjemni. Wiem, że on gdzieś tu jest, ale nie wiem kiedy będzie chciał zaatakować. Tak wiele muszę się jeszcze nauczyć. Mój przysięgły nie żyje, poległ w walce z Krukami. Dla niego muszę pokonać Nieśmiertelnego. Ku jego pamięci. Zemszczę się"
Czytając zapiski, mogłem poczuć jaka nienawiść ogarniała autora wspominając śmierć swojego przyjaciela. Nawet nie zauważyłem, gdy na zewnątrz zrobiło się ciemno, gdyby nie to że do pokoju wbiegł zdyszany Minho. Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem, chowając notes do szuflady.
- Miałeś rację, Kai już przyjechał. Skąd wiedział, że akurat tutaj się uczysz ? - zapytał próbując złapać oddech. Zerwałem się z łóżka, przez co zakręciło mi się w głowie i z powrotem opadłem na miękki materac. Brunet momentalnie znalazł się obok mnie i złapał za rękę.
- Może Jongin przyjdzie tutaj ? Miałeś odpoczywać.- powiedział z wyrzutem, patrząc na mnie smutno. Coś w głębi podpowiadało mi, że chłopak się martwił, lecz nie mogłem pokazać Jonginowi, że coś jest ze mną nie tak. Pokiwałem głową sprzeciwiając się Choi i próbując wstać. Minho westchnął i pociągnął mnie do góry.
- To jest Kai, on wie wszystko. Nie mogę dawać mu podstaw do tego aby został tutaj dłużej niż to konieczne. - oznajmiłem poważnie, zakładając kurtkę, którą podał mi Brunet. Złapałem go za rękę i wyszliśmy z pokoju. Grę czas rozpocząć. Widząc z daleka jakąś postać z torbą na ramieniu, momentalnie przykleiłem na twarz uśmiech i pobiegłem w jego stronę, chcąc zachować wszelkie pozory normalności. Jednak wymagało to ode mnie zużycia ogromnej ilości sił. Rzuciłem się na chłopaka, mocno go przytulając.
- Kaii~ - pisnąłem mu do ucha, czując jak mną kręci.
- Minee.. tak dobrze znów cię widzieć- powiedział z uśmiechem i odstawił mnie na miejsce, lecz gdy spojrzał na Choi stał się na nowo poważny. - A to pewnie twój kolega ? Mam rację ? - zapytał przyglądając mu się podejrzliwie. Brunet podszedł do nas i objął mnie ramieniem, wywołując na na moim ciele gęsią skórkę. Wiedziałem co to znaczy, energia zaczęła gromadzić się w moich dłoniach. Spojrzałem na Minho, mając nadzieję iż coś wymyśli.
- Jestem Minho. Chłopak Taemina.- odpowiedział krótko, posyłając mu swój doskonale wyćwiczony, charyzmatyczny uśmiech. Jongin wytrzeszczył oczy i spojrzał na nas, zaskoczony, lecz nie skomentował tego. Zaprosiliśmy go do naszego pokoju a ja poprosiłem Bruneta aby zrobił nam gorącej czekolady. Chciałem mieć chwilę aby porozmawiać sam na sam z przyjacielem. Usiedliśmy więc na moim łóżku, po czym głośno odchrząknąłem.
- Ten cały Minho, jakoś dziwnie wygląda..- zaczął Kai. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi. czy z Brunetem było coś nie tak ?
- W jakim kontekście ? - zapytałem siadając po turecku. Od mojego wyjazdu z Seulu, chłopak wiele się nie zmienił. No może trochę odrosły mu włosy po jego dawnym nieudanym eksperymencie. W głębi serca tęskniłem za tym głupolem, ale wiedziałem że nie jest w tej szkole bezpieczny.
- Nie wiem. Patrzy na ciebie jakbyś był jego własnością. I jeszcze ten wzrok, nie przeraża cię ? - zapytał, udając że dostaje dreszczy na samo wspomnienie. Na jego słowa wybuchnąłem głośnym śmiechem, teatralnie łapiąc się za brzuch.
- Nie przesadzaj, nie jest taki zły. Troszczy się o mnie a to chyba najważniejsze. - powiedziałem, wykonując pierwszą część planu. Chociaż wcale nie mijałem się z prawdą. Choi nie pozwoliłby aby coś mi się stało i martwił się o mnie. Kai tylko pokiwał głową, przyjmując do wiadomości moje słowa.
- Jak długo to zostajesz ? Nie to żebym cię wyganiał, ale muszę ci załatwić przepustkę. Nie można tutaj od tak, sobie wejść.- zapytałem, przerywając cieszę jaka stworzyła się pomiędzy nami.
- Parę dni, ale ... - zaczął lecz przerwał mu Minho, wchodzący do pomieszczenia z parującymi kubkami. Uśmiechnąłem się na jego widok i zabrałem od niego napój, całkowicie zapominając o niedokończonej wypowiedzi przyjaciela. Brunet pocałował mnie w policzek i usiadł za mną przytulając się do moich pleców. Całe moje ciało zareagowało na ten kontakt a energia kumulowała się coraz bardziej. Nie rozumiałem jak to jest możliwe, że udawanie przychodziło mu z taką łatwością. Ja zanim coś zrobiłem, musiałem przemyśleć to kilka razy, aby to wszystko wyglądało w miarę wiarygodnie.
- Hmm.. to gdzie będę spał ? - zapytał lekko skrępowany chłopak. Czyżby obecność mojego chłopaka tak na niego wpływała ? Czekaj, co ?! Czy ja właśnie.. ze mną jest chyba coraz gorzej.
- Możesz spać na tym łóżku. Taemin i tak śpi ze mną.- odparł spokojnie Choi, wyrywając mnie tym zdaniem z zamyślenia. W tym momencie, mogłem się założyć iż moje serca zatrzymało się na parę sekund. Miałem spać z nim w jednym łóżku ? Bałem się, że przez takie zachowanie mogłem się w nim naprawdę zakochać a wtedy miałbym nie lada problem. Przetarłem oczy i ziewnąłem przeciągle, opierając się wygodniej o chłopaka.
- Minee, jesteś zmęczony. Miałeś dzisiaj ciężki dzień, idź pierwszy do łazienki. Jutro trzeba wcześnie wstać.- powiedział troskliwie głaszcząc mnie po policzku, przez co spłonąłem rumieńcem. Przytuliłem Kai'a, zabrałem ubrania i udałem się pod prysznic. Odkręciłem gorącą wodę, chcąc aby moje ciało choć trochę się odprężyło. W mojej głowie panował istny mętlik. Zachowanie Minho budziło we mnie emocje, których nigdy wcześniej nie doznałem. Przetarłem twarz dłońmi i po wykonaniu wszelkich czynności opuściłem pomieszczenie. Z widocznym zwątpieniem skierowałem się ku części mieszkalnej Bruneta. Zwinąłem się w kłębek, kładąc się na samym brzegu łóżka aby nie przeszkadzać chłopakowi za bardzo. Jakiś czas później, poczułem jak obok mnie ugina się materac a silne ramiona przyciągają mnie do umięśnionego i rozgrzanego ciała.
- Dobranoc- wyszeptał i pocałował mnie w czoło.

-------------♥♥♥-----------
- Wstawaj- ze snu wyrwał mnie czyjś spokojny głos. Zakryłem głowę poduszką, mając nadzieję iż ów osobnik zauważy, że nie mam najmniejszej ochoty wstawać i da mi święty spokój. Natręt jednak nie dał za wygraną i zaczął budzić mnie bardziej natarczywie. Jęknąłem, niechętnie otwierając oczy. Nade mną wisiał uśmiechnięty od ucha do ucha Minho. Dosłownie wyciągnął mnie z łóżka i wepchnął do łazienki w międzyczasie podając mi ubrania, które miałem założyć. Otumaniony i nadal zaspany, spojrzałem w lustro zastanawiając się dlaczego chłopak tak wcześnie zrzucił mnie z cieplutkiego wyrka. Leniwie doprowadziłem swoje ciało do względnego porządku i dałem się zaciągnąć w głąb lasu. Zatrzymaliśmy się przy ogromnym, przewróconym drzewie, które Choi poklepał.
- Czytałem trochę o żywiole ziemi, aby ci trochę pomóc. Wiem, że miałeś odpoczywać, ale czułem że twoja energia coraz bardziej się kumuluje. Nie możemy pozwolić aby żywioł cię wypalił, a ty musisz ćwiczyć. Pobyt Jongina nie powinien ci tego uniemożliwiać. - powiedział delikatnie się do mnie uśmiechając. Pokiwałem głową, całkowicie się z nim zgadzając.
- Tak więc, dotknij tego drzewa i zamknij oczy. Musisz znaleźć jego serce i na nowo obudzić je do życia. - wyjaśnił a ja powoli wykonywałem jego polecenie. Przymknąłem powieki dostrzegając miejsce o którym mówił chłopak. Wyobraziłem sobie iż z moich dłoni wydobywa się światło, które wnika w korę drzewa. Po chwili korzenie wbiły się w glebę a potężne drzewo podniosło się do pionu. Z otwartą buzią przyglądałem się temu zjawisku. Byłem zaskoczony, iż w tak krótkim czasie udało mi się zrobić takie ogromne postępy. Odwróciłem się do Minho, ciesząc się jak wariat. Nie mogłem uwierzyć, że się udało. Posłałem mu promienny uśmiech i szybkim krokiem pokonałem dzielącą nas odległość.
- Widziałeś ?! Mogę coś jeszcze zrobić ? - zapytałem ekscytując się własnym dokonaniem. Choi pokiwał głową z uśmiechem nie dowierzając moim słowom.
- Jak się czujesz ? - zapytał, przyglądając mi się dokładnie, chcąc się upewnić, że wszystko gra.
- Super ! Mam jeszcze masę energii, wykonując to ćwiczenie nawet się nie zmęczyłem. - odpowiedziałem dziarsko.
- Skoro tak, to jedno małe ćwiczenie nie zaszkodzi. - stwierdził pogodnie i złapał mnie za rękę, powodując kolejny przypływ energii. Dlaczego jego dotyk tak na mnie działał ? Chłopak zaprowadził mnie w miejsce, które wyglądało jak istne pole bitwy. Wszystko w okół nas było spalone i zniszczone.
- Co się tu stało ? - zapytałem, ledwo mogąc wydusić z siebie słowa.
- Kiedyś przychodziłem tutaj, aby odpocząć po ciężkim dniu w szkole. Jeszcze przed twoim przyjazdem jakiś uczeń, przyszedł tutaj ćwiczyć swoje zdolności panowania nad ogniem. Stracił kontrolę a skutki tej bezmyślności, masz przed sobą. -  odpowiedział smutniejąc. Przypomniało mi się jak sam chciał abym poćwiczył kontrolę nad ogniem w lesie, ale postanowiłem nie przywoływać tych wspomnień i siedzieć cicho. Nie czekając na jakiekolwiek wskazówki chłopaka, przykucnąłem i obiema dłońmi dotknąłem ziemi. Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie piękną, małą polankę a wszędzie w okół rosnącą trawę i drzewa. Mogłem spostrzec jak z moich dłoni ponownie wypływa światło a wszystko nabiera takiego wyglądu jakiego chciałem. Serio zaczynałem lubić ten żywioł.
- Taemin coś ty zrobił. ?! Całkowicie zmieniłeś to miejsce.- wyrzucił z siebie zszokowany Choi. Wstałem otrzepując ręce z ziemi i spojrzałem na niego niepewnie.
- Przepraszam, nie o to ci chodziło ? - zapytałem łamiącym się głosem. Czułem się jakbym go zawiódł.
- Nie masz za co Minee, to miejsce jest jeszcze piękniejsze niż wcześniej. - odparł i spojrzał na mnie z .. uwielbieniem ? Nie, to nie mogło być to. Brunet mocno mnie do siebie przytulił.
- CO TO MA KURWA BYĆ ?! - oboje odwróciliśmy się w stronę, z którego słychać było krzyk. Naszym oczom ukazał się Kai. No to mamy przerąbane.

Podobało się ? :) Zostaw komentarz.. Dla mnie to wiele znaczy ♥ 

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 7

No więc hej :)
Dodaję rozdział z nudów, ponieważ siedzę sama w domu i nie mam co ze sobą zrobić.
Chciałam coś wstawić jak będzie pod ostatnim postem 8 komentarzy ale jednak dodaję teraz :)
Bez zbędnego przedłużania, życzę wam miłego czytania i proszę o komentarze z waszą opinią ponieważ to one dają mi najwięcej motywacji ♥ Dla was to tylko chwila podczas kiedy ja staram się coś napisać czasami nawet przez tydzień :) Strasznie krótki ale 8 będzie dłuższy, jeżeli będzie 8 komentarzy :D
KOMENTUJCIE i jeszcze raz miłego czytania ♥



Ta noc minęła mi zaskakująco spokojnie. Otworzyłem zaspane jeszcze oczy i spojrzałem w górę. Nad moją głową, Choi cichutko pochrapywał, nadal trzymając mnie za rękę. Uśmiechnąłem się na ten widok i próbowałem wyswobodzić się z jego objęć, aby lepiej mu się spało, lecz gdy tylko wykonałem ruch chłopak otworzył oczy a ja mogłem nareszcie przyjrzeć się jego czarnym, głębokim oczom. Ziewnął głośno przecierając wolną ręką oczy.
- Już nie śpisz ? - zapytał zaspanym głosem. Nie wiem dlaczego, ale podobał mi się widok porannego Choi. Chwila moment, czy właśnie przyznałem, że on mi się podoba ? Kurcze jest ze mną naprawdę źle. Przeczesałem włosy palcami, próbując doprowadzić je do względnego porządku lecz z marnym skutkiem.
- Jestem głodny..- wymruczałem wydymając usta. Minho chyba załapał aluzję, ponieważ wstał, pomógł mi położyć się wygodnie i wyszedł z sali. Gdy chłopak zostawił mnie samego, poczułem się dziwnie samotny. Taemin jesteś głupi, przecież sam go wysłałeś po jedzenie. Zaraz wróci. Upomniałem się w myślach. Moje zachowanie zaczynało bardzo mnie przerażać. Nagle sobie o czymś przypomniałem. Co z tym chłopakiem na dachu ? W myślach starałem sobie przypomnieć tamten moment gdy skoczył z dachu i wrócił bez żadnego uszkodzenia. Żaden człowiek nie przeżyłby upadku z takiej wysokości, więc on mógł być naprawdę duchem. Muszę pamiętać aby porozmawiać na ten temat z Onew. Ta szkoła skrywała więcej tajemnic niż sądziłem. Przetarłem twarz dłońmi, głośno wzdychając. Powinienem zacząć zapisywać to co muszę zrobić, zaraz po opuszczeniu tego sterylnego miejsca. Spojrzałem na szafkę nocną, na której leżała moja komórka i stos słodyczy. To zapewne sprawka Kibuma. Pokręciłem głową z niedowierzaniem i zabrałem telefon, od razu pisząc wiadomość.
"Do: Key
Słodycze są od ciebie ? Dziękuję, wyglądają przepysznie. Możemy się spotkać jutro ? Mam pewien problem i potrzebuję przyjacielskiej porady :) "
Jako drugi w kolejce był Kai.. Tylko co miałem mu powiedzieć ? Że zapomniałem telefonu ? Za długo mnie znał aby uwierzyć w takie banalne kłamstwo. Westchnąłem zrezygnowany i odłożyłem telefon. Skontaktuję się z nim jak tylko wymyślę coś lepszego. Obiecałem sobie w duchu.
- Jestem już- oznajmił chłopak, wyłaniając się zza drzwi. W dłoni trzymał dużą reklamówkę w której zapewne miał schowane jedzenie. Przysunął stolik do mojego łóżka i zaczął rozkładać przeróżne miseczki i talerzyki z cudownie pachnącymi przysmakami. Na ich widok głośno zaburczało mi w brzuchu, wywołując śmiech bruneta.
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Rozmawiałem dzisiaj z doktorem i za moją prośbą wypuści cię jeżeli coś zjesz. - posłał mi promienny uśmiech i usiadł na krześle obok mnie.
- Jadłeś coś, gdy przy mnie siedziałeś ? - zapytałem patrząc na niego podejrzliwie.
- Niewiele, ale o mnie się nie martw. Przestań gadać i jedz- powiedział podtykając mi ramen pod nos. Zmierzyłem go ostrym spojrzeniem i oddałem mu połowę swojego jedzenia.
- Zjem, jeżeli ty też coś zjesz- oznajmiłem stanowczo po czym zabrałem się za pałaszowanie pyszności. Minho westchnął zrezygnowany i także zabrał się za jedzenie. Przez ciszę, która się stworzyła pomiędzy nami zacząłem rozmyślać nad moją rozmową z Kibumem. Co miałem mu powiedzieć ? Że chyba zaczynam czuć wobec Choi coś więcej niż przyjaźń ? O ile to można nazwać przyjaźnią. Ale martwił się. Może tylko dlatego, że łączyła nas przysięga ? W moich oczach zabłysły łzy a serce zakuło mocno. Jak można zakochać się w mężczyźnie ? Chyba niedługo powinienem przeprowadzić z Minho poważną rozmowę, ale to nie teraz.. w pierwszej kolejności musiałem zadzwonić do Jongina. Po zjedzonym posiłku spakowaliśmy wszystkie moje rzeczy po czym opuściliśmy skrzydło szpitalne.
- Minho.. możemy iść dłuższą drogą ? Chciałbym odetchnąć świeżym powietrzem- poprosiłem kurczowo trzymając się jego ramienia. Mimo iż czułem się lepiej moje nogi nadal odmawiały mi posłuszeństwa.
- Oczywiście, ale pamiętaj nie możesz się przemęczać - przypomniał mi, obejmując mnie ramieniem w pasie. Chłopak zaprowadził nas na oddaloną od całej reszty ławkę. Wziąłem głęboki oddech i zamknąłem oczy. Tak dobrze było w końcu zaczerpnąć świeżego powietrza, miałem dość tego sterylnego pomieszczenia w którym przebywałem kilka dni.
- Minee dostałem dwa dni temu paczkę od mamy z jakimiś zapiskami, to chyba jakiś stary dziennik. Kazała mi abym go tobie przekazał- uśmiechnął się lekko skrępowany podając mi gruby, odziany w skórę notatnik.
- Wiesz co jest w środku ? - zapytałem uważnie przyglądając się okładce. Chłopak spuścił wzrok na swoje dłonie i zaczął przebierać palcami.
- Mama dołączyła dla mnie list i wszystko mi streściła, lecz ty musisz przeczytać całość. Tam podobno znajdziesz odpowiedzi na nurtujące cię pytania i podpowiedzi, tylko pamiętaj uczucia nigdy nie zmieniają się pod wpływem czegoś. One są twoje i nikt nie ma na nie wpływu.- powiedział delikatnie się rumieniąc. Co on miał na myśli wspominając o uczuciach ? Zagryzłem dolną wargę spoglądając na widok przede mną.
- A i jeszcze jedno, pilnuj go jak oka w głowie, wiele osób chciałoby zagłębić się w jego treści. - dokończył i znacznie się odprężył. Czasami Choi mówił do mnie zbyt zagadkowym językiem. Czy nie prościej  byłoby nam wszystkim gdyby mówili otwarcie ? Przynajmniej ja stresowałbym się mniej. Schowałem gruby notes do torby, którą niósł chłopak i wyciągnąłem telefon. Chyba nadszedł czas aby pozałatwiać wszystkie sprawy. Wykręciłem numer przyjaciela i czekałem aż odbierze.
- Halo ?- zapytał obojętnym głosem, co było do niego niepodobne. Co się stało z wiecznie uśmiechniętym Kai'em ?
- Em... cześć Jongin.. - przywitałem się nieśmiało. Tak bardzo bałem się reakcji blondyna.
- Taemin ? - zapytał z większym ożywieniem.
- Tak, to ja- przytaknąłem nerwowo drapiąc paznokciami o spodnie. Minho widząc moje zdenerwowanie złapał mnie za dłoń i posłał mi pełne ciepła spojrzenie.
- Taemin, jasna cholera ! Co ty sobie w ogólne wyobrażasz ?! Co się z tobą działo przez te kilka dni ?! Obiecałeś, że zadzwonisz a gdy ja już to robię, odbiera jakiś koleś i wciska mi kity, że zapomniałeś telefonu! Za długo cię znam aby uwierzyć w taką ściemę, a teraz mów o co chodzi, albo pakuję się i przyjeżdżam tam do ciebie, nie ważne jak daleko jesteś ! Rozumiesz?! - wybuchnął i mogłem się założyć o wszystko, że gdy to mówił machał chaotycznie rękoma.
- Przepraszam cię, ale nie miałem jak się z tobą w żaden sposób skontaktować. Kilka dni temu mieliśmy zawody sportowe, obowiązkowe dla uczniów drugich klas, przez co nabawiłem się lekkich problemów zdrowotnych, ale wszystko jest już dobrze i  nie musisz się martwić. - próbowałem go uspokoić, lecz chyba nie wychodziło mi to za dobrze. Kai miał bardzo wybuchowy temperament, przez co trudno było go ponownie uspokoić.
- Jakie problemy zdrowotne ?! W coś ty się znowu wpakował ?! Taemin od kiedy pamiętam zachowywałeś się jak dziecko i jak widzę nadal tak robisz ! Mam się nie martwić ?! Jaja sobie ze mnie robisz ?! Koniec tego, pakuję się i do ciebie przyjeżdżam ! - powiedział i zakończył połączenie, zostawiając mnie w kompletnym szoku. On chciał tu przyjechać ? Przecież to niebezpieczne !
Zasłoniłem twarz dłońmi i wydałem z siebie dźwięk podobny do warknięcia i babskiego pisku. Zdezorientowany Minho bezradnie mi się przyglądał a po chwili mocno przytulił.
- Co jest ? - zapytał lekko mnie odsuwając, aby móc na mnie spojrzeć.
- On tu jedzie - mruknąłem ze łzami w oczach ponownie się do niego przytulając.


środa, 6 listopada 2013

Rozdział 6

Hejka :) Napisałam ten rozdział już dawno dawno temu, ale nie miałam jak go dodać bo internet wyzionął ducha i dopiero teraz dodam go od przyjaciółki.
Dziękuję za krzepiące słowa to one pozwoliły mi napisać ten rozdział. Muszę przyznać że początek jest trochę nudy i źle napisany ale późniejsza akcja bardziej mi się podoba i mam nadzieję iż wam też przypadnie do gustu :)
Proszę o komentarze z waszą oceną :*
Życzę miłego czytania.




- Musisz to zrobić tak, aby energia skumulowała się w twoich dłoniach a reszta to kwestia gestykulacji. - powiedział Choi , pokazując mi jak to mam zrobić. Tak jak powiedział wczoraj, od razu po kolacji zabrał mnie w miejsce oddalone od szkoły. Chłopak najwyraźniej miał boską cierpliwość ponieważ nadal ze spokojem mówił mi co robiłem źle.
- Skoncentruj się - mruknął mi do ucha. Nawet nie wiedziałem kiedy brunet znalazł się za mną, złapał moje dłonie i machnął nimi w górę, a nad naszymi głowami zerwała się prawdziwa wichura. Gdy dotknął mojej skóry, momentalnie przeszedł mnie dreszcz, taki jak na stołówce, lecz nic się nie stało.
- Udało się ! - krzyknąłem, rzucając się chłopakowi na szyję. Jakąś chwilę zajęło mi zrozumienie jak to musiało wyglądać, więc szybko się od niego odsunąłem i skołowany czekałem aż się odezwie. Minho tylko uśmiechnął się do mnie i potargał mi włosy.
- Bardzo dobrze, teraz spróbuj sam. Pokarz mi jaką mocą dysponujesz. - poradził siadając na ziemi i czekając aż zabiorę się do roboty. Czułem się dość niekomfortowo będąc w centrum uwagi. Zamknąłem oczy i zacisnąłem pięści. Nie wiem dlaczego, ale przypomniały mi się wszystkie momenty, kiedy starsi i bardziej masywni uczniowie szkoły, do której uczęszczałem jeszcze nie tak dawno, gnębili mnie na każdym kroku. Przez te wspomnienia ogarnęła mnie złość, odruchowo machnąłem rękoma co wywołało prawdziwe tornado. Przerażony i zszokowany Choi poderwał się z ziemi, podbiegając szybko do mnie. Z szeroko otwartą buzią przyglądał się temu zjawisku. Gdy trąba powietrzna zaczęła zmierzać w kierunku szkoły zacząłem nerwowo trajkotać.
- STOP !!! - wrzasnąłem, na co tornado zmalało, a po chwili nastała cisza. Nie przypuszczałem, że tak łatwo przyjdzie mi zapanować nad tym żywiołem.
- Taemin, wiesz czego ty w tej chwili dokonałeś ? - zapytał, lecz widząc moją zdezorientowaną minę, tylko głośno westchnął. - zapanowałeś nad wiatrem za pomocą głosu ! Jeszcze nikt w całej historii, tego nie potrafił. Skoro mogłeś to przerwać, to może spróbujesz też wywołać. Spróbuj z ogniem. - powiedział podekscytowany.
Zaraz, zaraz czy on chciał żebym eksperymentował z ogniem w lesie ? Czy on zwariował ?! Rozejrzałem się w okół siebie i nie myśląc nad tym długo puściłem się biegiem w kierunku szkoły.
Nie odwróciłem się nawet, żeby sprawdzić czy Choi nie podąża za mną. Dopadłem drzwi wejściowych i skierowałem się na dach budynku. Zdziwiłem się trochę ponieważ wejście nie było w żaden sposób zabezpieczone. Usiadłem obok jakiejś wysokiej kolumny pogrążając się we własnych myślach. Minho był niepoważny każąc mi wywoływać ogień w lesie, przecież mogłem wznieść pożar.
- Hej, mały co ty tu robisz ? - zapytał ktoś wyłaniając się z ciemności. Chłopak miał platynowe włosy i był bardzo dobrze zbudowany. Gdy zorientował się, że go widzę zszokowany zbliżył się o kilka kroków, zmniejszając odległość pomiędzy nami.
- Ty mnie słyszysz ? - zapytał, ponownie się do mnie zbliżając i siadając obok.
- Siedzisz obok mnie, więc jak mogę cię nie słyszeć ? - powiedziałem zakładając kaptur na głowę.
- Żadna osoba, która tutaj przyszła nigdy mnie nie widziała a co dopiero słyszała. - oznajmił smutno na mnie patrząc. Nie za bardzo rozumiałem co miał na myśli, mówiąc takie rzeczy.
- Umarłem jakieś pięćdziesiąt lat temu. Zostałem wypalony przez swój własny żywioł i od tamtego czasu nawiedzam tę szkołę... albo nie, złe słowo. Jestem jej elementem. - powiedział, podczas kiedy ja patrzyłem na niego jak na idiotę. No ba ! Jeszcze potrafię widzieć duchy ? Super, wręcz świetnie, tego mi jeszcze do szczęścia brakowało.
- Udowodnij to - warknąłem, mrużąc podejrzliwie powieki. Duchopodobne coś wstało i podeszło do krawędzi dachu i najnormalniej w świecie skoczyło w dół a ja jak taki ostatni głupek stałem w tym samym miejscu z otwartą buzią.
ON naprawdę to zrobił ! Skoczył z budynku, który miał pięć pieter. Już chciałem uciekać z miejsca zdarzenia, gdy po chwili drzwi się otworzyły.
- Teraz mi wierzysz ? - zapytał, rozkładając ramiona i pokazując iż nic się nie stało. Od nadmiaru stresu zamknąłem oczy i po prostu zemdlałem, a czarna otchłań pochłaniała mnie coraz bardziej.

- Doktorze, dlaczego on jeszcze się nie budzi ? - zapytał czyjś załamany głos. Na sam dźwięk moje serce zabiło mocniej. Mimo tego iż słyszałem wszystko co się w okół mnie działo, nie potrafiłem otworzyć oczu. Pozostało mi tylko korzystać z jednego ze swoich zmysłów.
- Taemin słyszysz mnie ? Czy on mnie słyszy ? - zwrócił się do doktora łapiąc moją dłoń.
- Nie jestem pewny, bardzo możliwe - odpowiedział notując coś, głośno kreśląc długopisem.
- Co mu się stało ? - zadał kolejne pytanie, kurczowo trzymając moją dłoń, tak jakby to była jego ostatnia deska ratunku. W sumie nie wiedziałem nic, jak długo już tak leżę i kto mnie znalazł gdy zemdlałem na dachu.
- Zdarza się, że osoby które są bardzo zestresowane, odłączają się od realnego świata i próbują zregenerować się na własną rękę. Czasami mózg wyłącza się na dłużej i nie mamy na to żadnego wpływu.- wytłumaczył i opuścił pomieszczenie.
- Minee, przepraszam że tak na ciebie naciskałem. Teraz wiem jaki ciężar spoczywa na twoich barkach. Obudź się, nie mogę patrzeć na to że leżysz taki bezbronny a ja nie mogę nic z tym zrobić - wyznał łamiącym się głosem. Na jego słowa moje serce zamarło. Co zmieniło się w naszych relacjach przez ten czas ? Miałem ochotę zagryźć dolną wargę, lecz nadal nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Mentalnie wywróciłem oczami, pierwszy raz w życiu czułem się taki bezradny.
- Dzwonił Kai, powiedziałem mu że wyjechałeś na kilkudniowe wykłady. On też się strasznie martwi.- kontynuował swoją wypowiedź. O nie, Jogin... Całkowicie zapomniałem o tym, że miałem do niego zadzwonić. Martwił się, czułem się źle ponieważ zawracałem mu głowę swoją osobą. Tak bardzo chciałem się wybudzić i pozałatwiać wszystkie sprawy, lecz mój umysł i ciało mi na to nie pozwalały. Chciałem dać mu jakiś znak, że go słyszę ale nim zdążyłem cokolwiek wymyślić, ponownie pochłonęła mnie ciemność i znowu spadłem w piekielną otchłań.

- Minho idź odpocząć. Siedzisz tu od czterech dni. Musisz odpocząć ja i JinKi posiedzimy przy nim w tym czasie. - powiedział ktoś z troską. Chwilę zajęło mi rozpoznanie ów głosu. To był Key, a z nim Onew... oni też się martwili.
- Nie, chcę być przy nim gdy się obudzi.- oznajmił stanowczo, na co moje serce znowu zabiło mocniej. Dlaczego tak bardzo zależało mu na tym aby przy mnie trwać ? Mentalnie zmarszczyłem brwi, miałem serdecznie dosyć tego bezowocnego leżenia. Miałem dużo spraw do załatwienia, które nie mogły czekać.
- Choi idź odpocząć dam sobie radę.- wymruczałem ledwo dosłyszalnym głosem. Wszystkie twarze skierowały się w moją stronę a w oczach Minho dostrzegłem łzy. Chłopak uśmiechnął się i przytulił mnie mocno, czego się w ogóle nie spodziewałem. Z trudem odwzajemniłem uścisk i posłałem mu słaby uśmiech.
- Boże Taemin, nareszcie do nas wróciłeś.- powiedział delikatnie głaszcząc moją dłoń. Nie wiem dlaczego, ale ten gest wydał mi się bardzo intymny. Zarumieniłem się lekko i zamknąłem oczy.
- Możecie nas zostawić na chwilę samych ? - poprosił brunet a reszta pokiwała głową i wyszła. Spojrzał na mnie z powagą, nadal pocierając moją dłoń.
- Chciałbym cię przeprosić...- zaczął lecz przerwał słysząc moje westchnienie.
- Minho.. posłuchaj mnie teraz uważnie. To nie twoja wina, nie możesz się obwiniać. Jak mogłeś opuszczać zajęcia i trwać przy mnie, gdy byłem nieprzytomny ?- powiedziałem na jednym wdechu, kręcąc głową.
- Nie wiem dlaczego, ale nie mogłem, albo nie chciałem od ciebie odchodzić. Moje miejsce zawsze będzie przy tobie.- odpowiedział nieco zbity z tropu a ja znowu miałem to dziwne uczucie w sercu. Musiałem jak najszybciej porozmawiać z Kibumem, działo się ze mną coś niedobrego. Nigdy wcześniej nie doznałem takiego uczucia. Uśmiechnąłem się do chłopaka, oparłem głowę na miękkich poduszkach, przymykając oczy.
- Minho, obiecaj mi coś - powiedziałem sennym głosem. Chłopak podniósł głowę zaskoczony moją prośbą.
- Obiecaj mi, że gdy tylko wyjdę ze skrzydła szpitalnego, wrócimy do dalszych treningów. - poprosiłem. Brunet głośno westchnął i pokiwał przecząco głową.
- Minee, rozmawiałem z lekarzem. Przez najbliższy tydzień powinieneś odpoczywać. Była szansa, że mogłeś się nigdy nie wybudzić.  dlatego nie tym razem do takiej sytuacji- powiedział nerwowo i potargał mi włosy, które i tak były w nieładzie.
- Nie będę cię już zagadywać, musisz odpoczywać.- uśmiechnął się ciepło i usiadł na krześle obok łóżka, ponownie chwytając moją dłoń. Zarumieniłem się na ten gest i odpowiedziałem nieśmiałym uśmiechem.
- Dziękuję ci Choi. za to wszystko co dla mnie robisz- wyszeptałem po czym mocno go przytuliłem zasypiając w jego ramionach. Pierwszy raz, od jakiegoś czasu zasnąłem ze  świadomością iż jestem bezpieczny.

niedziela, 29 września 2013

Zawieszenie Bloga ????

Smutno mi że chciałam to zrobić, ale mam takie przeczucie jakby nikt tego nie czytał.
Tak to jest post typu HaKi się nad sobą użala... Ale czasami muszę wam pomarudzić.
Staram się pisać częściej, ale potrzebuję też waszej pomocy, nie pod rozdziałem 5 miałam
2 komentarze i one nie pomogły mi napisać nowego rozdziału, po prostu mam blokadę.
Kiedyś było nawet po 12 komentarzy i co się z nimi stało jak teraz są ledwo 3 ?
Nie wiem... Dla autora opowiadania ważne są komentarze bo wtedy wiemy co sądzicie o
tekście, a jak komentarzy mało to ja przynajmniej mam takie wrażenie tekst wam się nie
podoba.. :( :(

sobota, 21 września 2013

Rozdział 5

No i witam was ponownie :D 
Pojawiam się ostatnio zadziwiająco szybko nieprawdaż ? 
A to wszystko dzięki wam kochani ! <3 Wasze komentarze działają na mnie bardzo motywująco i dlatego w ciągu paru dni udało mi się skończyć kolejny rozdział oby tak dalej ! 
TAJEMNICZA M : Dziękuję ci za te wszystkie uwagi, które zawarłaś w swoim komentarzu nad którym trzeba przyznać trochę się namęczyłaś bo jest strasznie długi ;3 No ale co do tego, ja wiem że nie piszę idealnie itp ale dopiero się uczę i dziękuję za wskazówki jakie mi dałaś. Postaram się je wykorzystać i mam nadzieję, że moje opowiadanie wtedy ci się spodoba :)
No więc podziękowania dla : Batter Royal, Anonimowy : M, Magi Lee, ~DongMi,
Clara Amane i  Datenshi189 za motywujące mnie komentarze <3 

A teraz zapraszam do czytania i prosiłabym o komentarze z waszą oceną, lub tak jak M radami co do lepszego pisania :D 

Siedziałem na parapecie w internacie, myśląc nad ostatnimi zdarzeniami. 
Podsumujmy fakty, potrafiłem panować nad trzema żywiołami, Minho złożył mi przysięgę, aby móc mnie chronić i z tego co mi mówił ostatnio JinKi to Kibum zaczął pisać jakieś przepowiednie przez sen. 
Chyba moje przybycie namieszało w życiorysie innym ludziom, ale może takie było nasze przeznaczenie ? I nie powinniśmy nic zmieniać ? 
Tego było za dużo jak na jednego siedemnastolatka. Oparłem głowę o zimną szybę, obserwując jak krople deszczu powoli spływają w dół. Spojrzałem na zegarek wiszące na ścianie, który właśnie wybił północ. Cóż przecież nie mogłem spędzić na tym korytarzu całej nocy. 
Zeskoczyłem z parapetu i po schodach podreptałem do swojego pokoju. Bruneta jeszcze nie było, ponieważ poszedł biegać jak co wieczór, cóż od tamtej przysięgi zrobił się bardziej towarzyski i miły w stosunku do mnie, szczerze wam powiem, że nie miałem z tym problemu, bo gdyby spojrzeć na to z innej strony to jeden problem mniej na głowie. Nagle coś mnie tknęło, aby iść na stronę pokoju chłopaka, na którą rzadko kiedy mogłem się zapuszczać. Na biurku stało kilka zdjęć w ramkach i stos kartek. W szufladach miał wszystko ładnie poukładane jak na wzorowego ucznia przystało. 
- Pomóc ci czegoś szukać ? - zapytał ktoś nad moją głową, przez co gwałtownie podniosłem głowę, uderzając nią o drewnianą szafkę. 
- Ja tylko szukałem taśmy klejącej- skłamałem, rozmasowując część potyliczną głowy. Chłopak spojrzał na mnie jak na małe dziecko i cicho zachichotał. 
- Taemin, przysięga która nas połączyła pozwala mi łatwiej stwierdzić kiedy kłamiesz, więc teraz mów co robisz po mojej stronie- zapytał siadając na brzegu biurka. Przewróciłem oczami zajmując miejsce na krześle, czułem gdzieś w głębi siebie, że tak szybko mnie nie wypuści. Żałowałem, tego że w ogóle zapuściłem się na jego teren, może i Minho stał się miły, ale chyba tym razem przekroczyłem pewną granicę.
- Chciałem dowiedzieć się czegoś na twój temat- mruknąłem, rumieniąc się pod jego przenikliwym spojrzeniem. 
- Tak trudno było zapytać ? - burknął, unosząc brwi ku górze. Jego zachowanie bardzo często ulegało zmianie. W ciągu dnia mógł być wściekły na wszystko i wszystkich, natomiast pod wieczór potrafił być bardzo miły. Byłem ciekaw w jakim nastroju jest teraz. 
- Przez to, że grzebałeś w moich rzeczach, możesz zadać tylko dwa pytania, więc dobrze się zastanów o co chcesz zapytać. - powiedział na co zrobiłem skwaszoną minę. Jak mogłem dowiedzieć się wszystkiego mając tylko dwa pytania. Spojrzałem na Bruneta dopiero teraz dostrzegając, głębie jego czarnych oczu. Włosy miał w lekkim nieładzie a po czole spływało kilka kropel potu. 
- Opowiedz mi coś więcej na temat całej tej wojny z Upadłym. - powiedziałem, ciesząc się w duchy ze swojej wypowiedzi, jeżeli chłopak nic nie pominie mogłem dowiedzieć się o wiele więcej niż planowałem. Po chwili chłopak wstał zajmując miejsce na łóżku, machnął na mnie ręką, pokazując abym zrobił to samo. Z oporem spełniłem jego polecenie i czekałem aż rozpocznie swoją wypowiedź. 
- Powiem ci tyle ile sam wiem, więc nie wymagaj ode mnie za dużo. W X wieku, kobieta urodziła trojaczki, które miały w sobie coś innego niż reszta dzieci. Były one bardzo rozwinięte i bardzo szybko się uczyły, z biegiem czasu odnalazły w sobie nowe talenty. Upadły już wtedy grasował po Ziemi, pozbawiając życia, uczciwych i szlachetnych ludzi. Chciał, aby na świecie pozostali sami egoiści i przestępcy, dlatego mówi się, że Ziemię okryje Mrok. Połączone moce tej trójki uwięziło Upadłego pod skorupą Ziemi na prawie tysiąc sto lat. Przed twoim przyjazdem dzwoniła do mnie matka informując mnie o swojej nowej przepowiedni. Nie powiem ci szczegółowo bo nie pamiętam, ale główne wątki mogę powtórzyć. Przybycie Wybrańca spowoduje pojawienie się Kruków Posłańców. Podczas moich wieczornych treningów zauważyłem kilka, ale tylko pojedyncze, nigdy nie było ich w grupie.- powiedział czekając na moje ostatnie pytanie. 
- Dlaczego jesteś dla mnie teki miły ? - zapytałem zagryzając dolną wargę. 
- Może początkowo cię nie znosiłem, znaczy bardziej denerwowało mnie to, że będę musiał z kimś dzielić pokój, a przez to prywatność. Staram się być miły, jednak wiem, że nie zawsze mi to wychodzi, ale próbuje. Jak ci poszedł trening z Kibumem ? - zapytał zmieniając temat o sto osiemdziesiąt stopni. 
- Tragicznie... zamiast rozpalić płomień na dłoni, spaliłem trawę w okół własnych stóp.- wymruczałem przypominając sobie tamten dzień i uświadomiłem sobie, że niedługo Key znowu obudzi mnie rano i oznajmi, że idziemy ćwiczyć. Tak bardzo chciałem, żeby w końcu mi się to udało, czy tak dużo oczekiwałem ? Nie miałem pojęcia, że tak trudno będzie mi opanować jeden żywioł a co dopiero cztery. Onew miał mnie uczyć panować nad Ziemią, a Key nad Ogniem, lecz co z Wiatrem i Wodą ? W sumie woda jako jedyna jeszcze mi się nie ukazała przez co miałem całkiem sporo wątpliwości. W przekonaniu, że jestem Wybrańcem utwierdzała mnie tylko przysięga Minho. 
- Choi, wiem że miałem zadać tylko dwa pytania, ale jest taka spraw o której muszę ci powiedzieć i chciałbym, żebyś mi to wytłumaczył- wyszeptałem łamiącym się głosem. Skoro miał mnie chronić powinien też, wiedzieć parę rzeczy o mnie. Spojrzał na mnie, zaciekawiony tym co chcę mu wyznać. 
Wziąłem trzy uspokajające oddechy i podniosłem wzrok, aby móc spojrzeć mu prosto w oczy. 
- Dzień przed przyjazdem tutaj, moi rodzice zniknęli nie zostawiając po sobie, żadnej wiadomości, nic. Gdy tu przyjechałem sprawdziłem nowości ze swojego miasta i przeczytałem, że mój rodzinny dom spłonął. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. - powiedziałem. Brunet jako jedyny wiedział teraz o tym co się stało, nawet Key nie miał pojęcia, miałem nadzieję, że nie popełniłem błędu ufając temu chłopakowi. 
- Widzę, że zaczyna się robić naprawdę gorąco, nie chcę cię straszyć ani nic z tych rzeczy. Tylko z dnia na dzień masz coraz mniej czasu, aby móc mieć pełną władzę nad swoimi żywiołami. Jutro po kolacji zabieram cię w plener, trzeba zacząć naukę. - oznajmił, po czym wstał, potargał mi włosy i udał się do łazienki zostawiając mnie samego ze swoimi myślami. Co Minho miał na myśli mówiąc, że robi się gorąco? Nie znosiłem, kiedy mówił do mnie zagadkami, ponieważ wtedy za dużo myślałem, a tego miałem już serdecznie dość. Tak wiele bym dał aby być znowu beztroskim nastolatkiem, który ma przyjaciół, szczęśliwą rodzinę i dobre wyniki w szkole. Czego chcieć więcej ? 
Westchnąłem głośno, po czym wstałem i wróciłem na swoją część pokoju. Od kiedy zaczęły ujawniać się moje nowe umiejętności, życie zaczęło mnie przytłaczać. Nie byłem wystarczająco silny psychicznie, aby ze spokojem przyswajać sobie nowe informacje. Tego było dla mnie za dużo. Za dużo nowości, za mało czasu żeby to wszystko sobie jakoś poukładać. Chyba gdy to wszystko się skończy udam się do psychiatry i wtedy zamkną mnie w pokoju bez okien i tak spędzę resztę życia. 
Potrząsnąłem głową chcąc wyrzucić z niej głupie myśli. 
Taemin weź ty się chłopie w końcu w garść ! Wszyscy chcą ci pomóc więc to wykorzystaj ! 
Dałem sobie mocnego myślowego kopa w tyłek i położyłem się na łóżku włączając laptopa. 
Chciałem sprawdzić co słychać na facebooku, lecz przerwał mi tę czynność dzwoniący telefon. Odebrałem nie patrząc nawet na wyświetlacz.
- Minee ! Gdzie ty się podziewasz?! Wszyscy się o ciebie martwimy od czasu tego pożaru, myśleliśmy że byłeś w środku i... - nie dokończył, chyba nie potrafił wymówić słowa spłonąłeś. 
- Jogin, nic mi nie jest, naprawdę czuję się dobrze. Przepraszam, że nie dałem znaku życia, ale miałem bardzo dużo zajęć i obowiązków.- powiedziałem, czując się źle, ponieważ musiałem okłamać swojego najlepszego przyjaciela. Z Kai'em znaliśmy się od przedszkola i zawsze przy mnie był, gdy tylko go potrzebowałem. Tak bardzo chciałem powiedzieć mu prawdę, ale pomyślałby pewnie, że zwariowałem. 
- Mogłeś chociaż napisać krótkiego sms-a - wymruczał smutno. Nie chciałem żeby przeze mnie był w smutnym nastroju. 
- Dobrze wiesz, że na jednym sms-ie by się nie skończyło Kai, ja naprawdę przepraszam. Postaram się odzywać częściej- obiecałem, gdy po drugiej stronie słuchawki usłyszałem cichy śmiech, odetchnąłem z ulgą. Jogin tak mało potrzebował aby znów być uśmiechniętym chłopakiem. 
- No to wracaj do nas ! - powiedział jakby to było takie proste. Może i dla niego tak, ale ja miałem kilka spraw, które musiałem załatwić.
- Kai obiecuję, że wrócę do was najszybciej jak tylko będę mógł.

piątek, 13 września 2013

Rozdział 4

 No więc powracam do was ! <3
Nie spodziewaliście się mnie tak szybko ? No cóż jak widać wpadłam na pomysł i pojawia się przed wami 4 część TP :) Nie powiem bo bardzo dużo czasu poświęciłam aby wam to pokazać. Nie będę teraz się tu użalać co to to nie :) Ale skoro skończyłam to powinnam dodać prawda ? :D
Jest mi smutno że pod postami są tylko 2-3 komentarze a kiedyś było 12 :( :( :(
No ale cóż nic nie zrobię.
Miłego czytania.
KOMENTUJCIE <3



- Taemin, Taemin ! - ze snu wyrwał mnie podniecony krzyk mojego przyjaciela.  Z oporem otworzyłem, zaspane oczy, przyzwyczajając się do światła. Chłopak podbiegł do mojej szafy i zaczął przewalać moje ubrania. Z bezradnością westchnął wyciągając jakiś komplet ubrań.
Spojrzałem przez okno, aby sprawdzić pogodę, zaskoczony ciemnością na zewnątrz otworzyłem szeroko oczy.
- Która godzina ? - wymruczałem przecierając oczy.
- Jest piąta trzydzieści, zanim wybuchniesz pozwól mi wytłumaczyć ! Zaczynamy twoją lekcję panowania nad ogniem. Im wcześniej się za to weźmiemy tym lepiej będziesz władał swoim żywiołem. - oznajmił opierając ręce na biodrach, patrząc na mnie wyczekująco.
- No ruchy ! - ponaglił mnie, przez co zostałem zmuszony do ruszenia tyłka z mojego ciepłego łóżka.  Zabrałem z biurka rzeczy, które uszykował mi Key i zniknąłem za drzwiami łazienki, doprowadzając swoje ciało do względnego porządku. Opuszczając pomieszczenie, spojrzałem na łóżko swojego lokatora, które było puste. Wzruszyłem ramionami i wróciłem do Kibuma, który nie pozwalając mi nic powiedzieć wyciągnął mnie z pokoju.
Skierowaliśmy się na obrzeża szkoły i dopiero tam się zatrzymaliśmy.
Szczerze wam powiem, że nie miałem bladego pojęcia jak zacząć używać talentów ? Nadal nie mogłem przyzwyczaić się do tego, że nie jestem normalny i posiadam umiejętności panowania nad żywiołami. Chyba musiało minąć trochę więcej czasu, abym mógł o tym normalnie myśleć, bo jak na razie nie potrafiłem wymówić tych słów.
- No więc zaczynamy ! - chłopak klasnął w ręce uśmiechając się do mnie ciepło. Czy on sądził, że wiem od czego mam zacząć ?
- Ale co mam robić ? - wybąkałem, zagryzając wargę, co robiłem gdy się mocno czymś stresowałem. Kibum uderzył się z otwartej dłoni w czoło i głośno westchnął.
- No tak, ale ze mnie idiota, przecież ty nawet podstaw nie znasz! Już ci wszystko tłumaczę. Zacznijmy od tego, że energia którą chcesz z siebie wydobyć zazwyczaj ujawnia się pod wpływem silnych emocji. Jednak jeżeli chcesz użyć jej w innej sytuacji, musisz bardzo się skoncentrować i wyobrazić sobie w jakim celu chcesz użyć swojego żywioły. Oglądałeś kiedyś Dragon Ball'a ? Jeden z absolwentów tej szkoły, postanowił ukazać jakąś część naszej egzystencji, reszcie świata, która i tak traktuje to jak jakąś durną bajeczkę dla dzieci. No, ale wróćmy do tematu, gdy w głębi siebie poczujesz energię przepływającą w żyłach, spróbuj ją wypchnąć tak, aby cała moc przeszła na twoje dłonie rozumiesz ? - zapytał pokazując jak mam to zrobić. Zamknął oczy, a po chwili na jego dłoni rozpalił się mały płomień. To był naprawdę fascynujący widok.
- Teraz twoja kolej. Oczywiście musisz pamiętać, że im więcej swojej mocy wykorzystujesz tym więcej energii tracisz, ale jeżeli organizm przyzwyczai się do takiego zużycia energii, będziesz mógł dłużej z niej korzystać. No dalej zaczynaj- pogonił mnie krzyżując ręce na piersi.
Dobra Taemin teraz się skup, musisz się tego nauczyć bo inaczej daleko nie pociągniesz. Ustawiłem się w pozycji, którą pokazał mi Key. Postanowiłem wsłuchać się w bicie mojego serca, aby łatwiej mi było wykonać polecenie chłopaka. Przez chwilę poczułem mrowienie w palcach a później słyszałem tylko krzyk mojego kompana. Podniosłem wzrok,a moim oczom ukazał się płonący trawnik wokół mych stóp. Przestraszony wyskoczyłem z okręgu nie wiedząc za bardzo co mam teraz zrobić.
Nagle Kibum zamachnął się, a ogień zgasł, dopiero po chwili mój otumaniony umysł zarejestrował iż chłopak trzymał wiadro z wodą.
Przestraszony usiadłem na zimnej ziemi, opierając głowę o rozdygotane dłonie. Dlaczego nie wyszło mi tak jak Kibumowi ? Co jest ze mną nie tak ? Z nerwów zacząłem kołysać się w przód i w tył. Key chyba też był w szoku tym co zrobiłem ponieważ nie odezwał się do mnie ani słowem. Był na mnie zły, że nie potrafiłem wykonać tej czynności, tak jak należy ?
- Minee..- odezwał się po dłuższej chwili chłopak
- Przepraszam, ale ja nie wiem jak to zrobić aby było poprawnie ! - wybuchnąłem łamiącym się głosem.
- Nic się nie stało, przyznam się, że miałem podejrzenia iż nawet nie rozpalisz małego płomyczka, a tu takie coś. Masz dużą moc, którą po prostu musisz nauczyć się kontrolować. Nie podłamuj się, nie od razu Rzym zbudowano, prędzej czy później się tego nauczysz. - pocieszył mnie Key, mimo iż jego słowa lekko podniosły mnie na duchu to nadal czułem niepokój. W tamtym miejscu spędziliśmy jeszcze jakąś chwilę, a później skierowaliśmy się do internatu, ponieważ zaczęło już świtać.
- Dzisiaj zaczynamy lekcje o jedenastej ponieważ są tylko zajęcia praktyczne. Odpocznij i widzimy się na śniadaniu- potargał mi włosy, aby po chwili zniknąć w swoim pokoju. Zrzuciłem z siebie bluzę, która wylądowała gdzieś na podłodze i runąłem na swoje łóżko. Mimo to iż było mi bardzo wygodnie, nie potrafiłem zasnąć. Próbowałem w spokoju przeanalizować co mogłem zrobić źle i co on powiedział ? Zajęcia praktyczne ? Czyli, że miałem ośmieszyć się już na samym początku pobytu w tej szkole ? Nie, no świetnie. Zakryłem twarz poduszką mając nadzieję iż to chociaż trochę przerwie potok myśli w mojej głowie. Z mych myśli wyrwał mnie budzik oznajmiający godzinę dziesiątą trzydzieści, oczywiście Key pomyślał o wszystkim. Zsunąłem się z łóżka, zastanawiając się gdzie umknęły mi te wszystkie godziny. czyżbym tyle myślał ? Nie zabierając ze sobą żadnych rzeczy, skierowałem swe kroki na stołówkę. Pierwsze co zobaczyłem wchodząc do pomieszczenia był machający do mnie blondyn. Zająłem miejsce obok Onew i przyglądałem się jak pochłaniają swoje śniadanie.
- Minee zjedź coś bo nie będziesz miał siły na wykonywanie ćwiczeń. - powiedział JinKi na co jego chłopak z pełną buzią pokiwał głową, co miało chyba znaczyć, że się z nim całkowicie zgadza i tam mam zrobić. Westchnąłem zmęczony ich gadaniem po czym zabrałem jabłko z talerza który należał pewnie do Onew.
- Jabłko nie dostarczy ci wszystkich potrzebnych witamin, aby prawidłowo funkcjonować w ciągu dnia, a obiad dopiero za cztery godziny- upomniał mnie Key, wycierając usta chusteczką. Wzruszyłem obojętnie ramionami, rozglądając się po stołówce. Minho siedział w samym rogu pomieszczenia, bacznie wszystkich obserwując, gdy nasze oczy się spotkały poczułem dreszcz, a w tej samej chwili na środku sali wyrosło ogromnych rozmiarów drzewo. Gdyby nie Onew, który zamknął mi usta dłonią, nawet nie zorientowałbym się, że mam je otwarte.
Ktoś mnie szarpnął i zmusił do przyjęcia pozycji pionowej po czym wyprowadził na zewnątrz.
- Co to miało być ?! - oburzył się Minho. Nie miałem pojęcia o co mu chodzi, przecież to nie byłem ja, prawda ? Wbiłem wzrok w swoje buty, byle na niego nie patrzeć bo co miałem mu powiedzieć ?
Brunet chyba zirytował się brakiem odpowiedzi z mojej strony, bo wziął głęboki oddech i przetarł twarz dłońmi.
- Dobrze, przepraszam, ale teraz musisz mi powiedzieć czy to ty spowodowałeś wyrośnięcie tego drzewa czy nie - zapytał chłopak już spokojniejszym głosem.
- Ale ja nie wiem ! Poczułem mrowienie w palcach, gdy na mnie spojrzałeś, a później wydarzyło się to. Nie potrafię panować nad Ogniem, nad wiatrem nie próbowałem a teraz jeszcze Ziemia ?! Nie ma takiej opcji, to niemożliwe !! - wybuchnąłem, mówiąc mu rzeczy o których nie powinienem nawet wspominać.
- Tak też sądziłem - powiedział, a po chwili opadł na kolano, przykładając dłoń do serca.
- Co ty..- zacząłem, lecz przerwał mi głośnym chrząknięciem.
- Od dziecka moim przeznaczeniem było dbanie o bezpieczeństwo Wybrańca. Lee Taeminie czy przyjmiesz moją przysięgę wierności tobie i pozwolisz mi na wykonanie swojego zadania ? - wyrecytował bez zająknięcia, osłupiały nie wiedziałem co mam zrobić. Skoro takie było jego przeznaczenie nie miałem prawa w to ingerować, ale z drugiej strony czy chciałem żeby chodził za mną krok, w krok ?
- Choi Minho przyjmuję twą przysięgę i mam nadzieję, że wypełnisz swe przeznaczenie.

sobota, 7 września 2013

Do not forget about me I

Tak wiem pewnie czekacie na 4 część Tajemnic Przeznaczenia ? Nie tym razem to nie jest jednak to ;3 
Na lekcji geografii dostałam nagłego ataku weny i zostałam wręcz zmuszona do publikacji oto tego opowiadanka. Jak na razie mam taki pomysł aby kontynuować to, lecz tylko w trzech częściach. A że nie mam pomysłu na dalszą część TP to dodaję to. :) 
Miłego czytania wam życzę i proszę o komentarze które pomogą mi jakoś przezwyciężyć brak weny i pozwolą napisać 4 rozdział ;* 
Oczywiście witam też nowych obserwatorów, cieszę się że jest was coraz więcej <3 
Kurcze HaKi miałaś już kończyć a dalej piszesz od rzeczy no więc CZYTAJCIE I KOMENTUJCIE <3 

-Geografia zajmuje się badaniem środowiska przyrodniczego, społeczno-gospodarczego funkcjonowania człowieka- co roku to samo, zmęczeni uczniowie pragnący aby wakacje trwały dłużej i nauczyciele udający, że cieszą się z naszego powrotu a tak na prawdę czekają do ostatniego dzwonka, aż pójdziemy do domu i będą mieli spokój od podlizujących się kujonów, nieuczących się gamoni i znudzonych uczniów, którzy mają gdzieś to co mówi nauczyciel. Do tej ostatniej grupy należałem i ja
No bo po co się uczyć skoro wystarczy spojrzeć na test i widzi się odpowiedzi? Zastanawiacie się pewnie o co mi chodzi? Już tłumacze, mając czternaście lat cała moja rodzina zginęła w wypadku, tylko ja jakimś cudem wyszedłem z tego z kilkoma złamaniami, no i od tamtej pory widzę rzeczy, których zwykli ludzie nie potrafią dostrzec.
Od czterech lat wychowywał mnie wujek, którego i tak nie było całymi dniami, w sumie byłem sam, miałem tylko jednego przyjaciela. Kim Kibum postrzegany w naszym liceum za większego dziwoląga niż ja. Od czasu wypadku nie miałem ochoty przebywać z ludźmi, którzy udają zainteresowanie tylko dlatego, że chcą być mili, a w myślach obrabiają ci dupę np. z powodu twojej orientacji. Tak, to był najgorętszy temat ubiegłego roku szkolnego.
Przetarłem twarz dłońmi wzdychając głośno. Od natłoku myśli całej klasy nabawiłem się migreny, tyle osób chcących podzielić się wrażeniami z wakacji. Siedzące koło okna mięśniaki myślące nad tym kogo by tu pomęczyć w tym roku, klasowe księżniczki zastanawiały się czy ktoś zauważył ich przedłużone włosy. Chyba ciekawsze od myśli tych grup ludzi są plamy na ścianie, zapewniam was.
-przepraszam za spóźnienie, ale zgubiłem się w szkole.- nowo przybyły skłonił się nisko czekając na reakcje nauczyciela. No przecież trzeba było zaprezentować szkole w jak najlepszym świetle więc tylko się przywitał i kazał zająć jedyne wolne miejsce, które znajdowało się obok mnie. Wzniosłem oczy ku górze, mając nadzieję, że nowy chłopak nie będzie wdawał się w niepotrzebne dyskusje ze mną, no cóż myliłem się.
-cześć- przywitał się pogodnie. Spojrzałem na niego próbując coś wyczytać z jego umysłu, lecz nic nie słyszałem, a przecież to niemożliwe żeby ktoś nie myślał. Sfrustrowany odwróciłem wzrok.
-czesc- odpowiedziałem krótko wznosząc modły, aby brunet skupił się na lekcji i dał mi święty spokój, no niestety i tym razem się zawiodlem.
 - Jestem Choi Minho a ty? - zapytał chyba bardzo zainteresowany. 
 -Lee Taemin - mruknąłem, decydując się na niepotrzebne słuchanie nauczyciela. Nowy chyba najwyraźniej zrozumiał, że nie mam ochoty z nim rozmawiać, bo nie odezwał się do mnie ani słowem, tylko przyglądał mi się nieustannie, co łatwo przyszło mi ignorować. Gdy po całej szkole rozniósł się dźwięk dzwonka szybko spakowałem swoje rzeczy i opuściłem klasę, po drodze założyłem słuchawki na uszy. Czy wspomniałem, że muzyka potrafi w jakimś stopniu zagłuszyć myśli tych wszystkich dzieciaków? Nie? To już wiecie. Wrzuciłem niepotrzebne mi książki do szafki i udałem sir do klasy w której miała odbyć się lekcja chemii. Plan miałem taki, przetrwać wszystkie lekcje i iść do domu, czek gdy zobaczyłem na moim miejscu tego nowego, zawróciłem i skierowałem się ku wyjściu. Przeszedłem przez mała polane i usiadłem na mostku gdzie często wagarowaliśmy z Kibumem
-Taemin ! -rozniosł sie krzyk mojego przyjaciela. 
- Tu jestem- mruknalem na tyle głośno, żeby mógł określić gdzie jestem.  
- posłuchaj jakie mam wieści! - wysapał próbując złapać oddech. 
- Niech zgadnę chcesz mi może powiedzieć o tym nowym chłopaku? Jak mu tam Choi Minho ? I zapewne gdy go zobaczyłeś stanąłeś jak wryty.- oznajmiłem spokojnie chcąc jaj najszybciej skończyć temat o brunecie. 
-Cholera Taemin ! Mógłbyś czasami przestać czytać mi w myślach i pozwolić mi powiedzieć to co chce! Nie ma żadnej frajdy gdy tak robisz!- wybuchnął blondyn. Zaśmiałem się cicho, poprawiając włosy które wchodziły mi do oczu.
- Nie moja wina, że twoje myśli wręcz krzyczą, prosząc o uwagę. No a tak zmieniając temat do twojego nowego kompletu bardziej będzie pasować żółta bluzka i czarna marynarka.
- Jesteś niemożliwy - prychnął. 
- Za to właśnie mnie uwielbiasz

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 3.

Cześć :)
Przepraszam za tak długa nieobecność, ale niestety teraz tyle zajęć się na mnie zwaliło, iż nie mogę tego wszystkiego ogarnąć. Zamiast skupić się na pisaniu poświęcam czas, na rozwiązywanie problemów.
Zauważyłam, że dodaję rozdziały średnio co miesiąc, co mnie lekko szokuje. Witam nowych obserwatorów i cieszę się, że jest was już 29 ♥
Dziękuję wam za każdy miły komentarz i ten który miał lekką krytykę :) Nie będę się obrażać za opinie skierowane ku mnie, ponieważ nie piszę idealnie. Nie twierdzę też, że jestem pisarką, po prostu przelewam na papier to co narodzi się w mojej chorej głowie.
Ten rozdział nie należy do idealnych, z resztą chyba jak każdy :) Włożyłam w niego strasznie dużo czasu jak i sił. Nie potrafiłam przez jakiś czas skleić żadnego sensownego zdania, lecz w końcu się udało :D
Jeszcze do tego miałam kolonie i nie wiedziałam kiedy co mam pisać, mam nadzieję że nie macie mi tego za złe. Nawet teraz nie mam dostępu do komputera ale dla was pomęczyłam się troszkę z telefonem i dodaję rozdział z telefonu. :*
Zapraszam do czytania i do komentowania z chęcią poznam waszą opinię o rozdziale ♥





Nauczyciele okazali się bardzo przyjaźnie nastawieni do uczniów, tłumaczyli wszystko bardzo cierpliwie i dokładnie. Szczególnie spodobały mi się lekcje profesor JinMi, jednak był jeden minus. Nauczycielka miała swój własny układ jeżeli chodzi o partnera z ławki, czyli każdy siedział ze swoim współlokatorem proste i nie było żadnych wyjątków. No i niestety zostałem skazany na godzinne towarzystwo Minho. Przez cały dzień bardzo sprawnie udawało mi się unikać jego osoby, czas na przerwach spędzałem z Onew i Key rozmawiając na różne tematy. No ale niestety trzeba się zmierzyć ze swoimi wrogami czy się tego chce czy nie. Wściekły zająłem wolne miejsce koło okna i korzystałem z wolnej od mojego współlokatora.
- To moje miejsce- warknął ktoś za mną ściskając mocno moje ramię. Odwróciłem się a przed moimi oczami ukazał się brunet.
Zabrałem swoje rzeczy po czym przesunąłem się na wolne miejsce obok. Zastanawiacie się może dlaczego nie skomentowałem jego wypowiedzi ani słowem ? Po prostu nie chcę niepotrzebnego konfliktu z nauczycielem. Pani profesor może i ciekawie prowadziła zajęcia lecz jeśli chodziło o zachowanie na lekcji była bardzo konsekwentna.
Minho spojrzał na mnie chłodno i zajął swoje miejsce.
Po ostatniej lekcji szybkim krokiem udałem się do pokoju chłopaków. Cały rozdygotany chwyciłem za klamkę i usiadłem na jednym z łóżek. Key podał swojemu chłopakowi kartkę z jakimś tekstem a ten odczytał go z nienaganną dykcją.

On się budzi,
Nabiera mocy,
Tylko jeden, może stawić mu czoła.
Delikatny chłopak posiadający moc,
Moc wszystkich żywiołów.
Podczas z jednej z najzimniejszych nocy, 
Gdy planety ustawią się w szeregu, 
Wszechmocny wyłoni się z głębi ziemi, 
Rozstrzygnie się wtedy walka dobra ze złem.
Tylko jeden z nich może przeżyć.
Wybrany będzie otoczony przez każdy z żywiołów, 
To one dadzą mu siłę na pokonanie mroku, 
W pojedynkę nic nie zdziała, a jeżeli przegra, 
Świat pogrąży się w ciemnościach.


Rozszerzyłem oczy w przerażeniu, co to miało do diaska być ?!
Przecież to nie mogło być o mnie, ja przecież nawet nie potrafię zaparkować równolegle samochodu, a co dopiero przeciwstawić się złu, które z dnia na dzień przybiera na mocy..
- Taemin wszystko w porządku ?- zapytał troskliwie Kibum otaczając mnie ramieniem - Wiem, że w tym momencie może ci się to wydawać przytłaczające, ale sam zobacz wszystko się zgadza- wytłumaczył ze spokojem. Zabrałem kartkę Onew i jeszcze raz przeleciałem po niej wzrokiem. Przecież to było niemożliwe, może to ktoś inny ? Albo jakaś pomyłka ? Moja podświadomość nie mogła przyjąć tej informacji. Przetarłem twarz dłońmi i westchnąłem głośno. Spojrzałem na swoich towarzyszy, a na ich twarzach widniało współczucie. Szczerze ? W tamtej chwili sam sobie współczułem.
- No dobrze, może teraz przeanalizujemy te przepowiednie, aby upewnić się czy to na pewno on jest tą osobą, którą opisuje twoja przepowiednia.- Odezwał się Onew po chwili ciszy. Czyli jednak istniała jakaś jakaś szansa, że to nie chodzi o mnie ! W duchu ucieszyłem się jak mała dziewczynka, lecz słowa Kibuma ostudziły mój zapał.
- Nie rób młodemu nadziei ! Oczywiście że to ON Wszystko się zgadza ! Taemin, masz bardzo delikatną urodę, nie jedna dziewczyna chciałaby taką mieć. Ledwo przyszedłeś do tej szkoły a już objawiły się twoje dwa talenty panowania nad żywiołami, wiatr i ogień, a dobrze wiesz że to jest dopiero początek. Mam bardzo dobrą intuicję, a jeżeli chodzi o to, to mam stu procentową pewność- stwierdził chłopak patrząc na mnie wyczekująco.
- No dobrze i co z tego ? Może i jestem osobą z tej twojej bajeczki, ale ja nie mam bladego pojęcia jak je kontrolować.- warknąłem, niezadowolony z takiego obrotu sprawy. Blondyn podrapał się się po głowie, aby po chwili wstać z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Wiem ! Przecież my możemy cię tego nauczyć !! Onew kontroluje Ziemię, więc gdy tylko ujawni się twoja moc może zacząć cię uczyć, ja pomogę ci z Ognie, zwerbuję jeszcze kilka zaufanych mi osób, aby też pomogli, lecz jak na razie nie możemy się z tym wychylać, niepotrzebne nam teraz plotki, a w tej szkole są one na porządku dziennym.- oznajmił chłopak zacierając ręce i uśmiechając się do mnie promiennie.
- No dobrze, ale nadal sądzę, że to nie ja- odparłem pewnie wstając i żegnając się z chłopakami.

Gdy znalazłem się w swoim pokoju, automatycznie skierowałem się do swojego łóżka, musiałem przemyśleć bardzo wiele spraw i postarać je jakoś sobie poukładać. W całym tym transie nawet nie zauważyłem, że Minho siedzi cicho i bacznie mi się przygląda. Podniosłem wzrok na niego, lecz on natychmiast powrócił do czytania książki.
Szybkim krokiem pokonałem dzielącą nas odległość i przeszyłem go wzrokiem.
- Czego?- warknął patrząc na mnie wyczekująco.
- Odpowiesz mi na jedno pytanie ? A wtedy dostosuję się do twoich reguł - zapytałem. Na jego twarzy mogłem dostrzec, że walczy sam ze sobą. Po chwili jednak westchnął cierpienniczo i przytaknął głową zrezygnowany. 
- Pytaj.- mruknął. 
- No więc mam pytanie co do takiej legendy. Dzisiaj w bibliotece przeczytałem tak z grubsza. Podobno chłopak ma pokonać zło wraz ze swoimi przyjaciółmi, lecz to on ma odegrać główną rolę w tej bitwie. Czy może słyszałeś coś więcej na ten temat? - zapytałem starannie dobierając słowa, nie potrzebne mi były niemiłe uwagi z jego strony. Brunet otworzył szeroko oczy na moje słowa. 
- Umowa to umowa- westchnął i odkaszlnął- No więc tak, słyszałem znacznie więcej, Wybraniec przybędzie z osobnymi żywiołami, które będą znajdować się jak to powiedziałeś w jego przyjaciołach, a te osoby przy nim rozwiną w sobie jeszcze jeden talent. Z tego co wiem jedna z nich ma posiadać moc niesienia proroctwa. Moja rodzina od wielu wieków na niego czeka, ponieważ najmłodszy z rodu ma obowiązek chronić bezpieczeństwa Wybrańca. Gdy objawią się u niego wszystkie talenty, moja i jego dusza zostanie połączona, przez co będzie mi łatwiej go obronić- zakończył a ja zaintrygowany, nadal na niego patrzyłem licząc na to, że powie mi coś więcej. Ten tylko posłał mi uśmiech i machnął ręką. 
- Spadaj mały, muszę dokończyć książkę. A i pamiętaj o umowie ! - krzyknął za mną gdy już odchodziłem.
Prychnąłem i udałem się prosto do łazienki, aby wziąć gorący prysznic, który ukoi moje skołatane nerwy i myśli, których z chwili na chwilę jest coraz więcej w mojej głowie. 
Jakiś czas później leżałem już w swoim łóżku z laptopem na kolanach i chyba po raz setny czytałem artykuł o pożarze swojego domu., nawet nie wiem kiedy moje powieki stały się na tyle ciężkie, że zasnąłem. 

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 2

Witam was wszystkich po mojej długiej nieobecności :)
Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czyta tego bloga i nie zrezygnowaliście ze śledzenia dalszych przygód Taemina.
Co do rozdziału, myślałam że wyjdzie lepiej ale cóż wena raz jest raz jej nie ma.
Serdecznie witam nowych obserwatorów i niezmiernie się ciesze iż jest nas już tu 17  ♥
Zapraszam do lektury i proszę o komentarze, bo to one każą mi wziąć się do roboty :]

Spojrzałem na mężczyznę w kapturze i rozszerzyłem oczy w przerażeniu. Postać przede mną miała twarz pokrytą, wieloma bliznami i mocno przekrwione oczy. Mężczyzna wyciągnął rękę w moim kierunku, mamrocząc niezrozumiałe dla mnie słowa.
Nie myśląc wiele, rzuciłem się do ucieczki, pragnąc jak najszybciej stracić go z pola widzenia.
Nawet się nie zorientowałem, gdy znalazłem się w jakimś małym zagajniku należącym do szkoły.
Usiadłem na starym pniu, próbując złapać oddech, lecz z marnym skutkiem. Dźwięki wydobywające się z głębi lasku wcale mi w tym nie pomagały. Ciemność panującą w zagajniku, rozpraszała pełnia księżyca, która choć trochę ułatwiała mi drogę powrotną do internatu.
Mimo tego, iż nikogo wokół nie widziałem, nadal gdzieś w głębi siebie czułem niepokój, czułem że ktoś lub coś mnie obserwuje, przez co każdy mój ruch był sztywny i niepewny.
Gdy wchodziłem po schodach, usłyszałem głośny trzepot skrzydeł, a po chwili na jednym z pomników wylądował wielki czarny ptak. Jego duże czerwone ślepia bacznie obserwowały mą postać, nie pozwalając na jakikolwiek ruch. Jak zahipnotyzowany patrzyłem na stworzenie, wyciągając rękę w jego kierunku. Już prawie dotykałem czarnego jak noc dzioba, gdy nagle ktoś mnie odepchnął i zaatakował poczwarę. Wyrwany z transu, przyglądałem się biernie jak nieznajomy okłada ciosami ptaka. Przez chwilę chciałem krzyczeć, aby przestał go ranić, lecz później zrozumiałem reakcję chłopaka i jak to wszystko mogło wyglądać.
Z mocno bijącym sercem, podniosłem się z ziemi i skierowałem się do internatu, próbując wyrzucić z głowy obraz czarnego ptaka, który tak bardzo przypominał człowieka. Może i zrobiłem źle zostawiając tajemniczego wybawiciela, ale z drugiej strony, chłopak sam zainterweniował, nie prosiłem się o pomoc, więc nie powinienem odczuwać wyrzutów sumienia z tego powodu.
Wpadłem do pokoju niczym tornado, ignorując chamskie uwagi mojego współlokatora, po czym usiałem przy biurku i włączyłem laptopa.
- Mówię do ciebie ! Jesteś w moim pokoju, więc podlegasz moim zasadom! Pierwszego dnia złamałeś panujące tutaj reguły..- energicznie wstałem z krzesła i naparłem na niego.
- Nie będę już dłużej siedział cicho i tańczył tak jak ty mi zagrasz! Mam dosyć pomiatania mną! Przestań traktować mnie jak gorszego bo wcale taki nie jestem! Nie jesteś pępkiem świata, uświadom to sobie!- krzyknąłem i odruchowo machnąłem rękoma w jego kierunku, przez co chłopak z wielką siłą, wylądował na ścianie, mamrocząc jakieś przekleństwa z bólu.
Zszokowany spojrzałem na swoje dłonie, po czym chwyciłem kurtkę i po raz drugi wybiegłem z pokoju, zostawiając zdezorientowanego bruneta samego w pomieszczeniu.
Zatrzymałem się przed drzwiami wychowawcy, po czym zapukałem kilkakrotnie. Po usłyszeniu zaproszenia, wkroczyłem do środka i usiadłem na drewnianym krześle, przed biurkiem nauczyciela.
- Słucham, jaka sprawa cię do mnie sprowadza o tak późnej porze ?- zapytał, odkładając na bok arkusz kartek.
- Dzieje się ze mną coś złego. Przed chwilą pokłóciłem się z Minho, a chwilę później tak jakby, jakaś siła odepchnęła go i rzuciła o ścianę !- odpowiedziałem i upiłem łyk soku pomarańczowego ze szklanki. Od całego tego zamieszania strasznie zaschło mi w ustach.
- Lee, czy ty nadal nie wiesz w jakiej szkole się znajdujesz ? - zapytał, lecz widząc moją minę, tylko pokiwał głową i głęboko westchnął.- To nie jest jakaś tam placówka edukacyjna, każdy z uczniów uczęszczających tutaj, posiada dar panowania nad jednym z żywiołów. Zostałeś tutaj przyjęty, ponieważ twoi rodzice poręczyli iż jesteś wyjątkowy. Jak widać twój dar zaczyna dawać o sobie znać, gdy twoje emocje są silnie pobudzone. Możesz spokojnie wrócić do pokoju i o nic się nie martwić to wszystko, jest jak najbardziej normalne.- zapewnił, a ja jak otępiały opuściłem pomieszczenie, byłem całkowicie wyrwany z rzeczywistości. Nawet, gdy wróciłem do pokoju, to wrzaski i pretensje lokatora znajdowały się na drugim planie. Każdy dźwięk jakby został wyciszony. To dlatego rodzice zniknęli i wysłali mnie tutaj ? Bali się tego co mogłem zrobić pod napadem szału ? A co jeżeli to tylko głupie żarty ? Nie, to raczej odpada, jaki profesor miałby z tego pożytek ? Zasypany lawiną niekończących się pytań, zasnąłem czując delikatne mrowienie w palcach.

Otworzyłem zaspane oczy i podniosłem się do  pozycji siedzącej. Coś strasznie śmierdziało spalenizną, więc rozejrzałem się po pomieszczeniu.
Choi leżał skulony, obok mojego łóżka, a obok niego znajdowała się moja spalona kołdra.
- Co to.. ma być ?- mruknąłem próbując zrozumieć co się tu wydarzyło. Po chwili chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem.
- Muszę poprosić o zmianę współlokatora.- warknął, przymykając lekko powieki.
- Myślisz, że mi też uśmiecha się mieszkanie z takim egoistą ? - zapytałem podniesionym tonem.
- Nie o to chodzi. Nie mam zamiaru co noc gasić pożaru, który rozniecasz przez sen- odpowiedział ze spokojem, co mnie lekko zaskoczyło. Mój wzrok mimowolnie skierował się do okrycia na ziemi. Momentalnie zrobiło mi się głupio, iż tak na niego naskoczyłem.
- Przepraszam, nie wiedziałem- mruknąłem cicho i niewyraźnie.
- Bez znaczenia. Idę pierwszy do łazienki.- powiedział i opuścił pomieszczenie.
Po wykonaniu wszystkich porannych czynności, spakowałem do torby książki, które znalazłem koło mojego łóżka, narzuciłem na siebie niebieską bluzę i skierowałem się do pokoju Onew.
Popchnąłem drewniane drzwi, a scena jaka się przede mną rozgrywała była przeurocza.
Chłopak przytulał jakiegoś blondyna, całując go czule w czoło. Obaj spojrzeli w moją stronę i uśmiechnęli się lekko skrępowani. Może dla innych to było wstrętne i nienormalne, ale ja akceptowałem związki homoseksualne. Jeżeli ktoś, kogoś naprawdę kocha, to nie powinny mu przeszkadzać cechy fizyczne, takie jak wzrost, wiek, czy też płeć. Nie rozumiałem ludzi, którzy widząc takie pary najchętniej splunęli by im prosto w twarz. Posłałem im promienny uśmiech, po czym podskoczyłem ku blondynowi o kocim spojrzeniu.
- Jestem Lee Taemin, miło mi cię poznać. Onew nie chwalił się, że ma takiego uroczego chłopaka- powiedziałem radośnie i podałem mu rękę na powitanie.
Chłopak spojrzał na mnie lekko zaskoczony, lecz po chwili na jego twarzy także pojawił się szczery uśmiech.
- Kim Kibum, ale mów mi Key. Natomiast Jinki nie wspominał mi, że ma takiego słodkiego przyjaciela. Dlaczego nie widziałem cię tu wcześniej ?- zapytał opierając się o swojego chłopaka.
- Nie mogłeś mnie tu widzieć, ponieważ dopiero wczoraj zostałem tu przeniesiony.- spojrzałem na zegarek i zamknąłem drzwi. Skierowałem się ku sypialni po czym oparłem o biurko.
- Musze się wam o coś zapytać. czy kiedykolwiek w całej historii tej szkoły, była osoba, która posiadała więcej niż jedno powiązanie z żywiołem ? - zapytałem, patrząc na nich wyczekująco. Nie wiem dlaczego, ale czułem iż to oni udzielą mi szczegółowych odpowiedzi.
- Wiesz, istnieją legendy na ten temat, ale nic nie można brać z tego na poważnie.- odparł niepewnie Jinki.
- Gdy byłem mały, mój dziadek zawsze do snu, opowiadał mi tę samą historię. Z tego co mi mówił, nasza rodzina, została zobowiązana do przekazywania jej w dalsze pokolenie, tak długo aż nie narodzi się osoba, która będzie posiadać moc panowania nad wszystkimi żywiołami. To właśnie ona pokona zło, które czai się w czeluściach piekieł, z dnia na dzień, jego potęga rośnie, a wybrańcowi zostaje coraz mniej czasu, aby opanować swój dar i stawić czoła przeznaczeniu - powiedział zamyślony Kibum. Rozszerzyłem oczy w przerażeniu. To nie mogłem być ja, nie potrafię przecież kontrolować wszystkich żywiołów.
- Wczoraj wieczorem, odrzuciłem Minho z taką siłą, że przeleciał na drugą stronę pokoju i uderzył o ścianę, natomiast dzisiaj rano obudziłem się, a na podłodze leżała spalona kołdra. Nie rozumiem co się tu dzieje.- mruknąłem bezsilnie.
- Ogień i Wiatr.- wymamrotał blondyn.
- Bummie pamiętasz może, tę opowieść ? - zapytał Onew, przyglądając się twarzy chłopaka z ciekawością.
- Oczywiście ! Tego się nie da się zapomnieć! - rzekł pewnie. Usiadłem na biurku i uważnie przysłuchiwałem się ich rozmowie. To o czym teraz, rozmawialiśmy mogło nam się przydać w przyszłości.
Jinki spojrzał na zegarek wiszący na ścianie i zerwał się na równe nogi.
- Myślę, że powinniśmy teraz iść na lekcje. Minee przyjdź tu po kolacji dobrze ?- upewnił się i potargał mi włosy. Razem opuściliśmy internat i rozdzieliliśmy się do klas.